Powrót do "U
Ludzi 2".
***
U ludzi Trzy ***
Wpierw przeczytaj Występują
3.
30.01.98
Jesteśmy. Po radosnej przejażdżce w trzewiach żuka wypluto nas razem
z całym stafem przed naszym przytulnym budynkiem. Zostawiając nasz dobytek
pod okiem czujnej Olivii zajęliśmy się nieśpiesznym wnoszeniem Było fajnie
ale niestety nic więcej nie pamiętam, bo po krótkim przemeblowaniu roztropnie
zniknąłem, by późnym rankiem zastać towarzystwo w prawie wysprzątanym mieszkanku.
Nastrojowo - bo przy świecach. Na szczęście dla naszego zdrowia psychicznego
już o 17.45 podłączno nam prąd i już jest fajnie. Ole!
Kruku
31.01.98
Zimnno mmi...
Arrek
Przyleciał do mnie na kraty
Biały gołombek skrzydlaty
Spojrzał na nędzne me szaty
Ze smutkiem odleciał w dal
Po cóż mi wolność swoboda
I to powietrze z natury
Po cóż mi dziewczyna młoda
Przedemną więzienne mury
Więzienne mury z kamienia
Ileż młodzieży tam siedzi
Czekają chwili zwolnienia
Głud i tęsknota ich dręczy
Ja tylko jedną kochałem
Serce i życie oddałem
Przez nią mordercą się stałem
A ona niechce mnie znać
Teraz zemnie się śmieje
I za innym szaleje
Co w moim sercu się dzieje
Wie tylko jeden Bóg
Czaruś
01.02.98
Tak, tak. Ostatnimi czasy zaczęło trochę walić temu i owemu. Sławek
na przykład nie wiedzieć czemu wątpi w wartości naszego dobrego-bo-polskiego
radia kolor. Czyni to z uporem godnym lepszej sprawy i co gorsza nie wygląda
na to by zdołał się kiedykolwiek pogodzić z ponadczasowymi piosenkami naszego
kochanego kolorku. Niepokoi mnie również zachowanie mojego współlokatora.
Nie wiedzieć czemu zaczął się nagle nadmiernie interesować temperaturą
panującą tu i ówdzie. Co gorsza nie przyznaje się do swojego kolejnego
zboczenia. Właśnie rozpocząłem pewien eksperyment, który dowiedzie jego
chronicznego uzależnienia. Nie może znaleźć termometru od 3 minut, a już
zaczęły drżeć ręce. Po pięciu minutach zaczął się ślinić i nerwowo chodzić
z kąta w kąt. Zobaczymy jakie symptomy przyniesie czas...
Kruku
Nie ma telewizji, nie ma ciepłej wody, nie ma ogrzewania, a co gorsza...
wsysło nam termometr. Wczoraj próbowaliśmy naprawić dzwonek - nie udało
się, przewód pokruszył się był z zimna... Ale to nie koniec. W końcu jesteśmy
twardzielami na całego. W mrozie wszystko staje się twarde... Ratunku.
Arek
No. Tu Sławek. Ostatnio muszę się uczyć, nie ma mnie całymi dniami, siedzę
u Emilki, gdzie jest ciepło w sraczu i temperatura nie spada poniżej zera.
Niedługo egzamin. Kolejny. Chyba ostatni. Lodówa mrozi, jak szalona, K.
wyciągnął zlodowaciałe jaja. Pechowiec. Po S. - bezlitosnym mordercy -
zostały nam wiersze z pierdla pisane do matki, wzruszające, lecz grafomańskie.
Sporo błędów ort.i int. Rysunki. Znaleziska pozwalają na rekonstrukcję
wydarzeń.
Wczesne lata 80. Młody S. jest uczniem krnąbrnym
i tępym. Wyniki w nauce - mizerne, same dostateczne, czwórka z ZPT, zachowanie
nieodpowiednie. Mamy zdjęcia - twarz psychopaty - wąska kreska ust przecina
bladą buzię, głęboko osadzone oczy łypią posępnie. Nie słuchał mamy, jak
sam wyznał w listach z aresztu. Nie wiemy, co robił jako tzw. nastolatek.
Był człowiekiem wrazliwym, potrafił kochać. Kochał na zabój. Dosłownie.
Kim byla ofiara, tego nie wiadomo. Konkurent? Jeden z absztyfikantów jego
wybranki? Najprawdopodobniej tak. Nie znamy podłoża konfliktu, szczegóły
sprawy są nam nieznane. Kiedy? Gdzie? Nie wiemy. Zabił. Zabił, bo kochał
nad zycie. I poszedł do pierdla. Miał osiemnaście lat. Potem pisał, palił
fajki przysyłane przez zacną mamę, żałował. Dziewczyna postanowiła chyba
zapomnieć. Nikt nie kocha mordercy. No i kibluje do dziś. A my jesteśmy
przeciwni amnestii. Ciekawe, czy pojął, że morderstwo było czynem niegodziwym,
ciekawe, czy został cwelem, jak moi koledzy... Niech ta historia będzie
dla Nas przestrogą. Koniec.
Sławek
Ratunku?
Arek
04.02.98
Eee tam. Wszystko jest w porządku. Zaczęło się robić cieplej, przyszły
pierwsze listy (na razie do Czarusia, ale może przyjdzie coś od naszego
bohatera). Zbiorowa psychoza powoli zaczyna ustępować - Ruta już od pięciu
minut nie patrzy na termometr. Arek wyrzucił śmietniki i nikt go nie dopadł
na klatce schodowej. Po weryfikacji prognoz co do opłat za prąd wyszło,
że nie będziemy płacić pięciu baniek, tylko dwie. Jest coraz lepiej.
