...
U LUDZI - część pierwsza
NOWE ULUDZI
Zdarzył się cud - bowiem dzięki pomocy niebios oraz dzięki wstawiennictwu
agencji detektywistycznej pana Saka zdobyliśmy doskonałe lokum o niezwykle
przystępnej cenie i w dodatku w dobrym punkcie (w sąsiedztwie dwóch agencji
towarzyskich). Pył zapomnienia i mgła niebytu okryły Handelsmana 19, na
horyzoncie, niczym jutrzenka nadziei pojawił się Plac Grunwaldzki 4. On
to będzie areną naszych nowych upadków i wzlotów. Naszych, bo pomimo nieco
zmienionego składu pozostaliśmy sobą - Nadzieją Polskiego Studenctwa.
Jeśli chcesz przeczytać nowy wstęp, to kliknij tutaj: Występują
2.
29.09.97
Ho, ho, ho. Po godzinie niespokojnych oczekiwań dotarł do nas rozochocony
imprezą właściciel wraz z kluczami do naszego nowego mieszkanka. Uroczyście
podpisaliśmy gustowne pokwitowanie przejmując tym samym stery. Właściciel
okazał się człowiekiem zupełnie w porządku i radząc nam aby nieznajomym
przedstawiać się jako jego, hmmm, "ciotki" poszedł po piwo. Meble dojechały
nieco później wraz z naszym nowym Prezesem (wannabe) - Pawłem Rutą. Arek
po niejakich poszukiwaniach dotarł również - jutro ma niezwykle ważny egzamin.
Tak to rozpoczęło się nasze panowanie na nowych śmieciach.
Kruku
01.10.97
O, jakżem wydoroślał. Praktyczka, spływik, komisyk, piwko... Już na
czwartym roku studiów! No cóż. Nasze nowe mieszkanko choć małe i niekształtne,
to dość potulne. Tylko jakoś balkonu nie ma. To dlatego chyba Leon zagnieździł
się w Jeleniej. A teraz dowcip, który wymyśliłem podczas wakacji:
Idzie sobie piesek środkiem drogi i szczeka:
-Kał, kał, kał, kał, kał...
Po chwili przycupnął, zesrał się i ruszł w siną
dal.
Bardzo fajne. Jutro następna dawka niebanalnego humoru.
Arek
PS. Naszym nowym bohaterem jest już Sławek! (sypiam z nim w pokoju...)
To ja, nowa ciota Słavek, Rudolphe, nazywają mnie także Golgotha. Jestem
tu ze starą załogą dziadka. Dziś zajmowałem się kiblem, lecz prezez Mowgiel
przydzieli mi z pewnością bardziej odpowiedzialne zadania. W przyszłości.
No, zobaczymy. Mielimy gości, a jakże. Asia, woman prezydęta. Moja rzonka
Livillla. Było piwo w czystym nareszcie locum. Jeszcze nie idem na uczelniem,
bo mi siem nie chcem. Rezervuar!
Lugburz
Wracamy właśnie z Mowgielem z uczelni. Ponieważ jestem kulturalny nie napiszę
co sądzę o dwóch działających terminalach na całą polibudę (w dodatku obsługujących
tylko studentów elektroniki). Jak Bozia da to się dzisiaj zapiszemy.
Kruku
01.10.97
W związku z tym, że podczas wakacji nie miałem praktycznie co robić
(ino teoretycznie), wpadłem na pomysł, by zostać autorem podręcznika "Zrób
to sam, przyjacielu. Mój.". A oto próbka (daję słowo, jedna z gorszych,
o czym się przekonacie niebawem):
Jak samemu zrobić jo-jo? To proste. Potrzebne są jedynie: dwa
łańcuchy na wymiar, haczyki z hartowanej stali, ochotnik. Łańcuchy (za
jeden koniec) przywiązujemy symetrycznie do czegokolwiek w pokoju, co znajduje
się na wysokości głowy. Do drugich końców przymocowujemy haczyki, następnie
zaczepiamy je za kąciki ust ochotnika starając się jednocześnie ograniczyć
jego obronne odruchy. Punktem kuliminacyjnym jest pociągnięcie jo-jo w
dół i puszczenie, by mogło swobodnie sprężynować. Uroku dodaje, wydawany
przez naszego pupila, dźwięk w stylu: "łęł, łęł, łęł, łęł, łęł...". Zabawa
jest przy tym znakomita, a i całkowicie bezpieczna. Wytrzymałość mięśni
policzków równoważy siłę grawitacyjnodynamiczną, co zapewnia wykluczenie
możliwości przypadkowego rozerwania twarzy. No, może tylko raz. Życzę miłych
wrażeń i satysfakcji, że zrobiłeś wreszcie coś zupełnie sam.
Wasz troskliwy Arek
Dzisiaj odbył się chyba pierwszy normalny dzień w naszym nowym mieszkanku,
pierwsi goście, powoli zaczynamy się przyzwyczajać. Nasz nowy Prezes rozpoczął
ustalanie nowych zasad - mamy już doskonały system nagród i kar oparty
na robieniu Prezesowi laski a niedługo będziemy mieli wydrukowany przez
Arka grafik służby publicznej. Niestety, nasz Prezes więcej zapowiada niż
robi (hehehe) i nie chce mu się pisać Konstytucji i Statutu Mieszkania.
Ciota. Mam nadzieję, że się wyrobi.
Kruku
02.10.97
Idę dzisiaj pierwszy raz do szkoły. Wstałem rano o wpół do dziewiątej,
umyłem się, ubrałem, naszykowałem tornister, spożyłem fundament pożywnego
śniadania jakim bez wątpienia jest chińszczyzna. Już mam wychodzić, a tu
jeszcze kupa czasu. Oj, oj. Dobrze mieć tak blisko do szkoły. Dzięki temu
nie spóźnię się na żaden wykład.
Mieliśmy już bloku dwie agencje towarzyskie, punkt kolportazowy morfiny,
tylko my byliśmy nader niedookreśleni. Szacowne gremium podjęło brzemienną
w skutkach decyzję - zakładamy Bojzbend! Niemały na to wpływ miała moja
i Sławka wyprawa po materac, podczas której usłyszeliśmy najnowszą produkcję
nowego Girlsbendu. Trochę to skomplikowane, ale najważniejsze, że mamy
już pomysł na pierwszy przebój - "Zrób mi, zrób mi laskę". Na razie przesłuchujemy
materiały konkurencji i opracowujemy nasz sceniczny image. Jedno jest pewne
- mimo cienkich aluzji Stanuch reprezentujemy bez wątpienia różne typy
urody i skoro tylko obierzemy odpowiednie pseudonimy będziemy po prostu
skazani na sukces.
Kruku
03.10.97
Minęło już kilka dni na nowych śmieciach, a nie wspomnieliśmy o najważniejszym
- nie masz, ach nie masz już z nami Prezesa Leona. Skuszony dobrami doczesnymi
porzucił był bowiem błyskotliwie się zapowiadającą karierę naukową na korzyść
pracy w branży magazynierskiej. Leon został bowiem nie byle kim - prawdziwym
Pomocnikiem Magazyniera w hurtowni płytek ceramicznych.
Na początku również wydawało nam się to strasznie śmieszne, ale kiedy
zabrakło Go na tak długo zaczynamy odczuwać niewypowiedzianą pustkę w,
hmm, no właśnie - po prostu pustkę. Na szczęście Leon obiecał nam, że będzie
pisał i że odwiedzi nas od czasu do czasu. Póki go nie ma nie pozostaje
nam tylko smutek, tęsknota i cierpienie.
Kruku
05.10.97
Wrócił Ruta z Jeleniej przywożąc radosną nowinę - Prezes Awansował!
Kierownictwo poznało się wreszcie na niepodważalnych walorach Leona i przesunięto
go na bardziej odpowiedzialne stanowisko - o nie, nie magazyniera - Leon
jest teraz Kierownikiem Magazynu! Wraz z awansem przyszły większe pieniądze,
trzeba było to oblać. Przy okazji w dzień wypłaty udało się Leonowi zagościć
w kartotekach naszej Policji (którą popieramy). Ech, łobuziak... :)
Kruku
06.10.97
Troszkę się dzisiaj wydarzyło - przede wszystkim wpadł do nas po raz
pierwszy Ojciec i Spółka.Trochę pociotowali, spalili kawał o paleniu, zadymili
pokój gościnny i poszli. Wrócą pociotować w brydża - kiedyś.
Ach, prawie bym zapomniał... Ta ciota Ruta zrobił właśnie dzisiaj walkirią
460.000+. Sławek właśnie robi mu laskę (ja zrobię mu za milion punktów).
Long live nowy Prezes.
Kruku
07.10.97
Oj harcuje sobie, harcuje gromadka dziadka wzbogacona o Sławka. Myślą
sobie, że mogą sobie wypisywać co chcą i prezes nie wyciągnie żadnych konsekwencji,
ale wyciągnie, oj wyciągnie i zobaczymy jak wtedy będą śpiewać, oj będą...
Pisano tutaj conieco o stratach, których doświadczylimy w tym roku,
ale wspomniano tylko o byłym prezesie a tutaj brak nam jeszcze Kazika,
Michała, Świerka... Smutno troszku, ale rekompensuje nam bardzo wiele nasze
nowe i piękne mieszkanko. Bardzo tu miło, mamy licznych gości, blisko do
szkoły... Pięknie tu, tylko tarasu, Mańka, Babci, Ministra i Wojtka tu
jakby nie widać.
Niedługo napiszę regulamin, preambułę doń i spis dyżurów (przepisy
wykonawcze). Jak na razie staramy się upodobnić nasze życie do trzech poprzednich
lat - toaleta powoli dochodzi, kuchnia też jakby swojska - może jeszcze
conieco z tego będziemy mieli.
Dość już refleksji ogólnych. Dzisiaj musiałem wstać o godzinie 7.00
- masakra. Poszedłem do szkółki i strasznie się zmęczyłem - uciekłem z
wykładu na którym jestem pupilkiem pana Maggota (jak zwykle napisałem to
nazwisko z błędem). Bardzo męcząca ta szkoła. Jeszcze jedna ciekawa wiadomość
- chyba mam pracę! Będę pracować pod zacnym kierownictwem Głupiego i pisał
jakieś obiekty do durnej gry - zobaczymy ile zapłacą.
Prezes Ruta
Oj, wraz z nadejściem kablowanego Diabla nastały złe czasy dla naszego
pamiętnika... Na szczęście powoli wyrywamy się ze szponów hazardu, co spowoduje
niechybną zwyżkę na giełdzie (Prezes wreszcie nie będzie mógł wykręcać
się tym, że komputery są zajęte i będzie musiał stworzyć naszą Konstytucję).
Strzeżcie się! Wzorem naszych wyedukowanych kolegów (z których jesteśmy
dumni i z których bierzemy przykład) opracowujemy niezwykle użyteczny skrypt
CGI dzięki któremu będziecie mogli dowiedzieć się gdzie akurat przebywamy
i co robimy (no, akurat co do tego ostatniego nie powinniście mieć zbyt
wielu wątpliwości). Ba, skrypt powie wam również, kto akurat wyrzuca śmietnik,
a kto obcuje z naszym Ktulem w danym tygodniu. Niesamowite, prawda? A to
nie koniec niespodzianek... Nasz niesamowity muzyk - Sławek okazał się
być również niesamowitym grafikiem i tytanem pracy - z jego ręki w mig
powstał doskonały tryptyk w pięciu częściach obrazujący sytuację naszego
nowego mieszkanka. A oto i on (w formacie jpg):
Golota
Nasi
bohaterowie
Wielki
Kruku
Krwawy
terror
Typy
urody
Kruku
Nareszcie z powrotem !!!
