U LUDZI IIII - z otchłani nicości

W zasadzie się znamy, ale ponieważ lubimy występować, zrobimy to po raz czwarty...

16.11.98
Było to trzy dni temu. Świeciło słońce, trochę wiało, kupa była taka pachnąca.... Sielanka. Zachciało mi się rewolucji. Otworzyłem puszkę. Pandory. Zachowałem się jak ostatni gówniarz. Chciałem mieć większego twardego - no i - doigrałem się... Dwa miesiące uleciały w nicość w tłumie ginących bitów. U ludzi 4 przestało istnieć w jednej chwili. Niebo zasnuły chmury. Zaczęło się.

Jestem stary - więc nie potnę się. Przeżyłbym jakoś stratę. Nie wiem jednak czy przeżyją ją moi bardziej odpowiedzialni koledzy - Kaczyna, który dzielił się z nami swoimi rozterkami i mądrością życiową, Arek - którego nic prócz Wielkiej Katastrofy nie mogło dobić bardziej, Ruta - który jak wiadomo wszystko ma w swojej przepastnej dupie. O Prezesie nie wspominam, bo jego światopoglądem nie zachwiałoby nawet trzęsienie ziemi. Może mi wybaczą - nie wiem - może wybaczy mi Bóg i Historia... Koniec końców - zostałem wbrew swej woli zabójcą swojego własnego dzieła. Farewell U ludzi 4.

[5 minut ciszy]

Co się stało, się nie odstanie. Nie czas żałować róż, kiedy boli dupa. Pozostaje mi tylko spróbować przywrócić nieco wspomnień w postaci miernego (w porównaniu z oryginałem) streszczenia. Nie będzie ładne ani składne - ot w miarę moich skromnych parametrów...

Kruku
A ode mnie (Arek): jak ty komu, tak mu kij w dupe.

STRESZCZENIE [u ludzi IIII przed formatem]

Wprowadziliśmy się w niekompletnym składzie - Ruta zniknął, a właściwie, to w ogóle miało go nie być. Była mowa o Ojcu - który postanowił porzucić leśną głuszę, ale kupił komputer i z ledwością starczało mu na imprezowanie. W międzyczasie wróciło nasze czarne marnotrawne, które przypomniało sobie, kto jest Panem i zrozumiało, że Jamer nie zapewni mu należytego traktowania... Mieszkamy więc w starym składzie, ale nieco przetasowani. Sypiam ze Sławkiem - spoważniał, poszedł do pracy (gdzie go chwalą). Poza tym jest świetny w łóżku. Mieszkamy w malutkim pokoiku, którego zielone ściany przypominają nieco klimat dziadkowej nory. Arek zamieszkał z Rutą w pokoju gościnnym - jest duży, przestronny i ma dwa komputery. Tu zwykle siedzimy i robimy syf (co pozwoliło mi docenić uroki mieszkania w mniejszym pomieszczeniu).

Mamy już multimedia (po jakimś miesiącu mój ojciec dowiózł tv), po części w kuchni - gdzie wreszcie można przygotować i spożyć posiłek przy akompaniamencie pana z tv-shopu. Od czasu do czasu można również czegoś posłuchać (sądziedzi są do tego zmuszeni) mptrójek, grupy 3metry lub innej doskonałej muzyki. W quaka gramy coraz rzadziej (chociaż warunki nieco się polepszyły) - pewnie dlatego, że koledzy zaczęli się wyrabiać. Zwłaszcza Kaczyna [którego docenili już Indianie Hopi]. Jego awatarem jest oczywiście Sławeq. Magister - ma już papier i w ogóle. Może mu dorównam, ale tylko jeżeli jakiś cud pozbawi mnie FF7, Descenta i innych rozrywek podsuwanych mi przez szatana. Pocieszam się, że Grzesio swoją pracę tylko "widzi", a o Rucie nie wspomnę... Za to Arek poczuł się źle, bo nie miał pracy obowiązkowej, więc wziął sobie dwie(!) prace z własnej woli. Niech mu ziemia lekką będzie...

Mylił by się ten, który wyobraża sobie naszą egzystencję jako ciąg posiłków, rozrywek, defekacji oraz snu. W chwilach wolnych, korzystając z twórczej weny i aby ogrzać nasze przemarźnięte kości tworzymy. Tworzymy co nie miara - w ciągu brakujących dwóch miesięcy zdążył powstać GeysBand. Na razie wyprodukowaliśmy tylko dwa covery Kelly Family, ale za to jeden z nich spolszczyliśmy (oczywiście w trosce o polskich fanów Kellysów). Spróbowałem również kariery solowej - powstał demoniczny cover "Musimy Siać" Ojca Piotra. Niestety, nasza twórczość zajmuje sporo miejsca, minie więc trochę czasu zanim wrzucę ją na sieć. Kaczyna tworzył nieco grafiki, Ja z Michałem pebeemowaliśmy (soon online). Ruta rzeźbił wiżuala pod KDE. Arek cyzelował desktopy i robił inne rzeczy... Większość twórczości pochłonął żywioł zniszczenia, ale postaram się wkrótce zaprezentować to, co się ostało.

Oprócz twórczości metafizycznej i cyfrowej udzielaliśmy się fizjologicznie. Powstał Kupon[TM], w którym notowane są nasze wzloty i upadki. Piątkę dostał oczywiście tylko Prezes (sam sobie ją zresztą postawił). Ja może piątki nie miałem, ale za to robiłem kupę regularnie i nie zdarzały mi się żenujące serie zer i jedynek takie jak niektórym. Niestety nasz kibel nie miał półeczki i ciężko było oceniać wygląd (obiekt znikał z pluskiem w wodzie i jedynym kryterium było samopoczucie producenta - na szczęście wszyscy okazali się odpowiedzialni). Dopiero Arek zniweczył nasze plany co do wykonania szczegółowych statystyk na podstawie zgromadzonych danych - huncwot "znudził się" Kuponem[TM] i zaprzestał wpisów. Niecnota.

Pisząc o naszym nowym mieszkanku nie można nie wspomnieć o naszej pani właścicielce. Pani Ola nie jest u nas częstym gościem - właściwie, to gdybyśmy się jej nie przypominali, to pewnie nie przychodziłaby nawet po pieniądze. Nasza właścicielka cierpi bowiem na paranoję i lęka się, że zostanie osaczona i uduszona przez studentów - strach ten zaszczepiła jej nasza sąsiadka, która chociaż wychowała dwa tuziny dziatwy, ślubowała, że prędzej da się pociąć, niż puści syna na studenta. Co miał więc biedny Gruby (ze zmartwień żarł za dużo słodyczy) Maciek? Ano, został alfonsem. W wolnych chwilach między posiłkami i odcinkami wenezuelskich seriali sprowadza więc swoje dziwki na naszą klatkę schodową i rozmawia o życiu. Kto, kiedy, za ile, dlaczego nie zapłacił, i jak go zmusić... Ciężkie czasy. Jak wiadomo o interesach nie rozmawia się w domu, znamy więc wszystkie szczegóły. Maciek wie o tym, że my wiemy i nawet próbował mnie zwerbować (ciekawe w jakiej roli?), ale mu nie wyszło. Koniec końców - nie mówię mu dzieńdobry. W przeciwieństwie do pani matki i reszty sąsiadek. Nie ma jak rodzinna atmosfera panująca w naszej klatce...

Kruku
...

22.11.98
Arek ciotuje i kręci mu się w głowie po nowym winku. Moja rodzina zaczęła przywozić mi wino, co pochwalam. Jest coraz lepsze. Szkoda tylko, że Prezez nie załapał się na nie - udało mi się zastać go po powrocie z giełdy, ale był nie w humorze. Kupił mnóstwo krapu - połowa nie działała. Działał film ze stajni Blackboard Jungle - wyjątkowo krapiaty. Zostawił. Sławka nie ma - Olivia znowu sprowadza go na złą drogę. A już się prawie ustatkował - pracował, kupował czipsy i piwo, roztaczał nad nami ojcowską opiekę. Zmarnują nam chłopaka...