Kruku
Właśnie przyszedłem z egzaminu praktycznego z dermatologii. Jeszcze czeka
mnie jutro teoria - ale tym razem czuję się beznadziejnie. Czas pokaże.
Rzeczywiście zrobiło się bardzo ciepło. Już nawet nie muszę nosić kalesonów.
I Sławek też nie musi chodzić w czarnych rajtuzach (zresztą, bardzo go
wysmuklały). Wyrzuciłem zaległe śmieci i o dziwo nikt nie dał mi w ryja.
Nie wiem jak mam to interpretować, ale dla bezpieczeństwa miałem na głowie
czapkę. Widocznie poskutkowało.
Arek
05.02.98
Nasz kochany Czaruś chyba chce nas odwiedzić! Z tego co wiemy, to siedzi
w więźniu, ale z tego co wie nasz dzielnicowy, to nie <evil grin>.
Fajnie - popieramy więc naszą policję, która stoi nam radiowozem pod oknem
i od czasu do czasu wpada pogawędzić o tym i owym. Urodzeni mordercy -
dream comes true...
Kruku
06.02.98
Nie zrażony ucieczką naszego bohatera (a co, miał w pierdlu stracić
najlepsze lata?) przykładem Arkadiusza skończyłem dzisiaj sesję i komisyjnie
puściłem modsima do piachu. Ech. Niech inni (czytaj: Ruta) sobie trochę
popracują. Może dobrze mu to zrobi - od chwili wizyty dzielnicowego z naszym
Rutą poczęły się dziać dziwne rzeczy - wczoraj rozmawiał na przykład z
Sonym Krokietem przez nasz telefon. Wypada dodać, że telefon nie był podłączony.
Być może ze strachu pomieszało mu się we łbie, być może wyimaginowane rozmowy
telefoniczne są skutkiem zimna (które - dzięki Bogu - powoli ustępuje),
być może są skutkiem wczorajszej audycji radiowej, w której Krokiet został
nazwany przez pana prezentera cytuję "wymoczkiem". Niesamowite. Inne cuda
to wypowiedź nowego mutanta wychodowanego w zbiornikach aksotlowych Radia
Maryja - kryptonim "Madzia". Może coś się zsampluje, bo warto. Trzeba nakłaść
po buzi Sławkowi. Czy nadejdzie jutro?
Kruku
Zimno! Sławek i Arek nie żyją, Kruk zwariował, a ja jestem ranny - cięzko.
Pop prawdzie, to miałem te słowa napisać już parę dni temu, ale nazbyt
było zimno, nie było dostępu do komputera, a i ochoty jakby nie było. Teraz
już troszkę cieplej (wiosna idzie), ale tez nowe nieszczęścia na te nasze
biedne głowy się zwaliły - Czaruś wyszedł, nachodzą nas gliniarze, mam
trzeci (ostatni) termin z DSP, potrzebuję zebrać kilka zaliczeń, oddać
dwa programy (już gotowe). Nie jest lekko a uczyć mi się nie chce. Arek
pojechał do domu, Sławek poszedł do knajpy (!!!), Kruk wakacjuje, a ja
bidulka przy komputerze...
Zamówiliśmy karty sieciowe i w poniedziałek przyjdzie mi conieco postawić...
Sam niestety jestem zmuszony to zrobić, ale nic to - jakoś sobie poradzę.
Drugą pociechą w tych ciężkich czasach jest telefon. Darmowy, słyszalność
doskonała, dzwonią ciekawi ludzie, a w potrzebie i ja mogę do kogoś zadzwonić.
Wczoraj gadałem z: Dziadkiem, Czarusiem, Policjantem, Sonym, SapiącąPanią,
Pomyłem, Pomyłką. Fajnie było. Dzisiaj jakoś nie dzwonią, ale może w nocy
przyjdzie im ochota, Sony przecież obiecał...
Mowglie
15.02.98
Jestem! Żyję! Wypocząłem! Mam ochotę! A jakaś ciota wyżarła i wychlała
mi wszystko, co miałem w lodówce! To bardzo nieładnie! Poczekam...
Arek
16.02.98
Mamy sieć. Wszyscy mi dają, ale ja im nie... Ruta wszystko zręcznie
poobciągał i powciskał, ale ntek się nieco buntuje. Za to quaki chodzą
jak zegarki. Drugi rządzi, ale nie u nas. Wakacje. Trochę nudno. Zobaczymy.
Kruku
Po czterech godzinach istnej mordęgi mamy nowy zamek. Ręce tak mnie bolą,
że aż ledwo trzymam nóż do obiadu. Nie obyło się bez blaszek, bez pinezek,
zapałek... a wszystko po to, by przystosować dziś zakupiony "zamek wierzchni
TRC" do naszych drzwi. Okazało się bowiem, iż zakup "w ślepo" okazał się
być wielce pechowy. Nic na wymiar, drzwi w dodatku spaczone... McGyver
chyba by się posrał z bezsilności. Nie, nie, to taki żart. Chciałem powiedzieć
tylko, że Einstein był na tyle bezradny, że uciekł się nawet do jakiejś
teorii względności. Nie, nie, ależ skąd, he, he. Głupi żart. Ja tylko chciałem...