Po całkiem zwyczajnych wojażach po Szwajcarii, rwania chińskich lasek
podczas targów Orbit '97, wiszenia nad przepascią obok przełęczy Gottard,
etc,.. i inny szajs, w każdym razie wróciłem. Wróciłem i kurde nawet jeszcze
nie miałem żadnych zajęć (mimo iż ubrałem się jak na informatyczną ciotę
przystało). Rozmawiałem z Porzezikiem, który jest bardzo fajny i będzie
nam z Krukiem promotorował. Bardzo to fajne.
Przywiozłem całkiem zabawną anime (Urotsukidoji II) tylko trochę
nudną. Za to "Blackboard Jungle II" rakuje jak z nut. Mieszkam sobie dalej
u cioteczki na Karłowicach, tak więc w tym względzie nic się u mnie nie
zmieniło.
Pozwólcie, że zakończe cytatem obczajonym dzisiaj na plakacie :
(rysunek laski) ...służy do grania
nie do zabijania... (rysunek krwi)
Jamers
10.10.97
"...shit belongs to whom"
Wraz z drugą wizytą naszego drogiego kolegi Grzesia trafił do nas doskonały
produkt kultury japońskiej pod tytułem Blackboard Jungle 2. Ten niebanalny
film dostarczył nam wiele doświadczeń i bez wątpienia stał się źródłem
inspiracji (chociaż czasami wprawiał nas w lekkie kompleksy). Jako doświadczeni
recenzenci (zęby zjedliśmy na Laleczkach Fuhrera) polecamy go z czystym
sumieniem miłośnikom anatomii (doskonałe przekroje), wielbicielom szkolnych
uniformów (i świetnie skrojonego garnituru Sama) oraz fanatykom lingwistyki
stosowanej (jeszcze bardziej doskonałe dialogi). Niestety, z powodu galopującej
cenzury odradzamy oglądanie filmu jako materiału edukacyjnego.
Kruku
11.10.97
Aaaaaandrzej Goooooołooooota!!! Gołota, Gołota, Gołota, Gołota..!
Rządy Prezesa (a raczej Krwawy Terror Prezesa Mowgiela) idą jak krew
z nosa. Fakt, że od czasu do czasu nazywany jest Prezesem, nie oznacza,
że dobrze wykonuje swoje obowiązki. Ciągle ciotuje i leży jak wydymana
wiadomo-kto, dowartościowuje się kawałkiem służbowego bambusa (a powszechnie
wiadomo, że ważne jest tylko zakrzywienie) i unika wszelkich przynależnych
mu prac społecznych. W dodatku kazał mi dzisiaj znowu wyrzucić śmietnik.
To Tyran i to Tyran bez jaj. W związku z tym staję niniejszym na czele
tajnej opozycji, której celem będzie obalenie powszechnie panującego systemu,
który zmienia nas w szarą masę. Myślę, że wkrótce pójdą za mną miliony
(Sławkowi niezwykle spodobało się reakcyjne demo, które mu podrzuciłem).
There will be TP for everyone!
Ludź
12.10.97
Jako anonimowy przywódca Destrukcji Uzurpacji Prezesa
Abnegata współpracującej z Lewicującą Akcją Silnych
Kupą Anarchistów chciałem donieść, że w naszych szeregach
wykryto prowokatora. Towarzyszka Aśka, nie dość, że z nieprzyzwoitym uwielbieniem
nazywająca zaplutego karła reakcji Mowgiela Prezesem (średnio trzy razy
na minutę), podburza go niecnie do szeroko zakrojonych akcji na rzecz ograniczenia
naszych wolności obywatelskich (podobno mamy codziennie myć podłogę w pokoju).
Rozumiemy, że marzeniem każdej kobiety jest być kobietą Prezesa (Prezesową),
ale żeby aż tak... Ech, wstydźcie się! I pamiętajcie jak skończyła
Lady Makbet!
You can get me, but you cannot take my bunghole!
Ludź
Nasz kochany Prezes nakazał ostatnio zakup wazeliny (powiedział, że to
do przyklejania plakatów). Dzięki niemu mamy teraz w kąciku kulturalnym
bardzo fajne plakiety, które staną się zapewne podwaliną naszej nowej kolekcji.
White Zombie, Summer Love i Liv Tyler. Wkrótce będzie ich więcej.
Jeżeli chcesz, możesz tutaj również posłuchać HISTORII
PEWNEGO PLAKATU...
Kruku
14.10.97
Ciota Prezes napisze tu o niespodziewanej wizycie Wojtka i Tomka oraz
nowych wieściach o naszym starym domku i wojującym Ministrze. A jak nie
napisze, to mu zapakujemy jako głosi nasz reakcyjny plakat.
15.10.97
Wpadł do nas dzisiaj (niespodziewanie) Ojciec wraz ze swoim kolegą
Konradem. Ma się pono odbyć sesja Warlordów, więc wpadnie pewnie jeszcze
raz. A poza tym WIELKA NOWINA! W piątek przyjedzie do nas nasz Stary
Dobry Prezes! Och, jak się cieszę! (Prezes napisał do nas kilka dni
temu bardzo fajny list, w którym pisze, że wszystko w porządku i w ogóle.
Odpisaliśmy mu ciepło i jest nadzieja, że nasze listy staną się podwaliną
jakiejś większej korespondencji, z którą nie omieszkamy Was, Drodzy Czytelnicy,
zapoznać...
Kruku
Jutro wielki dzień. To znaczy, że gdy się rano obudzę, będę już PREZYDENTEM!!!
Nie będzie już jakiegoś nowego samozwańczego prezesa, bo tytuł ten nadal
należy się naszemu biednemu Leonowi - jak widać, za bardzo przejął się
polityką i stoczył się nieco na dno, ale jeszcze wróci tu!!! Oczywicie,
moja osoba więcej znaczyć będzie, acz nie oprę się odkryć przed Leonkiem
dalsze tajniki władzy. Od jutra nowe prawa, a co najważniejsze - przestrzegane!!!
Możecie mówić mi MISTRZÓ.
Arek
p.s. Zakładam nowy bojsbend: Les Pisioras Picantes. Chodźcie!!!
Jutro bardzo specjalny dzień. Zaczynam rządzić. Będzie porządek, wezmę
za mordę całe to tałatajstwo. Skończy się anarchia. No. Poza tym zdałem
mój drugi termin, zrobiłem badania radiologiczne i mam szansę wpisać się
na piąty rok. Fajnie. Rzeżbię w dźwięku cały czas, lecz póki co nic ciekawego
nie wychodzi. Pracuję. Rysuję. Jestem człowiekiem renesansu, prawie jak
Prawdziwy Prezes. Och... To już niedługo, bo w piątek. Przyjeżdża On. Jednostka
otoczona kultem. Nie jakiś byle, lecz Prawdziwy i Jedyny. Chyba zrobię
mu laskę. Dobranoc.
Autarcha Sławek
16.10.97
Pierwszy dzień mojej prezydentury zaczął się nader spokojnie, ale niech
no przybędzie mój koalicjant - Marcin Krukuku, a pokażę jak to nasz pseudoprezesik
opierd*la się od trzech dni przy sprzątaniu kuchni. Oj, będą krzyki, płacz
i lament. Ale ja mu nie popuszczę... oj, nie!!! A teraz coś z archiwum.
Ze trzy dni temu odwiedzili nas (osobno) Tomek i Wojtek! Obaj się reaktywowali
i znowu są sztudentamy, ale nie to najważniejsze. Otóż minister, jak wieść
niesie, nie dosyć, że nie płacił dziadkowi czynszu, to jeszcze mu przywalił
pokaźną sztangę za to, że ten skonfiskował jego komputer. Marian potem
poleciał po swego szwagra, ale ten również nie mógł dać jakoś rady rozjuszonemu
nieco ministrowi. Cóż takie już życie. Nasz duży kolega pomieszkał jeszcze
parę dni na Handelsmana i wyprowadził się do Świnoujścia. Może wreszcie
tam dadzą mu spokój. Biedaczek. A wczoraj zagościli u nas: Asia (jak zwykle,
zresztą), Ojciec i Kaczy, który przyniósł orzeszki natychmiast wjebane
przez Ojca i Marcinka. A potem się dziwili, że u nas srajtaśmy cosik brakuje...
Idę na wykład. Czołem podwładni!
Arek Mistrzó
Hmm. Jestem w niemałym kłopocie. Jako przywódca jednnoosobowego (ale za
to doskonale zorganizowanego) ruchu oporu stanąłem z koniecznością walki
nie z jednym, znienawidzonym Prezesem, ale z trzema zdeterminowanymi osobnikami
ogarniętymi rządzą władzy i posiadania. Toż to anarchia! To znaczy, oczywiście
nie jestem za pieprzonym systemem, ale musi być coś solidnego, jakiś za
przeproszeniem ustrój, bo jak nie ma ustroju, to co ze mnie za anarchista...
eeeeh... cwwd...
Ludź
ps. Przywrócić do władzy Prezesa! Niech żyje system!
Hej i dziendobry !
Wczoraj wybrałem się po zakupy. Mianowicie rozszerzałem swój komputer.
Pan sklepikarz zagadał mnie i zamiast K5 kupiłem K6 166, ehhh ci sklepikarze.
A teraz z dawna obiecany kawał:
"Idzie Jezus z krzyżem na Golgote. Po drodze spotyka wracającego
z przechadzki
informatyka. Informatyka zagaduje:
- Cze Jezus, jak leci ?
Jezus odpowiada z lekkim znudzeniem:
- A, spoko, jeszcze tylko jedna referencja skrośna i do domu."
Był to kawał New Age'owy i całkiem niezgorszy jak sądze.
Jamers
17.10.97
Chociaż wróciłem bardzo późno nad ranem i natychmiast padłem do łoża,
skoro tylko usłyszałem dźwięk naszego muzykalnego domofonu zerwałem się
z wyra rześki jako skowronek. Tak! To On! Przyjechał! Nasz Prezes!
Obrzucił nasze skromne mieszkanko pobłażliwym spojrzeniem, któremu jednak
nie umknął ani jeden paproszek na świeżo wymytej podłodze. Niedbale rzucił
na łóżko (MOJE łóżko!!!) swój gestapowski płaszczyk, na podłodze położył
ślicznie, własnoręcznie pomalowany chaotyczny tornister wojskowy. Zzuł
glany i w podanych natychmiast kapciach z lubością zaciągnął się aromatyczną
herbatą marki Vanessa (specjalnie zakupioną na ten cel). Po chwili z jego
ust, niczym najpiękniejsza muzyka, popłynęły pierwsze słowa, jak perły
wiedzy z krynicy mądrości...