Kruku
23.11.98
Czarna seria, najpierw "U ludzi", potem dysk Arka, Pociotek, a teraz spora czesc mojego edytora (vqt++). Zachcialo mi sie kurwa KDE1.01, zainstalowalem, nie zauwazylem, ze skonczylo sie miejsca na dysku, siadlem dzis do pracy, by juz, juz prawie konczyc prace nad czescia dotyczaca edycji tekstu, gdy... "Cannot open pipe", xwpe sie wywalil, pozostawiajac pustke, po plikach nad ktorymi ostatnio pracowalem. Pracowalem oczywiscie nad plikami najwazniejszymi, wiec musze wracac do bardzo starej kopii bezpieczenstwa - tydzien pracy jak psu w dupe wsadzil.
Mowglie
24.11.98
Dzień rozpoczął się porannym quakiem. Wyrwałem chwasty (wracam do formy?). Dokonałem również kolejnej (~10 licząć od wprowadzenia się na Stalową) instalacji windoza. Rzygam już tym wszystkim, ale Billi może mnie już zatrudnić - potrafię wyrecytować z pamięci treść wszystkich requesterów. No - czas do roboty... Po raz kolejny wywaliłem większość gier i ruszam do ntka - zamierzam postawić wiżuala i po raz trzeci(!) rozpocząć pisanie pociotka...
Kruku
25.11.98
Ruta jęczy, bo chce mu się kupę. Nie ma papieru - więc albo pójdzie do sklepu (ha!), albo dostanie zero w Kuponie i wymiotów kałowych gratis. Wreszcie przestanie wysyłać nas na mróz i poniewierkę... Aby go zmobilizować puszczam mu na pół gwizdka doskonałe GOA trans z serowej składanki. Rankiem wypadł mu od tego przez nos kawałek mózgu (jakiego mózgu?) za przyczyną czego spalił nasz cudowny czajnik. Teraz herbata zyskała niepowtarzalny aromat. Podwaliłem pociotka - jest już szkic OOA. Oby tak dalej.
Kruku
Tu Sławek. Nie sposób streścić w kilku słowach tego co zdarzyło się od początku pażdziernika (czy K. wspomniał, że sformatował dysk z naszym logiem?). Pamiętam co się stało jak przez mgłę... (purple haze before my eyes). Byli koledzy Arka z Niemiec - teraz i nasi przyjaciele serdeczni; może pojedziemy w czasie przyszłych wakacji z Krukiem na festiwal Rock Am Ring - to rzut kamieniem z miejsca gdzie mieszkają. Mówiło się też o wspólnym sylwestrze w Pradze, ale chyba straciliśmy ochotę na tę zimową wyprawę. W tak zwanym międzyczasie obroniłem pracę magisterską, zatrudniłem się w studium reklamy i w szkole językow obcych. Przy okazji poznałem mnóstwo interesujących kobiet, ale nie skorzystałem, bo wróciła do mnie Olivia. Czyli ponownie wszystko w porządku (koledzy zarzucali mi, że jestem ponury i cały czas mówię o dupach). Osoby ważne w tamtym okresie to Iwonka: lektorka ze szkoły języków, bardzo sympatyczna, 26 lat, przypomina mi trochę Kubusia Puchatka a trochę Tygryska, mieliśmy się ku sobie, ale jednak to ona była stroną inicjatywną (czy można tak powiedzieć?); Edytka, spotkana w knajpie, oczko w głowie Thomasa, kolegi z pracy; Ania, studentka pierwszego roku w studium reklamy - bardzo mnie nakręcała i ubierała się ładnie specjalnie dla mnie, młoda. Będę je dobrze wspominał, już łza wzruszenia spływa po moim policzku... Mogłem znać się na kobietach jeszcze bardziej (ale czy to w ogóle możliwe?). No, nic. Nie narzekam (chociaż zdarzało mi się). Prezes odwiedzał nas często i jeszcze pojawi się nie raz - studiuje na dwóch fakultetach. Zbliżyliśmy się do siebie, ale laski zrobić nie pozwolił. Trzeba zasłużyć. Tydzień temu miałem straszny wypadek samochodowy. Nic mi sie nie stało na szczęście, ale jeszcze jestem trochę obolały. Dwie osoby miały pecha tego dnia - obecnie przebywają w szpitalu. Samochód na złom. Teraz nam wesoło, bo mamy sporo mptrójek, przeważnie psychedelic trance. Jak będzie o czym pisać, to napiszę, na razie to wszystko. Pa.
Sławek
26.11.98
Stało się. Po raz pierwszy w mojej karierze informatycznej zjebał mi się twardy dysk. Zgasło swiatło, dysk zrobił wziuuuut, wziuut, wziut i wysypał całą masą Bad Sektorów. Prawdopodobnie zrypał się tylko jeden nalesnik (z trzech) ale nawet tego nie mogę być pewny. Cholera niczego nie mogę być pewny. Idę w niedzielę zakupić nowy. A co, nie mam pieniędzy, nie mam. Święta idą, ja nie mam pieniędzy ale idę kupić całkiem nowy dysk za >600 zł.  Będzie więc W95, będzie NT i będzie Linux (oraz wielu innych gosći). Będzie makowiec, kołduny oraz kutia i barszcz z uszkami.
Wesołych Świąt, życzy
Jamers
27.11.98
Byłem na sieci. Ankietowałem się w Tecie, ściągnąłem trochę szitu o SNMP (po raz nie wiem który to samo) i co najważniejsze: znalazłem mnóstwo materiałów o Mylene Farmer! Mamy więc wszystkie teksty po francusku (cudowny język, szkoda że nic nie rozumiemy), mnóstwo zdjęć, dwa kompetyszyny i najlepszy (desanchante?) tekst po angielsku. Sławeq spędził pół nocy na nauce śpiewu - umie już kilka linijek. Ja, niestety, musiałem zająć się eklektycznymi soundtrakami mangowymi od Grzesia. Kul - mam ~10 wersji Fly Me To The Moon i mnóstwo innego rege, kantry, techno, jap-popu, dżezu i symfony. Mptrójki mnie zniszczą...
Kruku
28.11.98
Nie pojechałem do JG, bo zaprosili mnie na andrzejki, ale chyba nie pójdę. Boli mnie (wiadomo co...). Już dziś zaczynam pisać teksty do kącika Mylene Farmer, która oczarowuje nas swoją muzyką od kilku dni. Śpiewaj razem z nami, wcale nie musisz znać francuskiego. Mamy mnóstwo mptrójek, ale i tak kupiłem kompakta (L'autre) i kasetę (Anamorphosee), bo Wielkich Artystów okradać nie wolno.
W ogóle nikogo nie wolno okradać. Ruta nie lubi Mylene, nikt nie lubi Mylene. Ale K. i ja jesteśmy prawdziwymi fanami. Myślę o tatuażu... Poza tym posprzątałem mieszkanie dla zabicia czasu. Nowej płyty Napalm Death jeszcze w sklepach nie mają.
Sławek
30.11.98
Wczora był u nas Michaś. Znalazł moją czarną kompanię! Przyjechał jakiś czas po nas - Sławeq pięknie wysprzątał mieszkanko na powitanie. Była też Olivia przebrana za konia. Kaczyna też próbował, ale mu średnio pasuje. Dzięki Anecie mamy już kamerę - skoro tylko powstanie scenariusz naszego wenezuelca - kręcimy! Niestety - towarzystwo się rozpełzło po kątach i dopiero dzisiaj mogę zasiąść przy klawiaturze. Planuję wyszlifować moją część kącika muzycznego i może zacząć zastanawiać się nad myśleniem o widzeniu drogi do zabrania się za syntezę luźnych koncepcji dotyczących mojej pracy mgr.
Kruku
PS. Mylene Farmer lubi małpy. Ruta właśnie sobie pobukuje, jest nawet trochę podobny do makaka - może i on ma jakieś szanse?

01.12.98
Śmierć Kuponu[TM]. Wszystko zlikwidowano.

03.12.98
Idziemy dzisiaj na proszony wieczorek u Jamerów. Będą Jamery, będą Ruty, Aneta, Sławek, Arek i może ktoś jeszcze? Oprócz tego będzie jeszcze mnóstwo sera i wina - potrawą wieczoru ma być bowiem rakle sporządzone w piekielnej maszynie z kolekcji jamerzych dewocjonaliów. Nigdy nie widziałem rakle na oczy, ale mam nadzieję, że robi się po tym dobrą kupę.