Arek
17.02.98
Piękny dzień nam nastał dzisaj rano. A było to około 10tej (!) bo wiedziony
mym przykładem Ruta położył się spać niebawem po północy. Rankiem zaś okazało
się, że Sławek wyrzucił śmietnik! Tak, był bardzo chory, nalegał nawet,
byśmy poszli wyrzucić śmietnik i posprzątali okruszki. Oczywiście nie mogliśmy
tego zrobić, bo grzaliśmy łóżeczka dla naszego Prezesa kochanego (który
jednak nie pojawił się do późnego popołudnia, a może i wcale). Ogłosiliśmy
więc pikietę przeciwko bezrobociu - w języku naszych bratnich sąsiadów.
Utwierdził nas w tym nowy robotniczy image Ramsztajna na naszej ścianie.
Teraz Sławek próbuje oderwać przymarźnięte parówki, Ruta ślini się przy
kolejnym strip-wedding-organizerze, a Arek błąka się bez celu (i bez wolnego
komputra). Quaka nam trzeba. I roboty...
Kruku
18.02.98
Ups, zapomniałbym... Jeszcze na starym mieszkanku wymyśliłem genialny
konkurs. Jeśli
chodzi o punkty, to wygrał Marcin - a to (jak głosi regulamin) będzie nagrodzone.
Wkrótce. Biorąc jednakże pod uwagę reakcje, to faworytem niewątpliwie stał
się Sławek. Nie przewidziałem niestety, za czołowe miejsce w tej kategorii,
żadnej materialnej niespodzianki. A szkoda, bo "inny raz" nie ma już racji
bytu. Swoją drogą, był to świetny materiał wręcz na pracę dyplomową z psychologii
- a spostrzeżenie to zaskoczyło mnie dopiero w trakcie trwania tegoż zacnego
konkursu. Dobra, o tym koniec. Zamierzam kontynuować słowniczek Niemieckiego
dla defekujących - ciekawe, co na to sąsiad z pieskiem (korzysta z tego
samego kibla...). Dzisiaj rozpowszechniłem naszą stronę... na uczelni.
Zobaczę co z tego wyniknie, ale na pewno nic dobrego. Nie zdziwię się,
jak za miesiąc wszyscy będą się zwracać do innych per cioto, czy też pedale...
jej.
Arek
19.02.98
Dzwoniłem do Pawła Naruszewicza (naszego starego "właściciela"). Jak
zwykle go nie zastałem. Przetelfonowałem do nowych władców... odebrał ichni
wujek. "Marzenka wróci o wpół do piątej, a Artur w nocy dopiero...". Marzenka
nie przyszła... Czyżby wujek zapomniał przekazać? Gaz nam przecież odetną!
Arek
22.02.98
Wróciłem po dwóch dniach nieobecności, a w uludziach ani słowa. Ani
o Prezesie, któren odwiedził nas był w piąteczek, zresztą nadaremnie. Dzięki
temu może odwiedzi nas jutro. Zrobimy mu laskę. Acha, i jest wiosna. Ciepło,
znaczy się. Smutno mi, Boże.
Kruku
23.02.98
No właśnie, mam już własne konto na internecie. Ale go tu nie podam,
bo jeszcze mi będziecie jakie głupoty przysyłać... Znać go będą jedynie
upoważnieni. Acha, byłbym zapomniał - wczoraj nasz srocz świecił przykładem,
pachniał lepiej niż klatka schodowa. To tyle. Pikny dzionek, ech...
Arek
25.02.98
Piękny dzionek - bo wolny. Wczoraj też był piękny - byliśmy bowiem
u Alfy i Omegi - czyli Grzybunia i Myćki. Wyjaśniło się wiele spraw, wiemy
już kto kogo pedałuje, a dzisiaj, dzięki nieocenionej Stanuch wiemy kto
nie ekstra-chuje. Okazało się bowiem, że Dorotka jedzie do Włoch, ale do
Cioci. To prawie jak Prezes, który odwiedził nas wczora na któtko (ciocia
czekała w samochodzie...). Tak, tak, idzie wiosna i wszyscy kopulują jak
szaleni, feromony fruwają w powietrzu. Potwierdzają to najnowsze wieści
o jurnej Madzi i najnowsza wizyta kochanego Grzesia. Troszkę oszalał, bo
stawia sobie Debiana, ale to szaleństwo ma i swoje dobre strony, o czym
może zaświadczyć Arek - dzięki Grzesiowi już każdy ma swój własny kompjuter...
Eeech, wiosna... Na mnie też trochę podziałało, bom był dzisiaj w kościele
i nawet na inaugurację postu spożyłem popielcową knyszę. Yummie knysza...
Kruku
26.02.98
Radość mnie dopadła nieokiełznana, gdym się dowiedział, że
Grzesio ofiaruje mi swój stary sprzęt (choć nie potrafiłem tego
wyrazić...). Postanowiłem zatem w niego nieco zainwestować. Na dobry początek
doszczętnie żem się spłukał na taśmę do stacji dysków. Zamontowałem ją
i dzisiaj. Ba! Nawet działa. Duża, ale ważne, że działa. Miałem dwie jeszcze
dyskietki z czasów wojny, ale mocno zmurszały i ostał się ino Deutschteacher...
Stary dobry program (w sumie na nim mi najbardziaj zależało). Polecam.
Byłem dziś też dwa razy w czytelni (!), ale za każdym razem nie udało mi
się zasnąć. No cóż, jutro ostatnia próba - gdyby nie ona, dawno byłbym
już w domu. Niech to... a w Kolorze po raz 6473837265452363834944-ty leci
sześć główek jakiegoś Lenina. Wspaniała piosenka, la, la, la...