Tych kilka godzin minęły mi tak prędko, jak ostatnie sekundy skazańca
siedzącego na krześle elektrycznym. Nie ma go już z nami, pojechał. Musiał
iść do Centrum, zająć się handlem i wymianą kart i innego stuffu. Ale niczym
jutrzenka nadziei, światełko na końcu mrocznego, zimnego tunelu powstrzymuje
mnie od śmierci Jego Obietnica. Że wkrótce wróci, przyjedzie na dłużej,
pocieszy, dobrodusznie pogłaszcze po głowie, pochwali za dobrze zrobioną
laskę. Że za niecały semestr znowu będzie z nami. Nasz Kochany Prezes.
Nasz Wódz.
Kruku
20.10.97
Defragmentuję dysk.Racje wody wystarczą na 3 dni, żywności na
krócej. Kogo zjemy pierwszego? Pytanie: czy Jamer żyje?
Bo zaginął niedawno. Czekamy na wiadomości.
Zostało 57%. Jestem dobrej myśli. Potem zastanowię się co dalej. Zmienić
tapetę? Warte przemylenia. Obejrzelimy z Krukiem film "Ślepa furia" z Rutgierem
Hałerem i postanowiliśmy trenować walkę na miecze samurajskie z zawiązanymi
oczami. Póki co posłużymy się ręcznikowymi marchewami dla rozgrzewki. Kruk
ma piękne uda
Sławek
21.10.97
Jamer G. jest już jest wsród żywych !!!!! Porwali go zapakowali mu
i jest znów z nami. Kruczku i Rutko dzisiaj minęło was Hydroparty
i JAG, ale wy cioteczki kochane go nie oglądacie a szkoda. Do zobaczenia
w następny wtorek !
Taniusia
22.10.97
Cześć, to ja, wasz prezydent. Boli mnie brzuszek, wypucowałem kibel,
kupiłem Vanessę i boli mnie brzuszek. O, jak strasznie. Nawet jogurcik
z otrębami nie pomógł. Od wielu dni pałam chęcią naprawy kurka od zimnej
wody (bo nie da się go zakręcić), ale nie mam odpowiednich narzędzi i boli
mnie brzuszek. Buuuuu!!!!!
Arek
Sławek
rysuje a mnie boli palec. Obtarłem go, bo graliśmy właśnie w Warlordy
i zostałem zabity przez Niemytych. Poza tym mój strój Warlorda (nad którym
ciągle pracuję) utrudniał mi nieco pląsy i za bardzo machałem szablą. Ruta
zrobił dzisiaj nowe stworki z kasztanów. Pakują sobie w dupę i robią laskę.
Nasz Cudownie Ocalony Grzesio podarował mi doskonały plan lekcji Kawaii.
Wkrótce zaprenumeruję sobie AnimeGaido i uzbieram mnóstwo plakietów. Była
Stanuch. Uch.
Kruku
23.10.97
Już mnie nie boli. Jest godzina prawie jedenasta rano, a moje dzieciaki
jeszcze śpią. Marcin nawet jęka, i to do mnie (?). Zrobiłem mu herbatkę
i po chwili kazał się przyznać Pawłowi, że jest ciotą. Ten milczał, bo
przecież z laską w ustach trudno mówić. Sławek się kąpie, bo ma pójść do
kolegi po narzędzia i odkurzacz. Ach, co za wzorowe społeczeństwo trafiło
pod me skrzydła. Pięknie. Chwałpa.
Arek
24.10.97
Ale śmierdzi rybami. Na dodatek jakiś kurdupel wali się z moim opiekaczem.
Sławek począł potwornie przeklinać, Marcin śpiewać, a Paweł przemądrzać
i przyznawać, że jest pedałem. Ide siku... Już. Chyba mi pęknie głowa.
Prrr... O, pękła.
Zaraz idę na sympozjum naukowe. Coś tam o kolanach i łokciach.
Arek
Ukończyłem właśnie prace nad kolejną wersją randomizera tapet w windowsach
- ta doskonała (i niezwykle rozwojowa) aplikacja uwalnia użytkownika od
wszelkiej odpowiedzialności za to, co ma na tapecie. Codziennie inna kupa!
Kruku
25.10.97
Wczoraj zagościł u nas nasz przyjaciel Tomek. Miło sobie z nim pogaworzyłem
na temat porodów i wakacji, po czym puściłem go wolno kwadrans po północy,
z czego był bardzo zadowolony, bo morderstwa we Wrocławiu zaczynają się
dopiero po pierwszej nad ranem. A dzisiaj napisałem do mojego niemieckiego
kolegi przewspaniały list. Muszę przyznać, że jestem z niego bardzo dumny
(ponadto, czcionka President nasila mi potencję - lubię to). A za chwilę
zjem sobie wreszcie kurę. Kokokoko... lacja też będzie wyśmienita. Kontynuuję
powieść!
Arek
Kończy się powoli ten śliczny i pogodny dzionek, kończy się dobrze. Spożyłem
niezwykle reakcyjną knyszę, która wprawiła mnie (a raczej mój żołądek)
w iście rewolucyjny nastrój. Eeeeh, chyba już nie te lata... Był u nas
pono Grzesio, mój wspólnik we sztucznym rozumie, z którym jednak nie doszliśmy
do porozumienia. Może to i dobrze, bo przynajmniej nasz przyszły Wintermute
nie wyrwie nam się zbyt wcześnie spod kontroli... Drżyjcie zwolennicy słabej
sztucznej!
Kruku
...a zgadnijcie jakie będzie pierwsze rozpoznane przez moje i grzesiowe
dziecię słowo?
26.10.97
Proponuję "kupa". Ostatnio nęka nas myśl, kto oddaje mocz w dużej windzie.
Moja dobra sąsiadka (nie mogę zdradzić która, bo to mój niezawodny informator)
powiedziała mi na ucho, że to jakiś Wojtuś Psychiczny (a sytuacja ta powtarza
się latami!!!). Cała sprawa tak nas zbulwersowała, że Sławek (Góró) postanowił
go sczapić, wyeliminować i obserwować, czy sikanie będzie jeszcze miało
miejsce. Jeśli tak, to pozostanie losowanie wśród reszty sąsiadów. Mamy
butelki, szable, maszynę do robienia swetrów i huśtawkę po właścicielu,
zatem poradzimy sobie ze wszystkimi. Poza tym, jesteśmy piękni i młodzi...
Presydent Arek
Cześć. Die Multimedien spielen in unserem leben eine sehr wichtige Rolle.
Właśnie rozpocząłem prace rozwojowe nad wykorzystaniem zbędnych zasobów
komputerów na świecie. Idzie mi całkiem nieźle (mogę nawet pisać teraz
w netskejpie, mimo całkowitego... [z powodu zapchania systemu dalsza część
wpisu się nie odbyła - //nazajutrz//]
Kruku
27.10.97
Unser freund Sławek hat schon uber eine neue Ksywe fur sich gedanken.
Er wunscht das "Drzewo" heissen. Es ist so geschmucklich und wir alle wunschen
ihm viele gluckliche Uberraschungs mit der neue Ksywe. Und wie die Aśka
gesagt hatte: Es ist besser zu stossen um zu ziehen. Bis gleich!
Pod niemałym wpływem doskonałych erotycznych niemieckich filmów z RTL2
(nurt bawarski) rozpoczęliśmy intensywną edukację lingwistyczną. Nasi specjaliści
językowi w osobach Arka (język niemiecki) oraz Sławka (język hiszpański,
portugalski, angielski i cholerawie jeszcze jakie) przygotowali krótkie
kursy w onych językach, które zostały intensywnie wdrożone do naszej Ktulowej
czytelni. Dzisiaj na przykład, robiąc poranną kupę nauczyłem się jak jest
po niemiecku pchać i ciągnąć. Es ist wunderbar!
Kruku
Wunschen Sie die neue gefahrliche Uberraschungs???
Haben Sie noch nie Miedzia gesehen???
Wunschen Sie etwas Stock machen???
Oder kaken???
Und so weiter???
Ja! Das ist der Zeit das gehort zum DiabloDrom!
Jetzt konnen Sie eure Pension untergehen und das supagefahrlichen
DiabloDrom visitieren. Wir konnen Sie lossen auf des Hohepunkt mit unsere
neue Rekvizyten und pervetische Ideen. Schmerzen, Todt und
mehr brutal Sex mit Mr D! Sie kennen also seine unikelle Rekvizyten
mitbringen! Komm schon zu dem Grunwaldzki Platz 4/20 um zu Diablodrom sehen
unt unterrichten! Zuerst das Spiel und dann das Programm!!!
Sie konnen jetzt Mr
D sehen aber wenn wunschen Sie etwas mehr sollen Sie unser DiabloDrom
visitieren!
|
27.10.1997
Verdamte Schwollen !!!
Jamers
Przy okazji wpisywania się, całkiem niedawno wymysliłem kolejną,
bardzo zabawną dykteryjkę chrzecijańską:
" Kamieniują Marię Magdalenę.
I na to wszystko przychodzi Jezus.
Omiata całe
towarzystwo swym groźnym wzrokiem i krzyczy :
- Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci w nią kamieniem !!!
Zalega cisza.
Jezus z triumfem patrzy dookoła.
Po czym z cichym
: "aaaa, pierdolę" podnosi kamień i zabija Marię."
Jamers
Jeszcze nie zawieram odpowiedniej ilości litrów adrenaliny,
by skomentować umiejętności językowe moich kolegów. Ale jeśli będę mógł,
to uczynię to w niedalekiej przyszłości. Obym mógł...
Arek
Po raz kolejny lunatykowałem przez sen i znowu boli mnie kark okrutnie
od tych wszystkich lasek. Nie jest to dla mnie dobry dzień - dowiedziałem
się właśnie, że mój najnowszy desktop napotkał na niespodziewany opór Wrogich
Sił. Straszne cioty - nie znają się na sztuce, na szczęście jak Bóg da
od jutra będę już całkiem na swoim (i dysku i systemie). Ja wam pokażę
desktop!
Kruku
02.11.97
Wreszczie wróciłem. Wiedziałem, że się za mną stęskniłyście zwierzaki
moje kochane. W pociągu towarzyszyłem mojemu "Aniołkowi", a i nawet odprowadziłem
Ją do domu. Zdaję sobie sprawę, że w Jej oczach jestem jedynie naiwniakiem
i natrętnym brzydalem, ale dzięki Niej chce mi się po prostu żyć!!! Czyż
to nie piękne? Och, ile bym dał, żeby me marzenia się ziściły... Tak...
Arek
03.11.97
Reanimowałem dzisiaj człowieka. Nie udało się.
Dla wtajemniczonych: veni i vidi, ale nie vici...
Acha, nie ma czcionki President - nie ma więcej wpisów. O!
Arek
Dobra. To znowu ja, Drzewo. Arku, proponuję: zaproś Aniołka do kina,teatru,
opery, knajpy etc. Oświadcz się alboco. Sprawdzone metody. Polecam. W sobotem
pijemy.
Drzewo
04.11.97
No i wyszło na to, że w sobotę nie pijemy, bo większość wyrusza do
domu na długi łykend. A jeśli chodzi o sprawdzone metody, to próbowałem.