Póki co czekam, sam w pustym mieszkanku. Po raz kolejny musiałem urwać się z niemieckiego (mam nadzieję, że pan okaże się takim luzakiem, na jakiego wygląda...), do szkółki zawlokłem się tylko po wypłatę. Cóż robić? Słucham mptrójek (playlista na ponad 20 godzin), żągluję systemami i robię inne bzdury. Próbowałem się dokulturalnić - ale 70 stron Idioty sprawiło, że dwie godziny chrapałem jak niedźwiedź. Nie chce mi się nawet pisać MCIowej prezentacji twórczości Mylene Farmer, za którą wzięłem się ostatnio ze strasznym zapałem... Nic mi się nie chce...

Kruku
07.12.98
Po Mikołajach. W końcu znalazł się dezodorant Arka, który Michał wsadził sobie do majtek (zaczyna mu to już wchodzić w krew). Sławek też niczego sobie nie żałował i partycypował ile wlazło. Nie dziwota, że nie pamięta kiedy Michał wsadził mu język do ucha. Tylko Ruta był zachowawczy i nie chciał przywdziać swojego prezentu. Reszta gości (Mysza, Olga, Aneta, Arek) przyglądała się temu wszystkiemu z politowaniem. Wszystko oczywiście zostało utrwalone na odpowiednim nośniku. Istnieje spora szansa na zamieszczenie tych materiałów na sieci (skąd u diabła wezmę frame-grabbera?), bowiem po ostatnich peregrynacjach sieciowych Sławeq zbratał się był z Sergiuszem - postrachem architektury. Pono jest szansa na spore konto - jeśli więc tylko, to niezwłocznie. Obiecuję.
Kruku
08.12.98
Byłem dzisiaj w Tecie, gdzie zostałem przesłuchany przez panią Mariolę. Chyba się nie sprawdziłem, chociaż ze wszystkiego jestem dobry i w czwartek mam godzinę. Nie jestem też perfekcjonistą. Zobaczymy.
Kruku
14.12.98
Wczoraj był trzynasty. Dysk Arka znowu nie działa. Tym razem nie było to złe fatum - okazało się, że wszystkiemu winien szatański mechanizm 80tki Michasia, wyprodukowany w przesyconych wyrmem laboratioriach Pentexu.

Nie było mnie przez weekend, a wiele się ponoć działo. Oczywiście te cioty nie mają zamiaru napisać o tym ani słowa, bo im rączki ugrzęzły w odbytach. Wiem tylko, że był Prezes, Michaś, Olga i mnóstwo innych atrakcji. Trochę żałuję, ale za tydzień to ja zostaję...

Kruku
Tu Sławek, przepraszam, Staszek. Ach, ominęły niektórych wielkie atrakcje! Prezes podczas swoich łikendowych odwiedzin był czarujący. Trochę ofensywny w zachowaniu, czasami nieco nerwowy. Nosiło go. Raczył zażartować ze mnie, czyniąc uwagi o moim życiu intymnym (czy ją też tak rżniesz?) oraz z Olgi, przypominając o istnieniu cienkiej czerwonej linii. Zgrywus z tego Prezesa. Bardzo żałował, że nie spotkalimy w knajpie (sobota) Gosi Kudyby z jego byłą sympatią (z którą, nota bene, nigdy... - rozumiecie?). W niedzielę zatem był smutny, a smutny Prezes to gorzej niż napalm. A mój łikend był wesoły: w piątek z pracy wróciłem na lekkim rauszu, potem kupilimy z Prezesem browce. Rano obudziłem się z kacem. Poszedłem na giełdę minerałów z Lilką i bolała mnie głowa. Dopiero kiedy poratowałem się setką żubrówki - pomogło. Po obiedzie spotkałem Prezesa, Michała i Olgę - poszlimy zjeść co do miasta. No i na piwo. Ale było nam mało, więc kupiłem z Prezesem butelkę zacnego krupnika staropolskiego, a młodzi - wermut. No i w niedzielę nie miałem rano problemów. A potem znowu poszedłem do knajpy - z Olivią. Nie żałuję.
Sławek
15.12.98
Nastąpił cud na odrą - po kilkukrotnym formatowaniu, likwidowaniu i zakładaniu nowych partycji, brutalnych zabawach diskeditorem oraz innych czynach lubieżnych dane Arka pozostały nietknięte - niech żyje image i Piotruś N. Wydarzenie tej rangi pozwoliło niektórym stanąć na nogi, innym otworzyło oczy, jeszcze innych skłoniło do rozmyślania nad istnieniem Stwórcy, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Ja również dokonałem cudu - przemieniłem 300 w 374 i dałem mojemu starcowi do myślenia. Myślał całą noc i wymyślił 180 kulek. Jestem z niego dumny. Na razie.
Kruku
17.12.98
Kuriata-Furiata atak straszliwy. Gwałtu, rety, uciekać. W niedzielę ma wpaść Grzesiu - będziemy radzić nad rehabilitacją. Tymczasem dzisiaj ma przybyć Prezes - oczekujemy go od dawna wprawiając się Czarną Kompanią w buńczuczny nastrój. Ja skończyłem właśnie Gry Cienia, a Sławeq zaczyna. Ech - czuję jak roznosi mnie energia - może ruszymy na wyprawę do nocnego?
Kruku
PS. Mamy (od młodych uczniów Mistrza Sławomira) wszystkie płyty Mylene Farmer... Klub się rozwija, klub się rozrasta. Jamerowi podoba się połowa, a Aśce podobno wszystko.

19.12.98
PREZES powrócił! Jest taki jak dawniej - na wszystko nam pozwala, jest mądry i dobry, naucza i wybacza. Wybaczył Rucie, że ma twardą dupę i podczas nocnej wyprawy kupił mnóstwo krupików. Po spożyciu poweselał, poklepał się po brzuszku i słodko spał. Dzisiaj rano jest równie miły i może nawet wpisze się tutaj...