Arek
27.02.98
Zapomniałem jeszcze wspomnieć, że Marcin
pożyczył mi monitor mono oraz twardziela, a dziś otrzymałem od Sławka
cudowną myszkę! Co się dzieje?! Wszyscy we mnie inwestują!!! Na dodatek
Paweł zapewnił mnie, że w tą niedzielę podaruje mi swoje głośniki i CD-roma!
Życie jest piękne. Nie ma co...
Arek
Tu Wunderbaum. Byłem w Jeleniej u kolegi Agima, który siedzi za konsoletą
w radiu Jowisz. Tam jest studio, tanie, dobrze wyposażone. Mój projekt,
LUGBURZ [zapamiętać!] będzie tam nagrywał demo, 4 kawałki w sumie. Wcześniej
rozmawiałem tylko z Agimem o mojej muzyce, opowiadałem, lecz nie potrafiłem
powiedzieć co to jest dokładnie. Teraz Agim usłyszał i objawił: robisz
ELECTRO-POINT, to jasne. Ucieszyłem się, bo nareszcie wiem co tworzę, ale
co to, kurde bele, jest ELECTRO-POINT? A. mówi, że muzyka "punktowa", lecz
nie potrafi powiedzieć kto na świecie to robi oprócz mnie. A może zmyśla?
A moż mu się pomyliło? Nie wiem. Tak, czy tak, stworzę własną odmianę tego
zacnego nurtu- PROGRESSIVE HARD ELECRO-POINT NOISE. Jestem prekursorem...
Jakie to uczucie? Trudno orzec. Nie jest łatwo, odpowiedzialność, wytyczanie
nowych ścieżek. Ciekawe, co na to publiczność. Agim i jego zespół robią
klasyczny TRANCE, bardzo miły, zawodowo zagrany. Na wiosnę będziemy robili
wspólny koncert w kolorze, jak się uda. Boję się, że jestem twórcą niekomunikatywnym,
ciężko będzie bawić się do tej muzyki. Już teraz wszystkich na przyszły
występ serdecznie zapraszam. Acha, usłyszałem najlepszą grupę TECHNO-TRANCE
na tym globie, to KOXBOX. Jestem zakręcony. Istna rewelacja. Polecam. Koniec.
Sławek, prorok PHEPN
04.03.98
Wczoraj Ruta skończył jedną grę dla ciot, zaczął grać w drugą więc
nie pozostało mi nic innego jak zarządzić ewakuację - jestem więc bardzo
niewyspany. Widziałem za to Tytanika i chyba nie żałuję. Moja postać w
adomie jest już mesjaszem i widać powoli światełko w tunelu (czy skończę?
czy nie? - to pytanie zaprząta umysły wielkich planistów, tak więc i mój).
A - i najważniejsze w tym ślinotoku - prezes nie został jednak przyjęty
na rolnictwo - zakpiono sobie z niego okrutnie. Zły losie! W weekend gorzkie
żale w poszerzonym o Michała i Rafała (no i oczywiście solenizanta - Prezesa)
gronie.
Kruku
07.03.98
Niedobrze.Weekend w toku, jutro Międzynarodowy Dzień Kobiet a nasze
cioteczki się nie pojawiły. Nie będziemy płakać, o nie, ale jeszcze pożałują,
że wzgardzili naszym otwartym dla gości mieszkankiem. Nawet Ruta, którego
chociaż bolała dupa i nie posmarował jej specjalną maścią zapisaną przez
Arka, ma smutną minę. Pewnie dlatego, że niewłaściwie zastosował przepisane
środki i "zjadł" (jak twierdzi) pół tubki tego świństwa. My tam swoje wiemy,
nie na darmo w kiblu waliło potem nieludzko i strasznie. A, i jeszcze jedno
- Arek zremisował ze mną w Quaku. Pełen goryczy i wstydu mogę już tylko
rozpamiętywać mój rekord w Adomie i czekać na powrót weny i formy...
Kruku
Właśnie, jutro Dzień Kobiet. Nie, nie ma kobiet. Nie, tylko dwie. Był Rudy
Bolo. Teraz też go nie ma. Nikogo nie ma. Nic nie ma. Był tylko Rudy Bolo...
Arek
10.03.98.
Oto i ja- spóźniony, choć nie opóźniony Michał. Po otrzymaniu wesołego
mejla od woojka Rooty, który mnie wyzwał od ciot postanowiłem nie skorzystać
z Miotka i się urwać, mać. A nie przyjechałem, bo zaspałem na pociong o
1730, zdarza się. Zaspałem też na całą pracę. Zdarza się, too. Ukradli
mi torbę. Zdarza się. W torbie było 70 zł. Normalka. Miałem kaca przez
dwa dni. Eech...
Ale widząc kragłe mięśnie Krooka i czując kupę z ust woojka Rooty,
poczułem sie jak w domu. Może nie swoim, ale zawsze. Pograłem w Kłejka
i muszę przyznać, że gra na myszy rządzi. (Nie mówić Robertowi). Roota
chwali się właśnie, że myśli, ale nikogo tu nie nabierze...
Arek gra lepiej ode mnie w Kłejka. Jeżeli medycyna zabija prawo, to
znaczy, że trzeba się zastanowić nad swoim Życiem.
Następnym razem przyjadę na pewno, bo juz od jutra nie piję alkoholu.
Aha, już niedługo na tutejszej sieci stanie obok Laski Ciocia. Moja
Ciocia.
To by było.
Proszę pozdrowić Sławka, który złamał niepisane prowo dzieci nocy i
poszedł oglądać Słońce...
Pa!