Naprawdę, nie skutkuje. Do tego trzeba mieć jeszcze "to coś", czego ja
niestety nie mam... Ale co? Był sobie dziś Grzesiu gościem naszym, a i
nawet wyżarłem mu pyszno-obrzydliwe chrupki, a potem całe pół paluszka
Milkiłej-krispirol. A wczoraj był u nas właściciel, coby wziąć kasę, zapytać
jak się nam żyje (pochwalił za innowacje), wypalić w kiblu peta, pouczyć
się języków obcych, sprawdzić terminy koncertów La-busz, zamówić taksi
i wyjść. Koniec na tym.
Arek
P.S. Właśnie napisałem wstęp do "Nowych Uludzi"!!!
Tego samego dnia. Wszystko jest kwestią nastawienia do samego siebie
oraz własnych poczynań. Mówię to jako kobieciarz praktyk i psycholog amator.
Z mojego dowiadczenia: zawsze, gdy wątpiłem w sukces spotykałem się z porażką,
natomiast przekonanie o nieuniknionoci wiktorii, często bezpodstawne, pomagało.
Wniosek: kluczem jest autosugestia. Bez przesady, oczywiście. Czym jest
"to coś"? Nie osłabiać swojej szansy wizjami fiaska. Jesteś tym, kim wydaje
ci się,że jesteś. Tak jest z każdym, sprawdziłem to empirycznie. Czytając
to, co napisałeś trochę się przeraziłem, stąd moja reakcja na łamach. Kurde
bele, polecam nie tyle inne metody, co zmianę taktyki. Lubię jak ludzie,
których lubię cieszą się, a nie odwrotnie, rozumiesz. Dlatego piszę.Tyle
tych mądrości na dzisiaj. Rezerwuar.
Drzewo
05.11.97
To już koniec. Wyznała mi "wreszcie" prawdę. Liczyłem się z tym od
samego początku i wiedząc, że kiedyś nadejdzie ten beznadziejny moment,
myślałem, że jakoś dam sobie radę i Mój Świat nie runie w gruzach... A
jednak stało się inaczej. Zbyt długo i zbyt wielkim darzę Ją uczuciem,
by po prostu zapomnieć. Odebrała mi nadzieję, a bez niej trudno mieć jakiś
cel w życiu... Nigdy o Niej nie zapomnę, zawsze będę na Nią czekać, bo
to, co narodziło się w moim sercu nie jest bagatelką. Nie traktuję
ludzi jak "następnych do wyboru". Dla mnie to uczucie ma ogromne znaczenie,
nie da się go wymazać "ot tak". Dziwnie to brzmi, bo jestem ponoć młody
i jeszcze głupi, ale wcale tak się nie czuję. Dla mnie samego wydaje się
to dosyć dziwne, że tak łatwo się zwierzam, ale być może to mi trochę pomoże.
Mimo wszystko, dziękuję za zrozumienie.
Arek
08.11.97
Tu Sławek. Szkoda. Rozumiem, bo trochę sam taki jestem, ale naprawdę
to nie wiem czy jeszcze... Zakochanym być to piękna rzecz, lecz według
mnie naprawdę liczy się przyjaźń. Miłość... Przeraża mnie, że patrzę na
to dziś tak chłodnym okiem.
Ciekawe, bo walec życia w glebem mnie raczej nie wgniótł. Okrzepłem
emocjonalnie, alboco? No nic. Powodzenia w tej trudnej sytuacji, o ile
to możliwe. Ducha nie gaście. Już nic mądrego nie napiszę. Acha, z wydarzeń
bieżących: wczora był Kazik, a i Stanuh przyszła. Spieralimy się do piątej
rano i dziś boli mnie gardło. Kurde bele. Wszyscy pojechali i jestem sam.
Olivia zawalona robotą, pewno jutro wpadnie. Dziś nie
robię nic.
Drzewo
11.11.97
I po weekendzie. Dowiozłem dzisiaj (za pomocą rodziny) nowy komputer
do naszej menażerii. Straszny grat, ale ma swój styl (retro). Arek dowiózł
nowy kawałek ramsztajna więc niedługo druga edycja listy przebojów DJ'a
Drzewo. Ramsztajn ciągle na topie (jeden tydzień na liście, ale Jedno Mydło
pokaże jeszcze na co go stać...).
A - rozpocząłem intensywny kurs prologa - wkrótce będzie można pogadać
sobie z komputerem o swoich problemach...
Kruku
Od zarania dziejów jestem dobry. I co? I gówno z tego mam. Choćbym
wyszedł na tym na zero. Zrozumiałbym jeszcze. Ale ja odnoszę dosłownie
same porażki! Koniec z tym! Postanowiłem przeto stać się złym człowiekiem,
bo nie tamtędy droga, jak widać. Może tu się odnajdę? Mordować jednak nie
będę. Nie, nie. Pozostawiam tą profesję prostakom - skórwysynom. Bo ja
będę inteligentnie zły. Będę czerpać natchnienie z czyjegoś bólu, do którego
nie omieszkam przyłożyć swą rączkę. Oj, popamiętacie mnie jeszcze przypadkowi
wybrańcy!!! Jeszcze nadejdą czasy, gdy przez moje nowe pryszcze na nosie
będą wydawać kolejne edycje encyklopedii! I żebyście się nie zdziwili...
He.
Arek
12.11.97
Z pamiętnika studenta medycyny:
"Środa: Dzień jak każdy inny. Pojebany. Pociągnęliśmy dla praktyki
nieco druta z bardzo chorego tłustego pacjenta. Potem wcisnęliśmy kit babie
z farmy, że niby było za dużo wolnego czasu i nic przez to nie umiemy.
Przeto przeniosła pytańsko na za tydzień mając nadzieję, że jej nie zawiedziemy.
Wiadomo, nadzieja matką głupich. A kto z kim przystaje takim się staje.
No nie?"
Arek
Smutno się jakoś ostatnio zrobiło. Wiadomo - pogoda się psuje. Ale ja jeszcze
rozweselę całe towarzystwo! Dopisałem się bowiem do grona licznych ludzi
rozweselonych naszą superprodukcją o kilerach. Ha! Kupa, dupa, laska, chej!!!
Oj skoczno, oj wesoło. A propos skoczności - polecam Republicę, doskonałą
na długie piesze spacery - a wszystko to oczywiście dzięki naszemu kochanemu
Drzewu. No, wystarczy. Lekarze zabraniają mi się zbytnio wzruszać.
Kruku
13.11.97
Oj, wypraszam sobie. Nic nikomu nie zabroniłem. Ale mniejsza z tym.
Jako dowód, że stałem się bardzo zły, zhateemelowałem nowy wstęp do Uludzi
(którego ja jestem autorem), przeniosłem, gdzie trzeba, dorobiłem i dopasowałem
linki (gdzie trzeba i jak trzeba ). No to cześć.
Arek
14.11.97
Była u nas wczoraj Stanuch z kolejną porcją opowieści o Oli podsycając
w nas tym samym coraz większą żądzę ujrzenia wyżej wymienionej, niepospolitej
osobniczki. Jeszcze tam kiedyś pójdziemy... A na razie gramy w Larego i
pomimo połączonych wysiłków naszych chuci nie udało nam się przelecieć
ani jednej laski. To straszne. Ale nic to - po weekendzie Ruta ma przywieźć
soluszyn. Bo na razie wszyscy (prócz kasłającego Drzewa, który wciąż walczy
ze swoją furczącą maszyną) porozjeżdżali się w cholerę. A źle to, bo pono
w sobotę ma być u nas sam Prezes! (przyjeżdża na kolejny konwent rumunów)
Wielka to szkoda, zrobiłbym mu piękną laskę, ale niestety będę nieobecny...
może Ruta?
Kruku
Tu Drzewo. Byłem chory, bo imprezowałem z Kazikiem, który Platona
zna na wyrywki i zawsze ma rację, bo mówi najgłośniej i ze Stanuh, co ma
faceta, który ponoć stoi już nad grobem (34 lata). Za sprawą przeciągów
prawie przeniosłem się na tamten (mówią, że lepszy) świat. Chorowałem pięć
dni, teraz uważam się za wyleczonego. W czwartek po czwartej rano miałem
pociąg do Warszawy (stolica Polski, centrum finansowe, kulturalne i przemysłowe),
więc po ciężkiej środzie spać się nie kładłem, bo już sensu nie było. Jechałem
niewiele ponad 4 godziny expressem, spędziłem tam 6 godzin zaliczając knajpę
i ambasadę Hiszpanii, o 22 byłem już tutaj, na placu Grunwaldzkim. Cudowna
wycieczka. Podróże kształcą. Ponadto prawie trzy razy rozebrałem swoją
blachę na czynniki pierwsze, bo najpierw chciałem obbudowę Space Jammera,
a potem Krukha. Potem wszystko zaczęło się pierdolić, wywieczać i zgasać
jak na złość. Komputr ma tera w sobie pudełko po zapałkach, dzięki któremu
funkcjonuje mainboard, trzy książki: istrukcja do kalkulatora Casio, Tarot
i Tołstoja, na których trzyma się CD-Rumun, pudełko po syropie etc. Cze.
Drzewo
16.11.97
Prezesa nie było. Nie mógł biedaczek Szkoda. Ale nie będę płakał. Będę
dzielny, a może i ułożę wraz ze Sławkiem, Arkiem i syntezatorem Teisco
wielką elegię na jego cześć.
Kruku
Mało kto chyba wie, że RAMMSTEIN został wniesiony do naszej kultury dzięki
mnie... ojej, okazało się, że nie... Ale Schweissetr to już niezaprzeczalnie
moja działka. Aha, jeśli ktoś ufa mi na tyle, by pożyczyć na dłuższy czas
magnetofon, który nagrywa, to prosiłbym o zrealizowanie mego życzenia.
Dlaczego? No, mam już troszkę pomysłów i... nieco mało wolnej pamięci (w
głowie). Przydałoby się to uwiecznić na taśmie - czym prędzej! Informacja
dla ludziuf: grywam na gitarze. Zespół wchodzi w grę, ale liderem byłbym
TYLKO ja - i to bez wyjątku. Więc, pozostaje mi chyba kariera solo.
Arek
21.04.2013 (czyli wiele lat później...)
No i od czego ma się przyjaciół i wielbicieli? He, he... Magnetofonu
nie mam do dziś, jestem starym kawalerem, szefem Katedry Koprofilologii
i ordynatorem tegoż oddziału, gdzie ciągle leżą trzy osoby... Znam ich
od lat młodzieńczych. Teraz paćkają się we własnych odchodach, a jeden
z nich nawet ostatnio począł okazywać skruchę. Skrucha to medyczny odpowiednik
starego, wysuszonego stolca, żeby było jasne - sam wymyśliłem to pojęcie.
Ide kupe, a potem na wizytę.
Arek
17.11.97
Sławek właśnie rozpoczął kolejną krucjatę ze swoim Windozem. Ma zdrowie.
A my - ostudzeni po wczorajszym płomiennym ramsztajnowaniu (strasznie po
nim śmierdziało sprayem) jak zasiedliśmy do słodkiego komputerowego lenistwa,
tak siedzimy. Miałem dzisiaj pracować. I pójść na angielski. Za to pójdziemy
zaraz do knajpy po raz pierwszy. Zaciągnął nas tam Arek. Który właśnie
wstał od swojego elektrycznego syntezatora.