Kruku
Grówno! Nie chce nam siem pisać!-(piszemy tylko dla kol. Kruka aby dalej uważał nas za mądrego, dobrego, nauczającego i wybaczającego...) btw. to ruta wcale nie miał twardej dupy - w każdym bądź razie mocno ją ćwiczy znikając kulki, które przynieśliśmy.
No. E... koniec tej dobroci dla motłochu.... Napiszemy coś kiedyś... może.... bye... die die u will...!
Leon
20.12.98
Michał - ostatnio jestem częstym gociem u Ciot. To fajkt. Nie mniej nie wpsywałem się, gdyż zapomniałem o logu i tak dalej... Ostatnie pięć tygodni minęło pod znakiem alkoholu we wszelkich możliwych postaciach - [piwo qwino i wówdka oraz bijący wszelkie rekordy popularnosci krupniok...
Faktem jest, że zestawienie Prezesa i Sławka rodzi nałogowego alkoholika - Sławek jest wiecznie pod wpływem. Nie mniej nie zmienia to z natury przynależnego im miłego i charyzmatycznego charakteru. Faktem jest też, że przestałem pić. W Jeleniej. We wrotzku jest inaczej. Jestem troszku zmęczony, Prezes jest troszku nieszczęsliwy - Ruda itd. Spleen.
Bardzo mnie cieszy, że Sławek i Arek zaczęli czytać "Czarną" i że się im podoba - to cieszy. Krookoo teraz robi scenario w WL4 i może być miła zabawa. Pioza tym PBM może  w końcu ruszy się z mogiły...
Nadzieje, nadzieje... Mistyczny nastrój Nowego Rocku... Numerologia, pedagogika, dietetyka i wiwisekcja.
Zastanówcie się nad tym.
Michał
9.01.99
Tak, dawno mnie tu nie było. Ale wróciłem, w nowym, 1999 roku. Wszystkiego najlepszego! Przed świętami zacząłem czytać Czarną Kompanię i skończyłem około 2 stycznia. Podoba mi się bardzo - polecam. Ludzie rozjechali się na święta, ja pobyłem jeszcze w mieście, zaliczając wieczorek towarzyski z uroczą kobietką z Francji, Cecylką. Na szczęście znała angielski i twórczość Mylene Farmer. Było cudownie. Potem Sylwester, ostatni przed 2K. Prezes, Paulo Ruta i Asia byli u Stanuch w JG, Michał z Olgą (nie pisałem o niej? Nowa Pani Michałowa - oby jak najdłużej...) na jakimś ślubie, Kruku z Anetą w Zakopanem, Arek - nie wiem gdzie, pewno w domu, ja z Olivią tutaj, na Stalowej 52/2. Jestem zadowolony, ale za rok będę się bawił w większym gronie - zaczyna mi tego brakować. Nowy rok przyniósł ze sobą nastrój odpowiedni do refleksji. Wprawdzie w szkole reklamy otrzymuję nieustające dowody zainteresowania ze strony kobiet (niektóre, wierzcie mi, całkiem - całkiem), ale pomimo to zdarzają mi się chwile zwątpienia. Zastanawiam się nad sobą, patrzę wstecz, na moje życie - kurwa, przebyłem ciernistą drogę, a i teraz nie jest rewelacyjnie. Małe radości, krótkie chwile kleikowatego uniesienia, iluzje szczęścia. Je suis d'un generacion desenchantee. Za kilka miesięcy skończę 26 lat i wcale mnie to nie cieszy. Napiszcie lepiej coś wesołego (może Prezes, którego właśnie gościmy, coś wymyśli?). Jeszcze jedno: bardzo możliwe, że Kruku dostanie pracę w Tecie - był na rozmowach i testach i zaprezentował się świetnie, wyrażając swoje opinie m.in. na temat jakości (kiepskiej) sofwaru używanego w firmie itp. Trzymamy kciuki (zarób pieniądze i kup mi wreszcie chrzanionego celerona!).
Sławek
10.01.999
A tak. Wszystko święta prawda, tylko Prezes, szuja, się nie wpisał. Nie zaczekał - a śpieszyłem się jak mogłem, aby pierwszym widokiem jaki ujrzę w mieszkanku była jego facjata. No... w ostateczności tydzień mogę poczekać. Ruty też nie ma - poszedł, jak to mówią, za głosem... hmm... serca. Słusznie, bo jak mawia Sławeq - to ludzka rzecz. Ja właśnie skończyłem prezentować MCI i teraz mam labę. Może pójdziemy w tygodniu do Sera?
Kruku
14.01.999
W końcu nastał czwartek - dzień, w którym zaczyna się weekend, czasami przyjeżdża Prezes a życie staje się prostsze. Niestety Gruby Maciek znowu patrzy na mnie z wyższością, w końcu to ja mówię mu dzieńdobry. Właśnie opuścił nas poranny gość - Grzesio nawiedził nas samym świtem i uciekł prędzej niż przyszedł. Znowu jestem sam i stoję przed koniecznością wyboru - kariera Directorska (6.0), czy ostateczna fantazja? Zgadnijcie.
Kruku
PS: Wczorajszy Kwak: dm6:K53:R36:S29. Quadziarz zaczyna się wyrabiać. Jak wiadomo co.

Znowu ja. Bo jak się wpiszę, to wpisze się i Prezes. Jest już u nas. Wygrywa i uczy pokory.

Oddaję MU głos:

ZULU 2302. DM2.
Vini, vidi, vici - powiedziałem i 6 fragów! Ta! Ale im dokopałem. Roota kładziarz podkulił ogon i krył siem po kontach. A kruku? Ten też podkulił ogon tyle, że nie
krył siem po kontach i zrobił 100 fragów (ale tylko dlatego, że Roota nie umie grać (26) i przeszkadzał mi wkopać Krukowi). Trochem przesadziłem z tym na początku.
Może niech zostanie "vini, vidi" a "vici"... może za tydzień. A roota od huku bazuki oszalał i mamroczał przez cały czas cos pod nosem. Ale i tak przegrał. No.
To tyle. Bye.

Leon
Tu Sławek. Zbliża się sesja, nie dla mnie, na szczęście. Czas wystawić stopnie niektórym. W domu niech będzie to również okres podsumowań i rozliczeń. Dziś zaczęliśmy od rozliczenia quadziarza Ruty. Dostał w dupę. Poza tym: spałem, ale mnie obudzono. Przyszła E'milka, potem poszła. Nie będę pić z Prezesem, w sobotę jadę do domu, jutro pracuję. Szkoda.
Staszek
16.01.99
Po dłuższej przerwie, znowu ja. Szkoda, że Marcin sformatował dysk tylko po to, by unicestwić kompromitujące go materiały zawarte w "Uludziach 4". Ja tego nie zrobiłem, mimo że szczerze wstydzę się niektórych wpisów w poprzednich częściach tegoż pamiętnika. No ale, było - minęło. Ówczesna "sytuacja" nieco porysowała mi mózg, trochę poszlifowałem (przy nieocenionym wsparciu Sławka) i jest lepiej. Kropka. Piąty rok na medycynie... no, nawet przyjemny, aczkolwiek do kilku rzeczy można się przyczepić. Teraz codziennie mam jakieś zaliczenia. Dzisiaj, na przykład, sławetny test semestralny u prof. Halawy. Wyniki wkrótce. Jeszcze kupa roboty. Jak wszystko zaliczę, to pomyślę o dokończeniu moich "prac naukowych" i feriach. Góry? Dom? Zależy. Na razie.
Arek
Liga rządzi, liga radzi, liga w pupę granat wsadzi.

DZISIEJSZE WYNIKI Z VEGAS: Quake: claustrofobopolis Ruta:Trzeźwy Sławek:Prezes - 36:17:4, bad place Kruku:Ruta:Pijany Sławeq - 59:25:7. Oprócz tego Vampire, do którego Prezes namawiał przez cały dzionek (biedaczysko nie zdążył do szkoły) - raz mi on, raz ja mu. Aby dowartościować Rutę pozwoliliśmy mu również wygrać w Wormy. I tak tego nie docenił i po raz kolejny próbował dorabiać do przebrzydłego kładziarstwa jakąś ideologię na glinianych nogach. Żałosny pajac, jak mawia P.

Kruku
PS. Witam Arkadiusza :)  DZIĘKUJĘ NINIEJSZYM ZA BUDUJĄCY PRZYKŁAD DOBREJ WOLI I CIĘŻKIEJ PRACY, BEZ KTÓRYCH NASZE OBEJŚCIE ZAROSŁOBY BRUDEM. Obyśmy poszli za przykładem...

Po świcie:
Sławek pojechał, Ruta poszedł. Zanim wyszedł nastąpiła kolejna apokalipsa (dm6:K62:R36:P7?). W międzyczasie Prezes został podeptany przez 44-84 kilową Aśkę. Jak twierdzi - wyszło mu to na zdrowie (teraz renderuje kubki z Mylene(!)). Graliśmy też w Vampira - jak więc widać weekend upływa nam w nastroju gier i zabaw [chociaż wbrew pozorom zostałem adeptem Dyrektorstwa].
Przyjechała również Aneta - wiem już co to jest karnisz i jak się składa sylaby...

Kruku
17.01.1999
Niedziela. Znaczy siem "nic-nie-robić" i tak też siem dzieje. Prawie. Bo: No to pa. Czekam na Krzysia, który zaofiarował siem był podwiezieniem mnie do J.G. A! Oczywiscie kol. Kruku zaraz siądzie do kompa i wpisze tu własnom wersję wydarzeń [zapewne ja zostanę ukazany tam w wielce niekorzystnym wietle, ale Kruka nie stać na nic innego i wbije mi nóż w plecy]
btw. nie dziwcie siem błedom ortograficznym w moim tekscie - orginał był bezbłędny ale kruku zaraz po moim wyjsciu pozamienia co nieco by mnie oczernić przed czytaczami;
Leon
18.01.999
Krzysio w końcu przyjechał, chociaż Prezes był już zaczął wątpić. Ale nie o tym mowa - spotkał mnie bowiem dzisiaj bardzo miły dzień (pewnie dlatego, że Arka wręcz przeciwnie). Nie tylko zascorowałem pana Waśkę (skądinąd bardzo miły pan), pana Furiatę (!!! - to był TEN dzień), ale również panią Mariolę Siorek oraz całą resztę ferajny z Tety. Spracowałem się, nie ma co. Nieprawda więc, że nie będę kupował dzieciakom cukierków - tu się niektórzy mylą. Nie będę za to kupował celeronów, byliście niegrzeczni [a propos celeronów, to mój osiągnął finalną frontierę na 450 parsekach]. Jak dobry humor się utrzyma, to może nawet...
Kruku
PS. I WCALE, ale to WCALE nie jestem żadnym pierdolonym kwadziarzem. Owszem brałem - 2 (słownie DWA razy), ale po pierwsze PRZEZ PRZYPADEK (sami wiecie, claustrofobolis...), a po drugie - będąc na kwadzie nie oddałem ANI JEDNEGO STRZAŁU. I jest to prawdą, niezależnie od tego ile stuffu prezes wydobył z naszej lodówki. HOWGH.