Michał
11.03.98
Tak, tak. Michał w końcu się dowlókł, a dzisiaj odwiedziła nas nawet
Stanuch wraz z młotkiem. Nie było co prawda Ruty, który stawiał kolegom
jądra w akademiku, ale i tak miło pogawędziliśmy. Stanuch spożyła nawet
jednego z moich placków - w ciężkim trudzie stworzonych. Nastrój do twórczej
dyskusji utrzymał się nieco, bo wieczorkiem odbyliśmy ze Sławkiem bardzo
kulturalną (!) rozmowę o przewadze Adoma nad Nethakiem / Nethaka nad Adomem
(niepotrzebne skreślić). By uczcić dyskusję zagrałem w Adoma (perspektywicznie),
ale mnie zabili.
Kruku
PS: Kupujemy karawan. Okazja - tani, przystosowany do konduktu, żuk. Piękne
okienka i w ogóle szyk.
12.03.98
Cali drżymy. Był już u nas Kosma. Szukał Siergieja. Przyjdą wkrótce
po stuff i będzie dobrze jeśli ujdziemy w jednym kawałku. Nie ma medali.
Ani plakietu. Nie ma się gdzie schować...
Kruku
13.03.98
Pij Jagermajstera bo
Jagermajster to nie placebo
Ach!
Jagermajster to nie kwach
Więcej go
Jagermajster to jest to
(c) Wunderbaum
Byliśmy wczoraj w knajpie. W Stańczyku. Piliśmy Jagermajstera. Dostaliśmy
próbówki analne, ale mi moją zabrała pani. Potem poszliśmy do Tawerny.
Staliśmy trochę. Mają fajny kibel. Na końcu był Szalony Koń. Wyrwaliśmy
mnóstwo lasek - chociaż nie były tego warte. Fajnie było. Dziękujemy ci,
Kaczy. Ech...
Kruku
23.03.98
Chcą nas zabić! Na zaraz mam oddać analizę z Interfejsów, wycinek rzeczywistości
z Systemów, 10 zadań z Orakla, prackę z Wolności-Równości-Braterstwa, sprawko
z Miernika, erpeca + sprawko. W dodatku poniosłem wielką porażkę kierowniczą
podczas pierwszego spotkania mojej grupy roboczej - NIKT się nie pofatygował!
Cioty, wyzyskiwacze i inne złe ludzie. Mroczną rzeczywistość osładza mi
tylko nowy procesorek oraz paczka niezrównanych dyskietek w ślicznych wiosennych
kolorach, za którą dziękuję Arkowi.
Kupa.
Kruku
25.03.98
Zrobiliśmy wczora sieć u Arka. Co prawda Ruta nie ma chwilowo ipxa
pod dosem, ale nic to - czas zaradzi i temu. Wkrótce telefon - brygada
Sławek+Ruta ściągnęli długi od Naruszewicza i mamy na kaucję. Byliśmy z
Arkiem u Marzenki. Już przez telefon powiedziała, że jest sama, a kiedy
przyszliśmy pośpiesznie wygoniła koleżanki i rozkraczyła się na foteliku.
Niestety - w pobliżu kręciły się jakieś dzieci (a nie wzięliśmy ze sobą
Ruty, który na pewno by się nimi zajął). Niepocieszeni zapłaciliśmy i poszliśmy
się nauczać. Takie jest życie.
Kruku
Ile bym dał, by jeszcze raz ujrzeć rozkraczoną Marzenkę. Ach, jak ona to
pięknie robi. Nawet specjalnie założyła czarne rajtuzy i krótkie spodenki.
Artura, całe szczęście, nie było. Przy nim trzyma nogi razem, a ja tego
u niej nie znoszę. Faktycznie, były dzieci, które wyglądały jak małe cygany,
i wspólokatorki, które się pospiesznie wyniosły. Ale i tak warto było popatrzeć.
Potem poszliśmy z Marcinem na dżudżitsu, gdzie wszyscy są niezmiernie mili,
kłaniają się sobie i wykręcają ręce, a nawet wkładają palce w oczodoły,
czego miałem zaszczyt doświadczyć - tzw. "kontroler". Fajny. Będę tam chodzić
mimo ceny, bo czuję się dzisiaj bardzo odważny. Niestety, nie miałem okazji
temu dowieść, bo wszyscy przechodnie uciekali, a policjant nawet przeprowadził
mnie przez ulicę. Ja naprawdę tej bomby nie podłożyłem!
Arek
31.03.98
Kończy nam się powoli marzec, skończył się cukier, idzie wiosna, niestety
rośnie ilość szkolnych obowiązków. Sesja idzie. Na dżjudżitsu strasznie
się zmachałem, bo mieliśmy "walkę w parterze". Bardzo męczące, prawie tak
jak pakowanie w dupę, które Ruta ogląda na tych swoich zakazanych kanałach.
Na szczęście po przyjściu do domku zrobiłem wspaniałą kupę w naszym kochanym
kibelku a potem dosłodziłem sobie życie Rambem Drugim. Żeby przeżyć trzeba
walczyć. Będę żył z dnia na dzień...
Kruku
Tu Sławek. Informuję, że wykręciłem coś ze 730 000 w Nethacku (Rzezimieszkiem),
przez co znalazłem się w panteonie najlepszych. Mówi się, że Prezes zrobił
sporo Czarodziejem (ponad pół bańki, a może i więcej). Prezes osiągnął
też dobry wynik Turystą (200 000 +) - chylę czoła. Warto wspomnieć też
o Michale, który choć Walkirią (sic!), to też ponad siedem stówek. My wiemy,
co myśleć o Walkirii, Olivia zrobiła 25 000 tąże postacią w swojej pierwszej
grze, a to przecież Kobieta. Trochę jej z Arkiem pomagaliśmy. Sugeruję
więc Niektórym, by przestali ciotować ciotami. Howgh.