Tylko Ruta nie siedzi przy Swoim Najszybszym komputerze. Ciekawe czemu,
ma przecież taki szybki procesor. I taką fajną kartę graficzną i wyrypisty
CD-rom. Trochę szkoda, że nie ma monitora, ale po co mu monitor do takiego
kulastego komputera...
Kruku
18.11.97
Jakżem się dzisiaj napracował. Z minimalną pomocą Pawła naprawiłem
oświetlenie i kontakt w kuchni (do czego nie przyłożył nawet palca), a
następnie zreperowałem mu lampkę nocną. Potem stwierdziłem jednak, że korki
nadają się już do wymiany, przeto wysłałem małego murzynka do sklepu obok
i za chwilę było po robocie. Mam jeno zastrzeżenia do mego kolegi, bo przyniósł
za słabe korki. Ech..., tak to już bywa z tymi z polibudy. Jak eksploduje
nam stancyjka, to wiecie kogo winić. Nic specjalnego się poza tym nie wydarzyło
oprócz tego, że obudziłem się rano w ubraniu... Wczoraj tyćkę balowałyśmy,
a ja sądziłem, że mi nic nie jest. Cóż, pozory mylą. Acha, Sławek oddał
mój syntezator do komisu. Fajny był z niego kolega...
Arek
Właśnie wracam z sieci - wrzuciłem tam aktualną stronę z nowymi uludźmi
i wszystkimi bajerami. Mam nadzieję, że niedługo podepnę do niej cgi-skrypt
Mowgiela i kilka innych nowych działów (Ramsztajn Korner, Zapowiedzi itp).
A na razie - idę po Wiżuala - będę ciężko programował i odpracowywał chwile
słodkiego lenistwa. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Kruku
Dawno nie pisałem, dawno nie czytałem, ale chyba to i dobrze, bardzo źle
się tu dzieje - pogoda wystarczająco mnie rozwala, i naprawdę nie mam ochoty
słuchać TAKICH rzeczy. Co do korka - słabszy bezpiecznik może w najgorszym
wypadku przedwcześnie i niepotrzebnie strzelić, ale absolutnie nie może
nijakiej katastrofy spowodować - takie działanie zarezerowowane jest dla
bezpieczników nazbyt silnych. Próbuje się tu bagatelizować moje zasługi
dla naszej instalacji elektrycznej... Cóż, nic to. Nie będę przypominał
o fachowym doradztwie, obsłudze korków, wydaniu na nie 2,94 zł - cóż pozostanę
sobie nadal niedocenionym geniuszem i dobroczyńcą :-)
Mowglie
19.11.97
TAK! Wreszcie udało nam się złapać pierwszą osobę do testowania
naszego trucicielskiego programu czekoladowego. Był nią Kosta, który odwiedził
nas niespodzianie w drodze do domu. Trzeba mu przyznać, że okazał się twardzielem
i przełknął naszą czekoladkę z godnością. Tak trzymać! Tumor left...
Poza tym - dzwonił dzisiaj nasz Prezes Kochany. Przyjedzie w sobotę
rankiem, więc chociaż nie mam już pieniążków i przymieram głodem z rozkoszą
zostaną na weekend powitać go laską, chlebem i solą. Czekam...
Kruku
21.11.97/22.11.97
Posunąłem do przodu mój scheduler, ale nie to jest najważniejsze. Quake.
Mortal Kombat. I Prodigy. Krew. Flaki, Wybuchy, Jelita, Urwane Głowy, Wymiociny,
Kupa rozmazana na Ścianach. Sławek - mój młody uczeń, który robi szybkie
postępy w myszy. Ada - 2 listy na wtorek, Neurony - 2 na piątek, Unix -
6 zadań na wtorek, Prolog - tutorial, koło z protokołów na czwartek.Przyjechał
Michał - kolega. Pewnie coś napisze...
Kruku
-To nie o to chodzi, że nie ma tu mojego kota. ma wrzody, to można wybaczyć,,,
Ale inkompetencja? Ja nie wiem, ale Krookoo ma wszczepy i ja to wiem, a
ludzie dzielą się na takich co to wiedzą i na takich, którzy się dowiedzą...
On ma wszczepy jak nełuromantzer... I miło mi. że to muła ma okazję o tym
wsiech powiadomić, bo być może jaki sodomita chciałby zagrać z nim w kłejka
i po co być zdziwionym granatem w dupie? To boli..
Miło mi... Nie powiem,,, Fajne chłopaki, nie żałuję... Au!
michalk0
Ps. To ja zostałem druga osobą w trucicielskim dziele d-ra Mengele, ktory
patronuje temu szpitalowi... fajnie mi się pluło... fajniej niż w domu
i zdecydowanie fajniej niż u Dziadków, do których chodzę na żarcie (ale
tam ciągle sa podroby, a ja ich nie lubię!).
22.11.97
Cze.
Wiele wody od ostatiej mojej tu bytności, oj wiele...
Raven namawia mnie do wpisania siem do "uludziów" no to piszem.
1. Roota - czarny brat, poczęstował mnie wybornom czekoladkom
(s-pieprzoną...@#!!!)... zniosłem to dzielnie bo my Magazynierzy nie z
tej samej gliny co te cioty ulepieni jesteśmy... czekoladke spieprzył ale
sledziki całkiem, całkiem.
2. Krooczek -Mruczek nie wykazał się stosowna goscinnością i sklepał
mi dupę we "wstrząsa". Więcej z nim nie zagram jak się nie poprawi (czyt.
przegra).
3. O! Mile mnie zaskoczył kolega Michałek, który był również przyjechał
do kolegów-studentów. Tym bardziej miło, że odda mi kasę...
4. Jest i Asia-Wielka-Jak-Xena... :) Hmm... co do Xeny to wspólnieobejrzelismy
jej n-ty oddcinek -całkiem miodny (Xena wyskoczyła super-skokiem ze studni
i scombowała uppercutem + lowpunchem kapitana w więzieniu-gdzie-był(a)-więziony(a)-Czarny
Wilq... cool. XENA RULEZ!!!
5. Szkoda, że nie ma Grzesia... ale nic to.
6. Obejrzałem jak King Alex rozpierdala w drzazgi Sama-Carla... uuu...
krew i flaki.... cool. Chcę być Kingiem Alexem (miałbym taką wielką laskę,
że Roocie by łeb urwało przy robieniu...)!
A, bardzo podobała mi się kuracja jakiej został poddany Bob... a ja
mam własnie grypę... Blekborddżangle Rulez!!!
No to pa, pa, pa!!!
Ja, znaczy siem Starszy Magazynier - Leonek.
23.11.97.
-Ten wpis będzie trochę mniej chaotyczny...Jakosć poprzediego została
wywołana przez spożycie. Powodem był fakt, że pociąg z JG, który
przyjeżdża do JG ze Szkl. Poręby opóźnił się na starcie 0 60 minet i mogło
to ulec zmianie... Pilimy więc z oficerem-kapitanem-wywiadowcą WP za zdrowie
PKP... A potem był sztok u tych miłych chłopców... Tak więc ten log będzie
klarowniejszy.
-Moje wrażenia... Mili chłopcy i nie żałuję... Życie studenckie jest
ze wszech miar ciekawe i godne polecenia i nie rozumiem ludzi, którzy rezygnują
z niego dla pracy w urzędach.
-Wczoraj przekonałem się, że moje podejrzenia co do wszczepów w ciele
(milutkim skądinąd) kolegi "kill'em all' Krooka, który mnie zfragował niemiłosiernie
w kłejku były słuszne... istota Lucka jest z natury swojej ograniczona
choćby prawmi fizyki, natomiast p. Krooka takie prawa zdają się nie obowiązywać
ponieważ jego działania noszą cechę czynów urągających klasycznej
koncepcji związku przyczynowo-skutkowego strzał-śmierć.... Tu pierw się
ginie a potem jest oddany szczał...
Mówienie o sztucznej inteligencji jest może przesadą, natomiast słowo
'sztuczny' wydaje się być jak najbardziej na miejscu...
-Dalej- Roota robi przepyszne obiady z Asią, palce lizać (jak R. nie
patrzy). Poza tym robi on gościom śledzia i dodaje do tego jabłuszko. Fajny
ten Paweł, taki śmieszny.
-Wielki częściowo nieobecny, czyli Suavek oglądał popisy OSP w Katowicach,
mam nadzieję, że nadejdzie taki czas, ze nie będzie pod naiwnymi pretekstami
opuszczał leża gdy Prezes i moi roi raczymy się zjawić...
-Duch Arka błądzi po ścianach...
-Wielka zaplanowana porażka P. w Łorkrafta nie doszła do skutku, gdyż
tchórzliwy studenciak zsabotował myszę Sławka i bezczelnie udawał, że usiłuje
ją naprawić... Nędzne knowania tego śliskiego intryganta zostały jednak
bezlitośnie obnażone i wyśmiane szyderczo - mysza owa została przeze mnie
naprawiona, ale na propozycję twardej męskiej walki ciota Roota odrzekła,
że jest za poźno i poszukała schronienia w krągłych ramionach Asi, gdzie
kuląc się ze strachu i wstydu spędziła resztę nocy po to by obudzić się
nad ranem i powitać kolejny dzień tej przygnębiającej i beznadziejnej wegetacji,
którą musi ona z braku czego lepszego zwać życiem...
-Trochę się rozpisałem, ale to z sympatii i czystego pożądania tej
intelektualnie wyzywającej atmosfery, którą jestem tu otoczony... BE WARNED
> I SHALL RETURN... Soon.
michalk0.
Ps. Ku pamięci- moja walkija michalk0: 149 HP, +2 GDSM, +4 small shield,
+2 speed boots, +6 Mjoolnir, +2 rustproof GOP, Kłest, DLvl: 28, Gehennom,
Magicbane, bag of holding, wand of wish, 2 luckstone'y, kupa kamieni
szlachetnych i parę mniej szlachetnych, expert w młotku i sztylecie, skiled
w mieczu, 16 exp, amulet of reflection (zajeboza!), teleport i t-p controll
itd itd... Na razie 720 000, ale zamierzam zostać Bogiem. Now I am the
master.
* * *
Przyjechałem, przywiozłem plakaty (za co docenił mnie jeno Sławek -
ramsztajnowy Guru), przeczytałem nowe wpisy "wielkich nieobecnych". Niestety,
muszę przyznać, że jestem mocno rozczarowany. Michałek i Leonek po prostu
zeszli na psy. To już nie ten styl - brak u nich rozwoju. Ale miejmy
nadzieję, iż wkrótce uświadomią sobie swą intelektualną płytkość. Możliwe,
że nie mam racji, no ale - każdy może mieć swoje zdanie. A nie samymi pochwałami
przecież człowiek żyje.
Arek
Tu Suaveq, niedługo specjalny raport z ojazdów'97, na których byłem.
Relacja Rammsztajn w Katowicach. Acha, wpisy Michy i Lejona bardzo mi się
podobają, nie mam zastrzeżeń, myślę, że są OK. Chyba skończyłem kawałek.
Myślę o muzyce.