"Quadziarze to głupcy. Głupcy zginą."

19.01.99
Tu Sławek, albo Staszek, czy jak mu tam było... Kru poszedł do Anetty (dostała u mnie piątkę z angielskiego - nie powiem, zasłużyła [please, tylko bez ząbków następnym razem]). A ja z Pawełem kłaczyłem: P26 S52. Pokazałem ...synowi gdzie jego kładziarskie miejsce. Poza tym minął kolejny dzień wystawiania zaliczeń: sprawdziłem już ze 30 testów i sporo wypracowań. Ale nie narzekam. No i sprowokowałem dziś pasjonującą dyskusję. Podzielę się nurtującymi mnie wątpliwościami... Analizowałem genezę pewnych zjawisk - konkretnych upodobań reprezentowanych przez mężczyzn. Bo to jest tak: dlaczego jednym podobają się kobiety bardzo szczupłe, wręcz chude, a innym takie co mają na czym siedzieć i w ogóle - bardziej z ciałem. Nie mówimy tu oczywiście o ekstremach. moja teoria jest następująca: fascynacje chudością są raczej natury "psychicznej" i wzrokowej, są wykoncypowane a czasami wpojone przez media lansujące od ponad dwudziestu lat wzorzec 'twiggy'. Wykoncypowane to znaczy: "zakładam, że moja kobieta powinna być szczupła, bo szczupła kobieta postrzegana jest przez wiekszość jako ładna kobieta". A kobiety z ciałem lubi się dotykowo, sensualnie. A może tak jest, że ja chudych dziewcząt nie lubię, bo sam jestem chudy? I vice versa, ma się rozumieć. Powstała polemika. P. mówi, że to wszystko brednie, ale ja nie wierzę, że tak się dzieje, jak się dzieje bez przyczyny. Ja naprawdę wyznaję zasade, że chude jest piękne, ale raczej tylko w moim przypadku. Kruku mówi, że się nad tym nie zastanawiał, Arek jest w swoich sądach neutralny. Ruta - wiadomo: gej, więc go o zdanie nie pytam. Swoją drogą - ciekawe jacy chłopcy się jemu podobają? Krępi blondyni w oficerkach? Któż to wie... Co jeszcze, ale już z zupełnie innej beczki - chyba chcę zmienić mój moduł (Yamaha TG-55) na lepszy. Sample o małej dynamice, niewielka polifonia i w ogóle. Zacząłem robić całkiem fajny hausik, ale zniechęca mnie to, że brzmi niedobrze (nagrywałem w ramach testu na bardzo dobrą kasetę - porażka). Szkoda, wielka szkoda. No i Casio CZ-1000 pójdzie do ludzi (zastanawiam się czym go zastąpić - w grę wchodzi Roland Juno-1 albo klawiatura sterująca Novation mm10-X). Znowu wszystko bierze w łeb, kurde bele. W następnym odcinku: podstawy syntezy (model analogowy). W przygotowaniu: synteza addytywna, sample playback, modelowanie wirtualne, synteza FM i pochodne oraz ranking dziesięciu najpopularniejszych syntezatorów w naszym domu (i nie mówcie, że to nikogo nie obchodzi - Prezes powiedział kiedyś, że Novation podoba mu się bardziej od Rolanda).

Sławek
20.01.99
Wróciłem. Wczoraj zajmowałem się radosnym posłannictwem, Arek zasypiał, Sławek przeżywał rozterki a Ruta wiadomo co. W międzyczasie mój komputerek (szybszy niźli błyskawica) nie próżnował. Po dwudziestu godzinach ostrej jazdy wyrzezał bowiem 5 sekund doskonałego filmu kosmicznego (30 klatek/sek). Planuję zaprząc do bardziej ambitnego zadania - wedle obliczeń kolegów 3 giga twardziela wystarczy, aby zająć starca na kilka miesięcy. A w niecałe dwa lata mógłbym wyrenderować film pełnometrażowy. Kusząca perspektywa... Na razie robi się 53 z 565 klatek nowego filmu o kosmitach. Kosmici są niezwykle prymitywni, więc za dwie godziny koniec. Co wtedy?

Tymczasem Oni, nie zważając na doniosłość chwili przed chwilą zabrali Sławka.

Kruku
21.01.99
Kurde bele. mnóstwo pracy: zaliczenia w studium reklamy (dwie osoby poszły do odstrzału - w jednym przypadku było mi bardzo przykro, ale nie mogłem nic zrobić). Posmutniałem. Poza tym w porządku, stopnie były całkiem niezłe - chyba sami się zdziwili. Moja faworytka, Ewa ignoruje mnie. Może to i lepiej? Jeszcze dziś muszę spisać text piosenki Spice Girls dla dzieci ze szkoły języków obcych, a bardzo mi się nie chce. Ale w Warlordów grać mam ochotę. Wygląda na to, że na wakacjach nie będę się nudził - w perspektywie nauczanie angielskiego w jednostce wojskowej i obóz językowy gdzieś na Mazurach. I być może w szkole j.o. powstanie grupa z językiem hiszpańskim. Ucieszyłoby mnie to - oznaczałoby to dodatkowy grosz i satysfakcję. I w ogóle. Spotkałem magistra Kurka, który uczył mnie kiedyś na Studiach. Porozmawialiśmy o wszechogarniającej degrengoladzie i o tym jak to jest być po drugiej stronie barykady. Sympatyczny młody człowiek. Kupiłem sobie dziś porządne (choć brzydkie) słuchawki firmy AKG. Grają ładnie, a oprócz tego są dziełem sztuki (hand painted): na szarym tle białe i czarne paćki + motywy tribal i tym podobne. Ohyda. Ponieważ do życia podchodzę w sposób kreatywny ubrałem się ładnie specjalnie dla kolegów: czarne rajtuzy (te słynne, które mnie bardzo wyszczuplają), biała koszulka po kolana - z przykrótkim rękawem i nowe słuchawki. Rewelacja. I wystąpię w radiu - w konkursie reklamie naszej szkoły języków obcych. W poniedziałek. Kończę, jestem zmęczony (spałem całe 3 godziny, a do pracy miałem na ósmą). Hej - hop.
Sławek
23.01.999
Szykuje się niespodziewana impreza. Zaczęło się od wczorajszego Powrotu Sławka - jak sam stwierdził "puściły mu hamulce". Znowu więc zaczął sprowadzać do domu kobiety, ciapciać się w wannie (wiecie jak wygląda sperma w pianie...) i podrywać nieznajome paszczaki. Nie trzeba było długo czekać, a pojawił się Ruta (z głosem swojego serca), Krzysio, Prezez, Myćka (na chwilę), Michał z Olgą i inni, o których nie wspomnę. Zaczynają się zbierać (na krupnik). Wkrótce relacja na żywo...
Kruku
PS: (DM2:K32:S23:M7; DM4:K29:R20:P17)

Relacja na żywo się nie odbyła, bo zmorzył mnie sen. Obudził mnie język Michała - postanowił polizać mnie po nodze. Było miło, więc nie miałem mu za złe tego, że przerwał mi drzemkę. Denerwować zaczęłem się około czwartej, kiedy Michał ze Sławkiem postanowili wejść mi na plecy (strasznie się przy tym ślinili a z ust jechało im alkoholem). Mimo to, nie podniosłem na nich ręki - musieli w jakiś sposób odreagować krótkie spięcie, a poza tym Sławkowi puściły przecie hamulce. Tak się więc złożyło, że w sen zapadłem dosyć późno, wsłuchując się ukradkiem w rozmowy kolegów z pokoju obok... Wiele się o sobie dowiedziałem, ale o tym sza...