Sławek
01.04.98
Właśnie spojrzałem na swój ostatni wpis i chciałbym już na wstępie
dodać, że to co napiszę nie jest ani trochę tendencyjne.
No więc - przed chwilą [19:49] zrobiłem kupę. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego,
ale już po fakcie wdałem się w dyskusję ze współlokatorami, której wynikiem
będą poniższe rozważania.
Ale powróćmy do kupy. Nie była to kupa skończona. Każdy z nas miał kiedyś
przyjemność zrobić kupę skończoną (zupełną?), ale dla nieszczęsnych, których
ta rozkosz ominęła wyjaśnię pokrótce: Kupa Skończona to kupa, po stworzeniu
której wyrastają nam skrzydła. Wydaliliśmy z siebie całe zło tego świata.
Nieświeży bigos. Hemoroidy. Inne syfy, których nikt nie ważył się nazwać
po imieniu. Jesteśmy młodzi, nieśmiertelni i nieskalani. O takiej właśnie
kupie marzy każdy człowiek o przepełnionym żołądku i cierpiących jelitach.
Do ustępu wkroczyłem z zamierzeniem wykonania takiej właśnie kupy.
Niestety. Pomimo obiecującego początku (nie mogło być inaczej, pracowałem
nad tym przez cały dzień) koniec był żałosny. Nie żebym się nie starał
- robiłem co mogłem (dosłownie). Po prostu nie wyszło. Każdemu się może
zdarzyć...
Oczywiście, że może, ale DLACZEGO? Co było przyczyną tej haniebnej porażki?
Szalejące wiosenne hormony? Niewłaściwa dieta? Zbyt dużo telewizji? Zwiększona
aktywność słoneczna? Czyżby oznaczało to (za DrRutą) Klimakterium*!?
Nie wiem, wolę nie myśleć o najgorszym. Uda mi się następnym razem. Na
pewno. W końcu w pracy mnie chwalą...
Kruku
* - nawet Dr Arek nie wie co to znaczy, a DrRuta odmówił dalszych wyjaśnień...
03.04.98
Mam nowego linuxa. Spędziłem nad nim całą noc, ale warto było. Nethack,
nowe kde i mnóstwo cytrynowa siła. Żeby było jeszcze weselej - wrócił dzisiaj
zaginiony Ruta (którego wczoraj intensywnie poszukiwaliśmy ze Sławkiem,
Arkiem i Kaczmarkiem. Powiedział, że jutro przyjedzie do nas Prezes i Rafał.
Bardzo się wszyscy cieszymy...
Kruku
04.04.98
No dobra, przyznaję się. Wiem co to jest klimakterium, ale nie
zdradzę, bo byście poszaleli. Nie ze szczęścia, bynajmniej...
Arek
16.04.98
Święta, święta i po. Wiele zmian. Na lepsze i gorsze. Prezes zdradza
nas dla jakiejś (podobno) kobiety. Sławeq zlokalizował i zniszczył źródło
smrodu w naszej kuchni. Właściciele obiecali poprawę. I najważniejsze:
odbiliśmy z niemałym trudem laleczki fuhrera. Jest już soundtrack - re-we-la-cja!
Wersja włoska z bardzo profesjonalnym dabingiem. Przypominamy sobie z dawna
zapomniane fakty historyczne. Wojna - ciężkie czasy... Ech.
PS. Dzięki lekturze mądrych książek wiem co to jest klimakterium.
Na szczęście udało mi się ostatnio zrobić całkiem niezłą kupę...
Kruku
17.04.98
No cóż! Nie mam już sily sluchać tekstów typu " Masz usta stworzone
dla kutasa " . Wiadomo kruku raczy nas soundtrack'iem z laleczek fuhrera.
A fu.
Ale nie jest źle . Ruta ciota właśnioe przyniosła nam film od Jamera
(oczywiście dla kochanego Prezesa). Cały cd mangi ofcourse porno. Ech jyż
nie mogę.
Ojciec
"niezwykłe pozy - coś takiego trzeba najpierw wymyśleć a później
jedynie narysować"
Wreszcie nas odwiedził nasz Ojciec umilony. I Andrzej z Bezimiennym
Kolegą. Naciągnęli do woli. Na kilka chwil nasze mieszkanko stało się bardzo
przytulnym miejscem (z jednego pokoju dobiegały odgłosy pracy oficerów
SS i gestapo, w kuchni można było podziwiać bezgłośną wizję lokalną a w
drugim pokoju odbywała się degustacja Mangi XXX Collection). Mnóstwo wielka
rozpusta!
Kruku
04.05.98
No, coś tu mizernie ostatnio. Ale trudno się dziwić. W końcu sesję
mamy, uczymy się. Czasem tylko ktoś się odezwie (lub w nocy krzyknie przez
sen), pójdzie coś przekąsić, albo do ubikacji. Poza tym, cisza... O, Paweł
się zesrał... Na zdrowie... (Uuu, jak pociekło!)
Arek
09.05.98
A był to maj, dziewiąty, tysiącdziewięćsetczterdziestypiąty. Podobno
w laleczkach firera pani robi kupę jednego z panów. Klasyczny przykład
filtrowania istotnych informacji przez nasze skromne, czarno-białe pudełko
kłamstw. Za to bojler mamy nowy i duuuuży - grzejemy więc, ile wlezie -
oczywiście na tyle, ile pozwala nam szczelny rozkład zajęć. Pociotek. Pociotek.