Sławek
Conieco się pozmieniało w ostatnich czasach - kupiłem sobie komputer, posprzątałem
podłogę w naszym głównym pokoju (czego nikt nie był łaskaw w tym logu zauważyć),
no i (co chyba dość ważne) założylimy z Krukiem pierwsze zręby naszej sieci.
Jak na razie jest to tylko i wyłącznie kablowe połączenie przy pomocy windy
95, ale nawet to jest cool. Do pisania tych słów używam swojego komputera!!!
Plik "U ludzi" wczytałem poprzez sieć z komputera Kruka, a że mam uprawnienia
do edycji stuffu tam się znajdującego, mogę swobodnie robić z dokumencikiem
co tylko zechcę. Bardzo to jest fajne i wzmaga we mnie jeszcze bardziej
rządzę zakupu kart sieciowych i stworzenia w pełni profesjonalnej, szybkiej
sieci trzykomputerowej.
Mowglie
25.11.97
To znowu ja. Dzisiaj nic ciekawego się nie wydarzyło, oprócz tego,
że doznalismy nawału gości. Ale żyjemy. Jakoś... Spodziewamy się odcięcia
prądu, telefonu, kablówki i kto wie czego jeszcze... Tym bardziej, że właściciel
omija nas szerokim łukiem - a pamiętam jak Marcin go chwalił (z czym się
mocno nie zgadzałem). Pozory mylą. Drżyjcie dziatwy, bo czeka nas obłęd
niebawem! A wtedy będzie "po ludziach"...
Arek
26.11.97
Właśnie - mam to do siebie, że czasami zanadto ufam ludziom. Ale nic
to - oduczę się kiedyś może.
Dzisiaj miałem ciężki dzień - najpierw się nie wyspałem, a potem już
poszło jak z płatka - wtopione koło, pani KK i jej modsim oraz nowy projekt
do tworzenia (robimy z Grzesiem, który się przeprowadza właśnie na Biskupin
lotnisko). Był tu dzisiaj i graliśmy trochę w adoma. Teraz siedzę i robię
wszystko aby nie patrzyć na mój Microsoft Super Scheduler który wisi na
ścianie (z co drugą pozycją p.t. "Kibel"). Nie patrzę również na lustro,
gdzie wydrukowane czcionką "System" wisi rozporządzenie głoszące, że mam
umyć kibel. A w dodatku wszyscy robią kupy, które śmierdzą niemiłosiernie.
Okrutne cioty. Na szczęście jestem anarchistą i nie ugnę się przed systemem!
Ja też zrobię kupę!
Kruku
No i proszę. Nie dość, że się nie zdefekował, to
można właśnie sobie posłuchać nader budujące odgłosy pucowania kibla, które
imitują ciężką i szlachetną pracę. Wszędzie unoszą się opary potu przemieszane
z zapachem proszku do prania, zielonego Cif'a i mydełka rumiankowego. Jakie
to piękne. I pomyśleć, że niedługo i ja doznam tego szalonego orgazmu,
którego teraz doświadcza Marcin. A wszystko to dzięki Uchwale
Nr 1 autorstwa Pana Prezydenta (Och , jak Marcinek jękał, ale bunt
zdławiłem - za pomocą mego wiernego kompana, Pawełka - nigdy mu tego nie
wypomnę...).
Pan Prezydent Arek
30.11.97
Podczas łykendu nabluźniłem się przy mniejszych dzieciach co nie miara.
Musiałem się nieco wyładować, bo w przeddzień (po nielada kłótni) na dworze
dostałem czegoś, co nazwałbym stanem przedzawałowym.Powinienem przeto znowu
skierować swe nogi do kiego kardiologa. Ale nic to. Żyję!!!!! (...a Życie
wieczne jest...)
Arek
01.12.97
Odwiedził nas Grzesio, który opowiedział nam o swoim nowym mieszkanku
na Biskupinie. Jak fajnie! Mamy do siebie teraz tak blisko, że pewnie będziemy
się codziennie odwiedzać i wpadać na herbatkę i ciasteczka! Dowiedziałem
się od niego, że pan od rozpoznawania mowy bardzo chce mnie poznać... hmm...
hmm... ekh.
Kruku
02.12.97
Nowy tydzień. Umyłem kibel, umyłem kuchnię, tylko te cioty ciągle nie
umyły naczyń. Dzisiaj rano odcięli nam wodę. Chyba nie odetną nam telefonu,
bo był u nas nasz pan i wziął rachunki. Tyle go widziano - może przywabi
go kasa za nowy miesiąc. Jutro dostanę wypłatę, a może już dzisiaj kupię
troszkę pamiątki. Pojedziemy pono z Rutą do hotelu robotniczego - w jakim
to ma szanse zamieszkać nasz Prezes wedle słów swoich rodzicieli. Tam dają
stuff do komputerów... Oglądaliśmy wczoraj kolejny odcinek żenującego serialu
dla homoseksualistów - nie wiem jak Ruta może oglądać takie świństwa. W
ostatnim odcinku Sonny Kroket zapakował Tabsowi zupełnie bez żadnych oporów
- przed całą widownią. Trzeba było słyszeć (bo odwróciłem się z obrzydzeniem)
jak Ruta się ślinił. Fuj!
Kruku
Momencik! Ja po sobie zmywam naczynia - pozostają przeto dwie osoby, i
każda z nich jest "niewinna". To zaczyna być już denerwujące, ale jeszcze
poczekamy... No i wyczyściłem kibel, w niedzielę po przyjeździe - nawet
ściany są białe, nawet ręcznik mógł wtedy upaść na podłogę... Ech, piękne
to były czasy. A teraz już mamy wtorek - fetorek... Ostatnio wpadłem w
manię kupowania dużej ilości zepsutych bananów... dzieci jedzą, lamblie
jedzą, to dlaczego mam nimi nie karmić moich kolegów?
Arek
03.12.97
Jestem bogaty! Mam pieniądze! Już trochę mniej bo kupiłem ciężką książkę,
ale jeszcze trochę zostało. Ale i tak nie ma się z czego cieszyć - wkrótce
wypieprzą nas z naszego miłego, potulnego mieszkanka. Naszemu panu wybito
większość zębów, zostawia go żona, a Ruta nie chciał mu ostatnio zrobić
laski... Co więc miał biedak robić, skoczył do gardła... studencinom. Zanosi
się na kolejną edycję u_ludzi, a raczej pod_mostem. Ech. Tylko mieszkanka
szkoda. Fajne było.
Kruku
PS. Finau "sprawy opiekacza", a raczej naczyń znalazł swoje rozwiązanie
w osobie Sławka, który umył je z godnocią...
Dzisiaj rano znowu miałem incydent z moim sercem, jednak lekarz delikatnie
mnie zbył. Trudno. Znowu odwiedził nas Rafał, który wszystkim się chwali
jakie to on badania do wojska miał dzisiaj robione i jaki to on jest nienormalny.
Patrzę tak sobie na niego... i nic nadzwyczajnego w nim nie widzę. W końcu
wszyscy jesteśmy "pojebani". A trudno brać coś normalnego za nienormalne,
bo wtedy wszystko co w nas nienormalne wydaje się być normalne, a że wojskowi
uważają się za normalnych, przeto Rafał powinien uchodzić wśród dorosłych
uczonych żołnierzy za nienormalnego i nie będzie chyba mu przydzielona
służba wojskowa. Okazało się, że Paweł ma dzisiaj sześdziesiąte trzecie
urodziny i kupił nam piwo. Ciekawe czemu kręci mi się w głowie... Rzeczywiście,
właściciel ostrzegł nas przed potencjalnymi ciężkimi czasami - możliwe,
że szykuje się nam zmiana zamieszkania. Nie wiem, czy się cieszyć, czy
też płakać... Marcin właśnie ściagnął skarpetki, a że siedzi obok mnie,
to kończę mój wpis.
Arek
Cześć, to ja Rafał. Jest to mój debiut w "U ludzi 2", ale chyba niedługo
będę już miał okazję zadebiutować w "U ludzi 3"... No ale nie to
dzisiaj dla mnie było najważniejsze. Odwiedziłem komisję naszego
kochanego Ludowego Wojska Polskiego, gdyż do wojska przyszedł czas.
W zasadzie nie powinno mnie tutaj już być, ale sprawa się przedłużyła.
Ale do rzeczy:
-
Badanie okulistyczne: -1 Dsph=1,0 §13.p.3, -4,5 Dsph=1,0§13.p.2
Vod=1,0 cc wł
Vod=1,0 cc wł
Barwy (+)
Soczewki kontakt! Krótkowzroczność obu oczu.
-
Badanie neurologiczne: zespół tików, migrena, nerwica wegetatywna
-
Badanie psychiatryczne: cechy osobowoci neurotycznej z okresowo nasilającym
się zespołem tików. Znaczne upośledzenie zdolności adaptacji.
Po tym wszystkim dziwię się Pawłowi, Arkowi, Krukowi i Asi, że nie boją
się spać ze mną pod jednym dachem, ale na tym nie koniec: u laryngologa
podałem, że mam kłopoty z równowgą, więc dostałem na jutro skierowanie
na RTG uszu i na badanie zmysłu równowagi ENG. Będą mi wlewać zimną
i ciepła wodę do uszu. Ciekawe, czy będą też rwać paznokcie?
Żegna Was Wasz Psychol,
Rafał
05.12.97
Zbliża się koniec tygodnia, a ja mam tyle do roboty jeszcze... Na duchu
podnosi mnie na szczęcie SAMAEL. Niesamowity nastrój. Wiem, że to niezbyt
dla mnie bezpieczne ze względu na chorobę, ale staram się nie kumulować
w sobie powstającej w natchnieniu agresji. Od wczoraj jestem Wielkim Programistą
w C+. Jutro (albo nawet dzisiaj) napiszę program na tabliczkę mnożenia.
Będzie wspaniały, rewelacyjny i nowatorski w swej formie i w ogóle. Się
przekonacie! Tymczasem, idę po banany.
Arek
06.12.97
Jaki piękny dzień! Słoneczko, ciepełko i ja... cóż więcej potrzeba
do szczęścia... Tym bardziej, że od wpół do drugiej do wpół do piątej sprzątałem
kuchnię. Rano, oczywiście, bo noc jest wtedy, gdy idę na uczelnię (jeśli
w ogóle taka pora dnia istnieje). Wczoraj założyłem nową fundację: "o umiech
dziecka". Jak na razie dzieci nie mogą obejść się bez moich darów, przeto
następną kampanię prezydencką mogę uważać za wygraną. Ech, życie jest piękne.
Tylko marzyć...
Arek
07.12.97
Mianowałem się cesarzem. Zrozumcie...
Arek
08.12.97
Nie rozumiemy. Nic nie rozumiemy. Oj oj. Czemu?
Już po mikołaju a u nas jeszcze przed. Ma być trzynastego i dwadzieścia
osób. Będzie fajnie. Napiszemy, napiszemy. A na razie - praca, praca i
jeszcze raz praca. Ktoś musi ją wykonać. Zostając programistą zdecydowałem,
że właśnie ja to zrobię. Na szczęście większość zadania została już wykonana
za mnie przez projektantów i programistów systemu operacyjnego Microsoft
Windows 95. Ci bezimienni bohaterowie opracowali większość kodu... Dzięki
Nim mogę budować bez przeszkód drogi i mosty, które zbliżają ludzi do celu.