Dzisiaj opuszcza nas Prezes, który jest równie niewyspany i nie ma ochoty się wpisać. Jego wizyta była owocna - co prawda nie przywiózł nam porno, ale za to pogłaskał i pocieszył w niedoli. W końcu podobno zaczyna się sesja.

Kruku
02.02.999
Sesja w toku, ale sesja jest sprawą maluczkich - odpowiedzialni i poważni ludzie są bowiem zajęci zarabianiem na chleb, dach nad głową i inne używki. Powiem wprost - pani kierowniczka nie zapraszała mnie jeszcze do kantorka, ale wszystko przede mną. Mili koledzy (cudownie rechoczą, kiedy ktoś się nieopatrznie poskarży, że "nikt mu nie chce dać"), atmosfera jak w domu, popieprzone źródła (dobry rocznik - telewizyjna reklama tety nawiązująca do pierwszego lądowania na księżycu wraca do tamtych czasów). Zdążyłem się dorobić własnego stołka (który sam musiałem złożyć) i niezłego komputerka oraz kilku zleceń. Pewnym zgrzytem jest poranność porannego tramwaju i widmo wycieńczonego szkieletu, które czasami ukazuje mi się spracowanym popołudniem kiwając groźnie kościstym paluchem ("yyyyyyh... już za kilka lat!"). Taki los - niedługo zakładam organizer, konto, komórę, rodzinę i rachunek w funduszu emerytalnym. Na razie muszę jednak stoczyć finalny bój o wpis z Kochaną Panią Pro, Która Zawsze Się Uśmiecha, Nawet, Gdy Nic Jej Nie Przynoszę. Mam nadzieję, że nie straci swojego dobrego imienia.

PS. Sławeq pojechał do domu (Baldur's Gate, które było przyczyną naszego długiego milczenia rzuciło mu się na mózg i pojechał szukać przygód), ale Czarna Szmatka dotrzymuje mi towarzystwa.

Kruku
04.02.999
Dzisiaj w pracy było miło (żartem dnia była funkcja która raz szczytuje, a raz nie). Szefowa też wpadła, aby (jak się wyraziła) przeciągnąć nas (znaczy się młodych) po pokojach. Jakoś to przeżyłem. Nie spracowałem się zbytnio, a w domku czekała na mnie Anetka z pysznym obiadkiem i twardogłową rybą. Czekał też Prezes kochany, który przybył na inspekcję. Po inspekcji rozbolała Rutę dupa i urażona ambicja, bo P. po lekcjach u najlepszych pokazał mu w Kwaku gdzie jest miejsce Czarnej Szmatki (P:32(!!!!!),r:24). Brawo Prezesie, oby tag dalej - (późniejszą porażkę rewanżową przemilczę, bo ruta zsabotował mysz i nie umył zębów).
Kruku
V for Victory. Znaczy siem pokazałem czarnrmu gdzie jego miejsce (czyt.: "na wycieraczce") jest. No. Gralismy na bed plejsie - i całkiem nieźle mi poszło. Muszem jednak przyznać, że ostatnio dużo ćwiczyłem własnie na tej planszy i znam ją bardzo dobrze. Po drugie naumiałem siem skakac na rakiecie (my profesjonalisci nazywamy to RJ - "rocket jump") - bardzo przudatna umiejętnoć pozwalająca wskakiwać na niedostępne innymi metodami miejsca i ,co w bed plejsie jest dosć ważne, wyskakiwać z lawy. Po trzecie
przeczytałem sporo materiałów na sieci o taktyce w poszczególnych planszach, zobaczyłem także sporo walk kłejkowych mistrzów.
No cóz - przygotowanie merytoryczne mam - teraz tylko ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.
 Leon
ps. po wspaniałej grze drugą przegrałem - ale... ale wszyscy wiemy dlaczego...
pps. miło było słyszeć ciche pojękiwanie, lamenty a na końcu nawet skomlenie kol. rUTY... he he he...
ppps. pomysł dodatkowego poniżenia kol. r (ten z zamianą liter) zawdzęczam genialnej mysli kol. kRUKA....

12.02.99
Tu SW. Pojechali. Wróciłem z Pracy, a tu żywej duszy, w dupę jebani. No i jestem sam. Wiecie jak wygląda... ? Wiecie, wiecie. Z autopsji. Siedzę więc, słucham Marillion, piszę, oglądam porno i trochę mi smutno. Bo tak sam... rozumiecie. Okazało się, że nowa anglistka w szkole języków obcych to moja kumpela, Ania - ze studiów. Wojtek zrobił mi niespodziankę. No. Jutro jadę do JG, z Lilką, na urodziny do Myszy. Poza tym zastanawiam się, czy chcę mieszkać na Muchoborze (dzielnica Wrocławia) - biorę kredyt. Kurde. Przez jeden wieczór miałem Win' 98 w wersji hiszpańskiej, ale coś nie dało się zainstalować karty muzycznej. Mam reflexję: don't let Billy rule the world! Kurde. Potem dokonałem zmian i mam znowu 95. Nie jest idealnie, ale mogło być gorzej. No i w pracy Beatka, mała żonka szefa, ostrzegła mnie o depresji powprowadzeniowej. bo przez jakiś czas będę mieszkał sam. Ale postanowiłem założyć plik pt. "u człowieka" - to uratuje mnie od szaleństwa. Kupię kota i zostanę serialnym mordercą (bo kim można zostać, mieszkając na Muchoborze? - Małym...). Jestem dziwnie podekscytowany, kończę - piana w wannie czeka...

Sławek
P.S. Obiecany ranking syntezatorów: oceniam miodność, niekoniecznie możliwości.
1. Kurzweil K2500RS
2. Clavia Nord Lead Rack
3. Yamaha AN1X
4. Roland Juno1
5. Novation Bass Station
Mogło być więcej, ale nie o to chodzi, nie? Oczekuję kontrpropozycji. S.

14.02.1999
Ostatnio bywam na Stalowej w każdy łykend. Przenoszę się do Wrocławia od marca. Niestety, towarzystwo zamierza zwiększyć liczbę miejsc występowania, co wpłynie na zmniejszenie koncentracji towarzystwa w jendym miejscu. Smutne... Padła propozycja wybydowania kompleksu mieszkalnego dla znajomwych. Byłby on samowystarczalny: monopolowy, restauracja, sieć itd. Tymczasem sam poszukuję mieszknia we Wrocławiu. Sławek już miał proroczy (miejmy nadzieję) sen, iż wprowadził się do mieszkania mając Kruka za sąsiada. Plany są śmiałe – wszędzie serwery: print server, toilet paper server (konkurujący z serwerem TP. S.A.). A Krukowi się śniło (trochę nie dokładnie a propo), że miał wybite zęby. Plany powyższe zrealizujemy, kiedy będziemy już bogaci (duchowo).

Krzychu
27.02.99
Długa cisza jest usprawiedliwiona. Zajęci profesjonalnymi porachunkami z Majkrosoftem, nieco niemrawymi poszukiwaniami loków (a może lokumów?), oraz dyskusjami o jedzeniu (poziom 2-3*) nie mieliśmy czasu na prozaiczne życie - niektórym zdarzało się nawet nie mieć czasu na nic poza Ciężką Pracą i udawało się przesypiać całe boże dni. Niewiele się jednak zmieniło - z lodówki nadal wali, a kibel zgromadził imponującą kolekcję owłosienia pod klapą oraz paletę podejrzanych plam przeróżnej maści wokół. Co innego u naszego kolegi Krzysia - zamieszkał w istnym marjocie, za piwo miałem zaszczyt targać kawałki zminimalizowanego biureczka i inne szlafmyce. Kul. Jak mawia Grzesio J. "widzę" już SNMP i zaczątki mojej magrpracy, a w pracy mnie chwalą - przynajmniej taką mam nadzieję... Tylko jedzenie się skończyło, a konto w SA okazało się być nieźle okupowane - miałyby dyskusje o spożywaniu kolegów okazać się niezupełnie jałowe? Who knows - you know...
proggresssssiv kruku - bhp instructor
* Poziom - minimalna ilość piwa, bez wypicia której poziom percepcji nie jest w stanie dostosować się do wymagań koniecznych dla pełnego uczestnictwa w dyskusji na wcale niebłahe tematy.