Pociotek. Lepiej się nie zatrzymywać, bo Sławeq nie śpi...
Kruku
10.05.98
A babci Marcina życzę kolejnych 118 lat... Niechaj żyje nam!
Arek
16.05.98
Piękny i miły jest dzisiejszy dzionek. Co prawda cisza zaległa w uludziach
i opinia publiczna nie wie o naszych ostatnich wyczynach, ale może to i
lepiej? Tymczasem nie wydarzyło się bardzo wiele:
-
Pomimo szumnych i buńczucznych planów nie byliśmy w knajpie
-
Pomimo [patrz wyżej] ... zagrzęźliśmy z pracami nad pociotkiem (do czasu!)
-
Chociaż sesja się zbliża, nie osiągnęliśmy stanu permanentnej gnozy :(
-
Nie umyliśmy naczyń, nie posprzątaliśmy, nie obaliliśmy żadnego systemu
ani Systemu
-
Nie słuchaliśmy Maryi :<
-
...ani radia kolor 8<
-
Ponadto Ruta twierdzi, że nie robił od dawna tych swoich odrażających świństw,
ale ja tam mu nie wierzę...
Być może nadejdzie jutro - a z nim wiele zmian. Przekujemy miecze na lemiesze,
weźmiemy się w garść i inne takie. Patrząc jednak na obecny stan pogody
nie wydaje mi się. Za dużo wisi w powietrzu...
Kruku
17.05.98
Serce roście. Napisał do mnie niedawno Bob z dalekiej Australii. To
już pierwszy odzew na nasz przekaz skierowany do wszystkich ludzi
na ziemi. Niedługo trzeba będzie założyć licznik. Wracając do Boba - być
może nawiąże się między nami nić porozumienia i współpracy (oby). Wkrótce
macki naszej sieci oplotą cały świat... <evil grin>
Kruku
PS. Zgodnie z tradycją, dziękuję Sławkowi
[->Olivii] za cudowną koszulkę z pentagramkiem o bajecznie wakacyjnych
kolorach.
21.05.98
Po pierwsze, też chcę taką koszulkę - najlepiej niebieską (może wpadać
w błękit). Dopuszczam brak pentagramu (może hologram?). Po drugie, Bob.
Po trzecie, nie idzie mi na studiach... co, już to znacie? Emm... Po czwarte,
tworzymy nowy zestaw zapachów - parę miseczek, trochę talerzy, jeden nóż,
dwie łyżki, fusy z dwu herbat sypanych, plaster cytryny, plesń zielona,
plesń brązowa, woda... proporcje tajemnicą.
Arek
Tu Sławek. Dawno nie pisałem. Jestemy podekscytowani pojawieniem się Boba,
kolegi z Antypodów, poza tym trochu u nas brudno. Robimy grę - Pociotka,
lecz prace stanęły ostatnio. Ale edytor leveli już jest. Troczę tajlsów.
Całkiiem ładne mi wyszły. Mój hard-pointowy projekt rozwija się jakby niemrawo.
Partner mój, Żarówa nagrywał płytę z HURTEM w Rzeszowie, miksowali ich
kolesie z Agressivy 69, rozwalił kamerę przy kręceniu teledysku, popłynął
na 40 baniek, czy co koło tego. Nie mamy kasy na studio, a co najważniejsze
- materiału. Więc pracuję, a hard-point przestaje być hard-pointem, bo
idea ewoluuje i robi się coraz bardziej psychodelicznie. Projekt przyjął
nazwę ZRUTY. Zostałem też poproszony o występ goscinny na nagraniu demo
zaprzyjaźnionej kapeli. No, zobaczymy. HARD-POINT rulez!
Sławek
24.05.98
Tu Sławek. Nie pisałem chyba o tym, że zrobiłem w Nethacku 1530000
rougiem i 1670000 archeologiem. Poczekam na konkurencję, nie spieszy mi
się. Nie ma "si", ktos będzie musiał popoprawiać. Nie o tym chciałem jednak
dzis pisać. Jest to opowiesć, ktorą tłamszę w sobie od dawna, lecz nie
wiem, czy wysłuchanoby mnie z ochotą...
Chcę poswięcić ten wpis mojemu pierwszemu synezatorowi, którego już
nie mam i żałuję. Roland Juno-1. Urodził się w odległej Japonii, w 1986
roku. Dawno, ale działał doskonale. Był piękny, szary z elementami niebieskiego
i czerwonego. Leciutki, cztery oktawy klawiatury, wystarczało w zupełnosci.
Miał poręczne kółeczko alpha-dial, ułatwiające edycję brzmień i nie tylko.
Dzięki niemu dało się uzyskać wszystkie potrzebne bźźźź...gźźźź...pććpćć..
typowe dla starego, analogowego sprzętu. To brzmienie miało swoją tożsamosć
- delikatne tła, potężne basy i wszelkiego rodzaju odgłosy nie-z-tego-wiata.
Poznałem go dobrze, byłem w stanie zrobić każdy pożądany dźwięk, łzy napływają
do mych oczu, gdy przypomnę sobie radosne chwile spędzane z nim. Nie tylko
ja mylę, że jest fajny. Wielu sławnych go używa (lub Juno-2, wersji z pięciooktawową
klawiaturą): The Prodigy, The Shamen, Pentatonik, Joey Beltram, Human Resource
etc... Czasem jeszcze mi się sni. Sprzedałem go i kupiłem Yamahę TG-55,
która jest OK, ale nie żebym za nią przepadał... Żałuję, oj, żałuję. Nie
wiem, co mogę dodać. Kończę więc, żegnam się i zapraszam na szykujący się
tekst o klawiszu, który z Arka uczynił muzycznego geniusza - Teisco 110-F.