Muszą być solidne, godne zaufania i wykonane na czas. I taki właśnie będzie
mój program z Ady, który zerżnę od kogoś dzisiaj na laborce...
Kruku
(Głosem Ojca Rydzyka:) Stała się dziś rzecz niesłychana. Odmówiono mi.
Pogardzono cesarską krwią... Może zbyt szlachetna? Albo za mało? Dobrze,
dobrze... będę carem. Zostawmy to, zostawmy... Już nie chcę o tym wspominać.
Ból mój pogłębia choroba Sławka, walczy właśnie z wiatrakami. Ciach, ciach,
ciach, jeden dysk, druga partycja, ciaaaaach, trzecia karta, ha, muzyczna,
ciach! Moja złość, złość moja... jak dorosnę, to zostaną inkwizytorem i
będę szerzyć wśród dzieci bilijne łamigłówki. Howgh!
Arek
09.12.97
Wielka tragedia! Najszybszy Komputer Ruty zepsuł się był! Co to będzie?
Któż to może wiedzieć - póki co chodzi ze skopconą es3 na isie, ale ledwo
dycha...
10.12.97
...to wielkopomna data powstania pierwszej wypuszczonej na świat
wersji programu stworzonego w laboratoriach konsorcjum softwarowego Scheisse
Systems GMBH. Wykorzystując dziedzictwo Bezimiennych Bohaterów firma ta
wypuściła na rynek wszechstronną aplikację Scheisse ver 0.03 (na razie
tylko w wersji niemieckojęzycznej). Wkrótce podamy downoload site, gdzie
można będzie zdobyć pełną wersję tej aplikacji...
Przyszłość Scheisse Systems GMBH nie rysuje się jednak w różowych kolorach.
Nasz wspierający programista, Arkadiusz, przechodzi intensywny kurs C+.
Wkrótce zadrżą posady softwarowego półświatka...
Kruku
11.12.97
Wypraszam sobie... Pan Papierz Car Arkadiusz I...
Arek
13.12.97
Dlaczego Ruta nie kocha SAMAELA:
Analiza zjawiska, próba diagnozy, wnioski.
My, to znaczy wszyscy ludzie, których cenię i szanuję słuchamy
muzyki popularnej grupy młodzieżowej SAMAEL ze Szwajcarii. SAMAEL gra ostro
i to się nam podoba, doznajemy niezwykłych przeżyć estetycznych słuchając
wokalisty VORPHALAKA i jego towarzyszy XYTRASA, MASMISEIMA i RUDOLPHEGO.
Śpiewają o piekle i szatanach i to jest w porządku: trudne tematy należy
poruszać również, a nawet przede wszystkim. Mocną stroną zespołu jest żarliwość
i mocny, zdecydowany głos piosenkarza, lecz nie tylko. Są piękne, chwytliwe
motywy dalekie od banału, jest niemal symfoniczna potęga brzmienia, nastrój
grozy i niepokoju. SAMAEL musi się podobać wyrobionemu słuchaczowi, nie
popadającemu w intelektualną inercję.
Ruta, wielbiciel ciot w rodzaju Sonego Kroketa i jego "partnera"
Tubbsa z MIAMI VICE, twierdzi, że nasz wspaniały SAMAEL nie gra dobrze.
Zaczęło się, kiedy kolega Arek przywiózł z Jeleniej Góry znakomity konzept
album 'PASSAGE'. Słuchaliśmy pół nocy a profan Ruta marudził, że nie rozumie
słów, bo śpiewak rzęzi. No i co z tego? Nie twierdzę, że Mistrz śpiewa
wyraźnie. Tu nie chodzi o perfekcyjną artykulację, lecz o prawdziwą rock
and rollową duszę, o ekspresję i feeling. Ruta nie przestawał sarkać, bo
za szybko niby i że jazgot i kakofonia i zwierzęta, nie muzycy i inne brednie.
Kup se, kurwa, kasetę Edytki Górniak, koleś.
Bo SAMAEL to PRAWDZIWI MĘŻCZYŹNI, to muzyka nie dla cweli. Ruta dziwi
się, że to lubimy, wręcz nie mieści mu się w tej małej, pomarszczonej głowie,
że może to wzbudzać entuzjazm. Byłem na koncercie, gwizdało mi w uszach
przez trzy dni. Wielkość i Potęga budząca szacunek i podziw. Sztuka. Próbowalimy
go przekonywać, ale bezskutecznie, jak na razie. Czeka nas ciężka praca.
Obecnie nieustannie nad nim pracujemy, grając SAMAELA ile wlezie. Czy Ruta
dojrzeje? Trudno wyrokować, sam nie wiem jakie są szanse. Jest rzeczą pewną,
że Ruta to szaleniec (obciążenia dziedziczne), może jednak mu się poprawi.
Nauka zna takie przypadki, wiem to skądinąd. Nie tracę nadziei i Wy nie
traćcie. Poza tym to dobry chłopak.
Sławek
14.12.97
Wczoraj odbyła się u nas zabawa mikołajkowa. Było dużo ludzi, dużo
głośnej muzyki, dużo wierszyków, dużo wrzasków, dużo skakania, dużo alkoholu,
dużo burdelu, dużo bijatyk (Kazik ciota), no i tylko jeden telefon od sąsiada,
który chodzi spać o drugiej nad ranem - a ja myślałem, że dobranocki są
o siódmej... Ale, tak właściwie to ja nie o tym chciałem napisać. Otóż,
przed momentem dosłownie, powstała pierwsza wersja mego przecudownego programu
"Grosses 01.1". Robi wszystko, czego tylko zażyczy sobie użytkownik...
do znudzenia.
Arek
A i owszem, kiedy wróciłem późnym popołudniem do naszego kochanego mieszkanka
zastałem jeszcze nikłe echa imprezy w postaci leżącego krzyżem Jego Eminencji
Kazika Mazurka (specjalisty d.s. zarządzania) z nieco tylko naruszoną fizjognomią.
W powietrzu poczuć można było rozwiewający się zapach śledzi...
Ale zacznę od początku - schodzący się około szóstej goście ani się
spodziewali, że mikołaj przyjedzie aż z Afryki. Nie spodziewali się pewnie
śnieżynki trenującej aikido. Wszystkich oszołomiła niebanalna poezja. Na
pewno nikt nie liczył na takie użyteczne prezenty (vide pasta SAM '90 tudzież
wazelina apteczna biała). Nikt nie śmiał nawet przypuszczać, że odbędą
się zawody we wkładaniu w dupę różnych przedmiotów połączone z potańcówką
pośród nagich torsów wionących samczym potem. Co tu dużo mówić - było fajnie
i chociaż nie odbył się konkurs mokrego podkoszulka dawno się tak nie ubawiłem.
Trochę szkoda, że film urwał się zbyt wcześnie i najlepszą dokumentację
zdjęciową szlag trafił... Mamy jednak nadzieję, że conieco wyjdzie i wkrótce
pojawi się tu i ówdzie.
Kruku
PS. Chciałbym zdementować pogłoski, jakobym używał kiedykolwiek
plastikowego wibratora w celu onanizowania się analnie. W wyżej wymienionym
celu używam tylko i wyłącznie trzonka od łopaty. Nie wierzcie więc fałszywym
fotomontażom i pamiętajcie jak skończyła księżna Dajana.
15.12.97
Boli mnie ząb... którego oficjalnie jednak nie mam, bo mi jeszcze nie
wyrósł. To jest jego trzecia próba i oby ostatnia, bo oczy mi z bólu już
na wierzch wyłażą... oczywiście, to taki żart. Oczy od zawsze miałem przecież
na wierzchu.
Arek
To już poniedziałek, dwa dni minęły od nader zacnej imprezy mikołajkowej.
Odpocząłem, wyzdrowiałem, nabrałem dystansu, mogę więc pisać. Zaczęo się
niepozornie i nawet jakby przynudnawo. W miarę upływania czasu i
alkoholu, przybywania nowych gości robiło się coraz weselej i tak już zostało
do okolic godziny drugiej. Mikołaj przybył dwukrotnie - raz dla większości
gości, a potem indywidualnie dla spóźnialskiej Ani Stanuch. Prezenty były
bardzo fajne, mikołaj dobry miły i kochany i mimo, że jesteśmy podli, mali
niegrzeczni i niedobrzy On nas zrozumiał i wybaczył. Przyszło mu to tym
łatwiej, że przygotowalimy się na jego przybycie doskonale - brawurowa
poezja i szeroko pojęta twórczość komputerowa stała na nader wysokim poziomie.
Nachlaliśmy się, tańcowaliśmy, kopulowaliśmy, jedliśmy i było fajnie. Trzeba
przyznać Mazurkowi, że o ile na trzeźwo jest człowiekiem bardzo miłym i
lubianym przez mnie, to po pijaku jest wielce kłopotliwy, a na kacu kompletnie
niestrawny. W pierwszym przypadku przynudza, jest agresywny i nieprzewidywalny,
w drugim też przynudza ale jest już kompletnie przewidywalny zgryźliwy,
nieprzyjemny itd. Krótko mówiąc Mazurek był większym kłopotem niż zyskiem,
ale i tak doceniam, że przyjechał taki kawał świata.
Parę ciekawych szczegółów - spacer z Mazurkiem i Stanuch, rozbicie śledzi
i łba Kazika, moje wystąpienie na smyczy, ogólna kopulacja (zdaje się,
że wszystkich mężczyzn znajdujących się na parkiecie), rewelacyjne
osiągnięcia Michała, jeśli chodzi o stylistykę stroju, telefon sąsiada,
dla którego byłem bardzo grzeczny.
To chyba tyle - było miło i dobrze, że ostatecznie udało nam się coś
zorganizować (najpierw odgrażaliśmy się, że będzie parapetówa, potem mieliśmy
chadzać do knajp, potem zrobić andrzejki). Dobrze było i mi (organizatorowi)
i gościom, którzy - chyba szczerze - chwalili imprezkę bardzo gorąco.
Mowglie
17.12.97
Grosses 01.2... aż zapiera dech w piersiach... Ale tak to już jest
- to, co najlepsze, nigdy nie znajduje aprobaty tych ... wydętych populusów,
tych... tych... brunatnych tutsi... Błech!
Arek Gates Senior
19.12.97
Eech, zaraz tam populusów... doceniamy, doceniamy - a jakże. Ale nie
popadajmy w euforię. Święta idą. Znowu będzie można pytać znajomych "Jak
tam święta minęły?". Mi miną przy wiżualu - Rucie pewnie przy drutach.
Ciekawe jake prezenty przyniesie nam święty gwiazdor...
Kruku
Czyżbyście uważali się za populusów? Bo ja was na myśli nie miałem. W końcu
jesteście moją spółką... A poza tym:
Życzę Wam Wesołych
Świąt i Szczęśliwego
Nowego Roku '98!
No i miłej (niezapomnianej)
zabawy sylwestrowej!!!
Mnie to jak zwykle ominie...