04.03.99
Sprzedaję opiekacz. Cena wywoławcza: 1000 złotych.

Arek
08.03.99
Kobiety wszystkich krajów łączą się w pary i trójki i inne liczby pierwsze. Wszak mamy dzisiaj ich święto. My tymczasem pozbawiamy się złudzeń co do kwejka, papuzich samplerów i mazurkowych wiosennych szaleństw. Wobec dzisiejszej zamieci wiosnę pominę, kwejka przemilczę, a propo muzycznych pudełek - niniejszym ustosunkowuję się do listy rankingowej DJ Drzewa - ja też lubię czerwone syntezatory. Chyba nawet bardziej od bezcennych opiekaczy. Jakiśtam lead rulez! W piątek drum brum brum prum. Oby. Kul. Srul. ciul.
Krugg
Bardzo twórcze, naprawdę. Wyjśniam: mamy ciapę, bo spadł mokry śnieg i wszędzie jest go mnóstwo. Arek przez weekend posprzątał mieszkanie. Dziękujemy. Chyba nie wrócą dyżury - Arek woli wszystko robić sam. Zawsze był (tak mówią) ekscentryczny. Chciałem dobrze... W piątek impreza drum n' bassowa - gdzieś w centrum Wrocławia. Idziemy z Krukiem, będą też ludzie ze szkoły reklamy. Poskaczemy i poprzyczajamy się. A ten czerwony nazywa się Nord Lead (acha, jest już nowy, lepszy, powiedziałbym - najlepszy - Nord Modular). Poza tym w porządku - jeszcze się odezwę. Bye.
Sławek
12.03.99
Je kamą. Idę spać, więc nie dokończę myśli.
Kruku
14.03.99
Tu Slawek. Ostra jazda: w Piątek pracowałem od 8 do 20, a natychmiast po przybyciu do Wrocka (ok. 22) spotkałem się z Krukiem i poszlimy na imprezę kulturalną (dansing w stylu drum'n'bass). Byłem już po trzech browcach, następne dwa wykonałem na miejscu wydarzenia (i nie byłem zmęczony - ani trochę). W pewnej chwili K. poczuł się źle, ale nie bardzo źle (nie oszczędzał się) i musielimy odpocząć. Niestety, nie spotkałem moich studentek. Dobrze się bawilimy, pomimo że nie pojawił się tak wyszukany drum'n'bass, jakiego słucham ja. Ale było kilka niespodzianek - d'n'b zmiksowany z Ghost In The Shell, albo jakie trąby, czy inny Giuzepe Werdi. Duży +. Wrócilimy późno, z buta. Potem rozmawialimy. Następnego dnia byłem w osławionym TESCO i w Pizza Hut, gdzie spotkałem kolegę magistra (przypuszczalnie), z którym chodziłem do ogólniaka. Jest kelnerem. Chyba przestanę narzekać. Coraz bardziej porogresywnie u nas - cały czas Marillion, sporadycznie YES. Naprawili mi moduł (mam zapłacić 60 zł), chcę go sprzedać [UWAGA! Yamaha TG55 za 900 zł - OKAZJA!], Casio CZ1000 podobnie (zbieram na sampler). Będzie to Yamaha SU700 albo Roland DJ70 - jeszcze się nie zdecydowalem. Oszczędzam, ale nie siebie - od tego tygodnia pracuję w szkole języków obcych u Wojtka 4 dni w tygodniu. Jestem bardzo pracowity - jak mróweczka (ale nie tak jak panowie za oknem, którzy ocieplają nasz budynek, im nie dorównam). Idą ciężkie czasy - musimy się częściej upijać : Kru i Ja. Jeszcze nie kupiłem żadnego mieszkania - myślę jednakowoż, że kiedy się wyprowadzę, będzie mi smutno (może założę plik U CZŁOWIEKA?). No a wczoraj widzieliśmy świetny film - o tym jak kobieta i mężczyzna bardzo się kochali, a temu facetowi obcięli fiuta (serio). Straszne - takie filmy nam pokazują w TV. Potem był jeszcze jeden, rownież erotyczny - o tym jak nimfomanka wyskoczyła z okna i zdeformowała sobie twarz (nie miała połowy zębów, ale się uśmiechała - koszmar). Dzisiaj jetem innym czlowiekiem - patrzę czy jest - .... jest - uff, co za ulga! Czego i Wam życzy
Sławek
18.03.99
My, ludzie pracy musimy pić. Musimy, aby zapomnieć. O rwącym bólu wszędzie poza odbytem, o wrednych dzieciach, o darmozjadach pławiących się w swoim obrzydliwym lenistwie. Jutro wstaję po 8. Dziedziczna nienawiść - dzisiaj musiałem opuścić ostatnie dwadzieścia minut. Bruno nie pęka, nie wywalił Luany na pysk. Ciekawe, czy matka dowie się, że jej syn (Panicz) jest sprawcą ciąży u córki senatora? Na szczęście zaczyna się weekend i serial się urywa, bo nie wytrzymałbym napięcia. Sławek przeżywa kryzys sprzętowy. Trochę mi smutno - to wszystko moja wina. No nic. Nie mam siły już pisać. Za dużo.
Kruku
7.04.99
Pracował 23 lata 26 lecia Wilków z 11 gr, rety, retę nie płacili, pracował na dole, na powierzchni kradli pobory rachuba. Od małego miał mieć retę nie dali. Ojciec to samo retę nie miał a pracował był na sybirze. ZUS Inspektorat w Złotoryi nie chce wypłacić retę marzec 1997 Sklepach wiecej płaci za towar i opłaty gaz, bilety PKP itd. Mieszkania nie chcieli dać z gminy, ADM, 26 lecia Wilków nie dali mieszkania. Spółdzielnia mieszkaniowa nie dała mieszkania własnościowe Złot. Legnica lokatorskie. cały czas dziwki gadają do mnie przez aparat po cichu na ulicy też. Dowód ma podrobiony innego zdjecie K PMO Złot. Mieszkaniu wszystko pokradli z gminy Złot. wrzesień 1996 r. Pieniądze ukradli 13 mil. 600 tys. sto. zł. Z mieszkania eksmisja przez policje pogoto. ratu. gminę. Mo PS wrzesień 1996 r. To trwa od lipca 1987 r.
Haniecki Zygmunt
59-500 Złotoryja 1
ul. Słowackiego 6F/1
Nic dodać, nic ująć. To trwa od lipca 1987 r. Istnieją szanse, że p. Zygmunt napisze do nas coś jeszcze. Czekamy.
Marsjanin
08.04.99
Uważny czytelnik uludzi wie, że nie zwykłem ulegać na ich łamach emocjom i porywom fantazji ułańskiej. To proste - być może kiedyś zajrzą tu moje wnuki, a że dzisiejsza młodzież zdemoralizowana jest w wystarczającym stopniu, swojej ręki do tego przykładać nie zamierzam. Czasem jednak trzeba. Trzeba kurwa mać, bo tak to już jest.