Acha, projekt muzyczny zmienił nazwę na ZRUTY, lecz materiału nie przybywa,
to jest tyle (dokładnie) się pojawia, ile odpada i idzie na smietnik. Kolega
Żarowa przychodzi w srodę na mały dżem, może co powstanie. Póki co wydaje
mi się, że muzyka ZRUTY jest trudna i odrobinę męcząca. Może mój wioslarz
tchnie w nią duszę? Szkoda, że na koncie nie wystarczy miejsca na mp3 lub
łejwa, bo bym zamiescił. To tyle.
Sławek
26.05.98. tu kruku. nie mam netskejpa - nie bedzie polskich liter.
inne litery beda. nasi wlasciciele wiedza juz ze wkrotce powstanie u ludzi
4. nie ciesza sie zbytnio - traca w naszych osobach nieoceniona pomoc techniczna
(wczoraj podlaczalismy arturkowi modem - nie omieszkalismy wyjsc nie zamykajac
polaczenia...). dzisiaj rozerwalo dwoch gosci, ktorzy chcieli trotylem
wysadzic pociag. na kilkanascie metrow. jutro lernuje caly dzien - juz
mnie boli glowa. za to - jak dobrze pojdzie, to 4tego czerwca rzucam szkole.
wiwalavie. kruku.
30.05.98
Idzie nowe. Co prawda szkołę rzucam 10tego, ale do tego czasu laska
nie będzie tym, czym się wydaje. Czym będzie? Legią Albo Syndykatem Katów
Abecadła? A może Ludową Akcją Splamionych Krwią Antychrystów? Zobaczymy.
Bob nie pisze. Jak żyć? Jak żyć -- przepojony wielką niemocą i niepokojem
egzystencjalnym wybieram [czyż można uwolnić się od tego wyboru?] opcję
quit and save. Dobranoc.
Kruku
Brednie, powiadam... Same jeno brednie. Dajcie mi tego, kto wymyślił wrzesień...
Co za głupi miesiąc.
Arek
01.06.98
Dzisiaj dzień dziecka. Pan kontroler próbował mi zrobić prezent ze
specjalnego kwitka, a Stanuch (z Ewą) nagrodziły moje trudy wciśnięcia
kilku klawiszy kilkoma butelkami przepysznego napoju. Mam nadzieję, że
pan Kruczek od Orakla również będzie pamiętał o moim święcie... Póki co
nie jest najgorzej - wszystko idzie do przodu, w środę znowu będę bogaty
(niestety po raz ostatni w tym semestrze).
Arek poczuł się w nocy zmęczony: poszedł spać i kazał się obudzić za
25 minut... złe to czasy dla medycyny jeżeli jej studenci pozwalają aż
tak folgować swoim pragnieniom. Na szczęście tylko oni - Ruta dzielnie
reprezentuje studencką brać tarzając się w stosach kser przeróżnych bredni.
Sławek WCALE nie jest wypoczęty. Ja też niedosypiam. Wstyd Arku - wstyd.
Kruku
04.06.98
Jest mi bardzo wstyd, tym bardziej, że nikomu nie udało się mnie obudzić
(przynajmniej ja tych starań nie pamiętam...). Wstałem rano... a słoń-furiat
był przy mnie wtedy zerem... Aaaaaarrrrr!!! (i żadna ciota nie przykryła
mnie kocykiem...). Następnej nocy zdążyłem się jeno przykryć kołdrą, a
już musiałem wstać, bo raziło mnie Słońce. W kolejnej dobie (bo trudno
to nazwać dniem) nawet nie pościeliłem łóżka - ha! I w tym stanie zaliczyłem
dwa kolokwia i egzamin. Potem byłem już bliski przejścia w stan anty-snu
i... jakoś mi się urwał film... Jak zwykle obudziłem się w dżinsach, jak
zwykle "leżał" na mnie kocyk - kurzu, i jak zwykle byłem "umyty" - jak
zwykle, trzy dni temu. Dziękuję wam - przyjaciele (którzy wstają na Bundy'ego...).
Arek
05.06.98
Prosimy - zawsze możesz liczyć na przyjaciół.
A nawiązując do egzaminów - wszystko zlikwidowano. Jeszcze kilka wpisów
i formalności i witajcie ostatnie wakacje. Byłem dzisiaj na ważnej rozmowie
z moim potencjalnym pracodawcą (być może zajmę się wkrótce internetowym
stręczycielstwem). Mamy (ja i przyszły mój wspólnik) wielkie plany. Drżyjcie.
Kruku
08.06.98
Gratuluję i szczerze mówiąc (choć nie powinienem)... ogromnie zazdroszczę.
Szkoda, że ja nie rozwinę tak skrzydeł.
Arek
[...]
To już koniec. Podwijając ogony urywamy się z Arkiem pozostawiając zdezorientowanego Sławka wśród ruin,
zgliszcz i kup. Oczywiście śmieci. Ruta dokończy dzieła - kilka rachunków i zobowiązań wobez Arturka nie powinno
mu sprawić kłopotu.
Ruszam na wakacje i moja noga nie postanie więcej w tej przemiłej okolicy. Czaruś
wychodzi za dobre sprawowanie, a na Sienkiewicza nie ma miejsca dla nas dwóch...
Kruku
Powrót
do źródeł...
...lub skok do U_ludzi4!