Arek
21.01.98
Nowy rok zaczął się u nas jak widać dosyć późno. Brakujący miesiąc
nie przyniósł jednak zbyt wiele prócz dalszego postępu ciotactwa u naszego
drogiego murzynka (mamy nadzieję zahamować nieco niezdrowe popędy naszego
błądzącego kolegi, gdyż wskutek niepłacenia rachunków odcięto nam kablówkę
nadającą ten ohydny manifest pedalstwa jakim bez wątpienia jest odrażające
widowisko zwane w ichnich kręgach jako Majami Wajs).
Nie samym chlebem człowiek żyje. Utrudzeni katorżniczą sesją i nieustannym
niepokojem duszy, która rwie się do czynu na przekór chęciom i możliwościom
ledwo dożyliśmy połowy stycznia, co nie wróży zbyt dobrze nowemu roku.
Ba - nieszczęśliwą koleją losu zostaliśmy również pozbawieni naszego kochanego
mieszkanka co wprawia nas (wraz ze zbiżającym się terminem eksplozji) w
niejaką konfuzję. Tuszę jednak, że fantazja ułańska oraz Bóg (który ponownie
nawiązał z nami kontakt za pośrednictwem pustawej paczki marlboro) pomoże
nam przetrwać złe czasy. Zobaczymy.
Kruku
22.01.98
... i Pan nasz wskazał nam schronienie,
w obliczu tym jakże smutkiem przepełnionym.
W beznadziei promyczek przebłyska,
speluna dla nas czeka ponoć czysta.
... dalej mi się nie chce,
bo czuję się obleśnie...
Arek
23.01.98
Już za cztery dni Ruta wyrzuca śmietnik. Będziemy musieli to uczcić,
bo już za tydzień nie będzie nas tu. Pan nasz kochany znalazł nam bowiem
mieszkanko (będziemu mu za to zawsze posyłać pocztówki z dalekich krajów)
- skromne i śmierdzące, ale za to tanio. Musimy tylko poczekać, aż dobra
pani z naszej nowej ulubionej agencji ADOM wyrzuci na pysk "tych ruskich
brudasów", którzy mieszkali tamój dotychczas. Przeprowadzić się czas. Dobrze
to - bo Ruta będzie miał więcej miejsca na te swoje świństwa i nie będziemy
musieli słuchać jego jęków i sapania. Majami... Źle, bo kibel będzie na
korytarzu, a poza tym będziemy mieć strasznie daleko do cywilizacji - mieszkać
będziemy bowiem aż o dwie przecznice dalej - ot, na Sienkiewicza.
Ach! Zapomniałem pogratulować wszem i wobec naszemu kochanemu Arkowi
zdania czegoś tam strasznie trudnego. Wczoraj nie uczył się całe dziewięć
godzin!
Kruku
Ranek jak co ranek. Właśnie zakończyłem smolić ostatnie już sprawko z Sieci
Neuronowych, niech im propagacja lekką będzie. Ale nic to. Bywało
zgorzej a jest nie-zgorzej. Tak więc uczę się, pracuję, mieszkam, gram
w Final Fantasy i sesjuje. Zabańczyłem z ADY ale mieści się to w moim światopoglądzie
i nie zabolało mnie mocno. Echhh..... wciórności.
Jamers
25.01.98
Świeżo po weekendzie, w atmosferze rozlazłości i dekadencji powstał
u nas nowy Klub. Miłośników Krokieta i Tabsa. Klub jest oczywiście anonimowy,
więc jak stwierdził nasz Prezes Klubu Ruta, każdy może założyć sobie na
głowę worek i w ten sposób nikt nie będzie wiedział kto mu w danej chwili
pakuje... Otwarcie klubu spotkało się niesamowitą aktywnością anonimowych
twórców, którzy umaili ściany naszego Ktulandu zmyślnymi podobiznami Sonnego
i Riczarda uchwyconych podczas wykonywania obowiązków służbowych. Tak trzymać!
Kruku
"Klub się rozwijał, klub się rozrastał, a każdy w klubie to pederasta!"
26.01.98
Skoro świt zadzwonił do nas nasz pan a zaraz potem nasza nowa pani.
Wszyscy bardzo się o nas troszczą i pytają o stan naszego konta tudzież
inne parametry. Dzisiaj podpiszem więc kolejny cyrograf. A tymczasem nie
słabnie aktywność naszego Klubu Miłośników Majami Wajs założonego przez
Rutę. Zabrakło kartek...
Kruku
Kartki już są, obrazki są, członki są... Za tydzień czeka mnie egzamin,
przeto niezwłocznie zabieram się do nauki - od dwudziestej. Zero, zero.
Trochę mnie przeraża ta przeprowadzka, bo lokum obskurne i okolice z marginesu.
Na dwa centymetry, lekuteńko jak mgiełką... Jak zawsze odbija nam z okazji
sesji, ale tym razem jest fatalnie. I nic na to nie można poradzić... u
Pawła ujawnił się w końcu autyzm (nie wspominając o homoseksualizmie),
Sławek i Marcin ciągle tańczą, drukują lub coś piszą, a ja nie wiem...
Pomocy?
Arek
"Uderzyliśmy w kwadrat. Ktoś za dużo kitrał dykty, ale Sławek kopsnął
szluga i wszystko wparjadkie. Tylko Zenek ubrał dzisiaj dres na lewą stronę..."
Mamy najbardziej odlotowe mieszkanko w historii naszego stancjostwa.
Tak właściwie, to wynajęliśmy je od bratowej Czarusia, bo on garuje i nie
mógł niestety podpisać umowy. Ale to nic - koledzy Czarusia będą nas odwiedzać,
a przy okazji wpadnie do nas trener Józka (full contact do 96 kg) po telewizory
i resztę towaru. Mamy też fajną panią Marzenkę Strzałkowską - "dupę jakich
mało" a przy tym swoją - studentkę eks. Pozostaje tylko kupić gany i obrać
barwy naszego nowego gangu oraz zaopatrzyć się w kilka nowych zamków i
łańcuchów. Będzie dobrze.
Kruku
Jea, będzie okej. Wkrótce czeka mnie niemała robótka, trza zamontować zamek
i łańcuch na drzwi, ale nic to. Kibel przynajmniej mamy na wierzchu, będzie
można srać ile wlezie. Gościówa, dupa jakich mało, ma niezłą pozycję (jak
stoi przy kredensie) i godo, że tu spoko. Paru jest tu tylko niepewnych,
ale nie bój freda. Gorsi tylko kolesie Czarusia (Kowalscy ponoć), ale mamy
ich nie wpuszczać - chyba sie kurna rozumie, nie? Patrzać ino, jak wparuje
do nas brudasowy rusek po swe telewizjery i cosik jeszcze. Spoko, dla bezpieki
każdy, kogo znamy, będzie musiał wpierw do domofonu dzwonić, co by mu nie
przydzwonić, bo bez giwery, sztyleta i gazu już ani rusz... I niech mi
ktoś wciska, że wojsko życia nauczy - dostanie "wprdl" od Czarusia i sie
skończy. Co za dupcia... He.
Arek
No. Mamy mieszkanie. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę naszą dupkę.
Sehr gut. Trzydziestka, czy co, ale wporzo. Nie boję się. Nie boję się.
Nie boję się.
Mamy odjazd na LED ZEPPELIN, przyniosłem nawet książkę o tym fenomenalnym
zespole. Cudowni. Gazetka o ciotach rośnie w siłę. Mowgiel często ma ataki,
kończy się atropina. Zajebiście.Grają aż miło chłopaki [ cepelin ]. Pozdrawiam.
Jestem mistrzu w MAMBIE i BEETRISIE, Rut. jest mistrz w TETRISIE, K. przoduje
w Kiełku [ Kuake ].
Sławciu, Mistrz Wunderbaum
27.01.98
Byliśmy na przeszpiegach. Zdobyliśmy wiele cennych informacji. I stuffu.
Mamy cztery telewizory. Pierwszy nie działa. Drugi też nie. Ale za to trzeci
również nie działa. O czwartym nie będę wspominał. Mamy też dwa tunery
satelitarne, jeden radiowy, enerdowską grę telewizyjną oraz worek pełen
wszczepów. Zbudowaliśmy kącik dyskusyjny oraz stos z pudeł kartonowych.
Nasza pani jest nieszczęśliwa - mąż ją bije i z tej zgryzoty zbrzydła okrutnie.
Za to Czaruś wygląda całkiem całkiem - co widać na zdjęciu, na którym uchwycony
w towarzystwie swoich prababek raczy się alkoholem etylowym. Jakby co to
będziemy się zasłaniać świadectwem. Pierwszej komunii. Muzyka techno -
przyszłość? Upadek? Wspominki całą noc. Fajnie było, ale siedzę tu po szóstej
i ciągle nie mogę się położyć spać - zaraz idę na koło z ce plus dla pierwszego
roku. Was soll das heissen?!
Kruku
Mój ostatni wpis był trochu chaotyczny, ale się poprawię. Mało śpimy, wczoraj
położyłem się o szóstej. Rozmawialiśmy o starych czasach, imprezach i tym,
co już nie wróci. Pięknie było. Poznałem kulisy słynnej Sprawy Miedzi.
Zabawy kupa. Jutro przeprowadzka. Oni w ładniejszym pokoju, za to przechodnim,
my, tj. Arek i ja w brzydszym, bo bez dywanu i meble takie jakieś nieładne.
Mały Zonek naszej Dupki to gbur, sylwetka sportowca, czerwona kurtka, chód
marynarza. Wkrótce zamieścimy na stronie skany znalezionych w nowym mieszkaniu
zdjęć. Znakomite. Kupiłem kasetę z niezłym minimal house, ale Pawłowi nie
przypadła do gustu. Dyskutowaliśmy długo o nowoczesnej muzyce i nie tylko.
Tak naprawdę to był całkiem przeciętny minimal. Szcerze mówiąc, do dupy.
Ale i tak będę go słuchał. Zainspirowany Kruque postanowił po sesji stworzyć
własny minimal. Jestem pewien, że będzie to cos dobrego. Życzę powodzenia
w twórczej pracy. Minimal rządzi! No i LED ZEPPELIN. Ale to inna bajka.
W przyszłym tygodniu mam dwa egzaminy, chyba proste. No, zobaczymy. Dziś
naszym gościem będzie Grzesiu, czyli Ja'Mehr. Witamy, witamy. I prosiemy.
To tyle. Acha wyrabiam się w BLOCKOUCIE. Dobra nasza.
Sławek
Teraz na mnie kolej. Nowym mieszkankiem jestem zdegustowany. Ale tak to
już jest, że doceniamy wszystko zbyt późno. Chodzi mi o starą stancję,
z której nie byłem bardzo zadowolony (aczkolwiek jest to uzasadnione).
Właściciele nowej - istna patologia (oprócz pani Marzenki), dresiarze,
kryminaliści, pijacy, koledzy rusków, stare baby, paserzy, brudasy itp.
Trochę mnie to przygnębia, a na dodatek wisi nade mną poważny egzamin,
przeto opiszę wszystko wkrótce.
Arek
29.01.98
Dzień wielkiego exodusu. Wszystko zlikwidowano. Nic nie ma. Pustka.
Trochę kurzu. Nie została nawet jedna kupa.
Kruku
Wszystko się zmienia. My również. Chcąc niechcąc
- zapraszamy do kolejnej części naszej epopei...
...Nowe
U Ludzi (Trzy)
Skok
do Prezesa i Jego Załogi