Arkadiusz zdobył nakręcił na moich oczach 8.345 na liczniku naszego poczciwego nethaka. Niby nic wielkiego, podczas swoich wojaży zabił zaledwie jednego (!) kobolda, czasami niepoprawnie grzeszył (oglądaliście "Zabić księdza"?) , bił słabszych (kobold miał na imię juzio i chciał się pobawić w berka kucanego)  i był niegrzeczny ("a mamusia mówiła, żeby nie ruszał Szturmbręgiera..."). Oj nieładnie. Wszystkie te postępki zajęły mu kilka ładnych tygodni w naszym nudnym świecie, bowiem jak wszyscy wiemy to Arek myśli powoli, ale dokładnie ("...to trwa od lutego 1999r."). I pewnie popukałbym się (jak zwykle) w czoło, gdyby wartość licznika nie była dłuższa o te trzy śmieszne cyferki...

taktak tak kurwa arek skończył nethaka i wyjebał OSIEM MILIONÓW PONAD KURWA PUNKTÓW tak!Tak!TAK! kuRWA!ZAJEBAŁ WSZYSTKO (nawet kobolda). WSZYSTKO ZLIKWIDOWANO I TERAZ WSZYSCY LIŻĄ GO PO DUPIE I WOGÓLE. o.

nie mogę pisać bo wzruszenie

kruku
No, właśnie. Niedawno ukończyłem szaleńczą walkę w Nethacku. Marzenie spełnione. Jestem nieśmiertelnym DEMIGODEM. Wynik również mnie w pełni satysfakcjonuje (jak i styl walki - zwłaszcza w końcówce): 8345954, HP 550. Ech, ksiązki pisać. Pieśni... będą, będą. No i 5860 stworów wącha kwiatki (koboldowi zasadzę róże). Zregeneruję nadszarpane nerwy... i kto wie? Turysta? Na razie pozwolicie, że nieco wypiję. PROSIT!
Arek
P.S. Serdeczne dzięki Pawłowi i Marcinowi, bez nich bym chyba zemdlał...

pierdoli. wcale by nie zemdlał, a kto łżeże czitował temu kij dupę i osobiście mordęw mu dam. kurwa. gdzie sławek?

kruku
10.04.99
Chcą mnie wyciągnąć na teknoparty ("od tekno można z nudów beknąć"). Dam się, ale nie ręczę. I Prezes wreszcie przyjechał. Studiuje, pracuje i swoje waży.
Demigod Arek
Ugly prezes.
Aneta
Cze. To Ja. Kruku kaze mi pisac. Ale mnie siem nie chce. Wlasnie oglondamy quake done quicker - pouczajace demo jak przejsc quake'a w... 16 minut z groszami... Nie dla smiertelnikow... :( Ale pouczajace cokolwiek. Jutro idem na gielde kupic trochem stuffu: jakies skladaki, AchCONa i cos jeszcze, a i muszem siem zorientowac w cenach Riv TnT bo takom chcem sobie kupic as soon as. No. Po gieldzie idem zaproszony do Jamerow na cherbatke i ciasteczka... Ok. Bye.
Leon
8.05.99
 Jestem u was a was w wiekszosci nie ma. Slawek napoil mnie sokiem. bedzie chyba romantyczny wieczor...
Czy wiecie ze wczoraj znow zaatakowal Kwasiarz? Obejrzalam kilka zdjec porno, co nastroilo mnie pozytywnie.
Do zobaczenia.
Wasza Olivia (dzis nie przebrana za konia)

...meanwhile in telegazeta

    Pseudo:Prezes      
                                        
    Opis:                               
    Kawaler 24 lata,182cm wzrostu,      
    wyksztalcenie srednie,zamieszkujacy 
    w wojewodztwie lodzkim,nie palacy,  
    nie pijacy alkoholu,niezalezny      
    finansowo, prowadzacy wlasne, duze, 
    dobrze prosperujace gospodarstwo    
    rolne. Pozna Pania w wieku 18-35    
    lat, moze byc z dzieckiem,na dobre  
    i zle,nie szukajacej przygody lecz  
    prawdziwej milosci i chcacej        
    zamieszkac na wsi.Cel wylacznie     
    matrymonialny.         

...kilka dni przed następnym wpisem


               _                __  _|_|_|  _/
             _( )_                \/      \/
            / \_/ \               /()    ()\----
            }-(*)-{         ------|   ..   |
            \_/ \_/          -----|\______/|------
              {_}              ---\ \||||/ /
                \\    ____       _/\______/\_
                 \\  /   /     _/   | |  |   \_
                  \\/  _/     /     | |
                   \\ /             |
                    ||
                    ||
                    ||
                  \/\/\/\/\/
 
 
 
 

               Kochany Prezesie.

Wiem, że nie jestem godny, aby lizać Ci Buty. Wiem, że powinienem zapomnieć o naszych wspólnych upojnych nocach. Ale nie mogę. Siedzę smutny i obolały (z tęsknoty narobiłem głupstw) w pracy, postanowiłem więc, że chociaż Tobie osłodzę gorycz żywota. Wiem - ta nędzna laurka nie wynagrodzi krzywd, które nieudolnie wyrządziłem Ci (chociaż, wiem że naprawdę skrzywdzić Ciebie nie jestem w stanie) i twojej Prezesurze.

PRZEPRASZAM

KAJAM SIĘ

KORZĘ

.    <- moja podłość, chociaż wielka, jest jak ta kropeczka przy Twojej Wspaniałomyślności, która nie zmieściła mi się na ekranie edytora. Liczę nieśmiało na to, że wybaczysz (choć wiem, że nie zapomnisz nigdy :(

WYBACZ NIEPOKORNEMU CWELOWI, KTÓRY ZBŁĄDZIŁ I WRACA Z PODKULONYM OGONEM

UDERZ

UKARZ

WYTŁUMACZ

Proszę. Jeśli Kochany Prezesie nie okażesz mi chociaż odrobiny łaski, uschnę tu ze zgryzoty i już nikt nie zje peta dla Ciebie.

Twój na zawsze wierny (chociaż zbłądził (ale zdaje sobie z tego sprawę i żałuje (chociaż wie, że to za mało (ale ma nadzieję, że da się jeszcze coś zrobić) ) )

nędznik

PS. czy oglądałeś może Życie Wśród Kanibali? a może udało ci się go nagrać?

A! dżadża hamas!!!

12.06.99

To ja. Długo nas nie było - postanowiliśmy przyzwyczaić się do faktu, że niedługo nie będzie nas wcale :( Tak, tak - za niecały miesiąc ludzie rozpełzną się na wszystkie strony i zostanie ino proch i pył... Ale dość melankolii. W międzyczasie wiele się wydarzyło - ale może po kolei...

Odbyliśmy w kooperacji z naszymi kolegami profesjonalistami (BOPy) doskonały i owocny w stuff qweekend. Zaczęło się od niewinnych planów nakreślonych na seminarium (nie mówiłem wam, że ostatni semestr spędziłem w Seminarium?) a skończyło na połączeniu końcówek MiedziaNetu z LSDnetem. Kabelkiem przepłynęło wiela różnorakiego stuffu oraz wiele dobrze zmarnowanej amunicji. Starałem się godnie reprezentować nasz towarzyski klub kwaku (w czym dzielnie akompaniował mi sławeq), ale pozostałe cioty (czytaj: ruta i arek, którzy podkulili ogony i czmychnęli do jeleniej oraz prezes z michałem, którzy nie raczyli się pojawić) nie raczyły partycypować w naszym szlachetnym przedsięwzięciu. Oprócz kilku dziur po kulach wzbogaciliśmy się o doskonałe filmy w mpegach: rejs oraz 5ty element. Umiemy już prawie wszystkie słówka w starożytnym języku, a niedługo nawiążemy kontakt z MondoShawanami za pośrednictwem skonstruowanej z drutu i sznurka anteny (czas nagli, do przybycia zła pozostało niecałe 300 lat...).

w międzyczasie zniknął arek. nie martwiliśmy się o niego, bo zostawił wiadomość, z której niezbicie wynikało, iż wie co robi. nie mogło mu się stać nic złego, gdyż miał przy sobie szczoteczkę do zębów oraz wierny budzik... wrócił po dniach paru - nie wnikaliśmy w szczegóły, ale jego misja zakończyła się niezupełnym powodzeniem (a może zupełnym niepowodzeniem?). jednym słowem - klapa. cóż... do następnego razu. życzę powodzenia :)

gruby maciek również napierał, ale postawił na wartości materialne - 78 złotych to nie w kij dmuchał... ani, owszem - głos odebrało, ale w porę zreflektowała się i zgodziła tylko na prezent "od przyjaciela dla przyjaciółki". nie wiem, czy było warto, ale koleżankom z klatki upominek przypadł do gustu, szczególnie że maciek szszszsz ...od trzech miesięcy! no i kocha... wszystko zakończyłoby się pewnie zbiorowym hepiendem, gdyby nie feralne 62. zabrakło kilku punktów. zasmuciliśmy się szczerze i ze wzburzenia opadła nam klapka na zaparowany wizjer w drzwiach - tylko przyjaciele! nie pomogła kamila, nie pomogło bicie słabszych - maciek podłamał się i wybiegł na zewnątrz. prawie chodzili ze sobą. prawie...

więcej nie napiszę. nie dość, że boli mnie głowa, to jeszcze zbliża mi się piątek (3 dni), w który mam zaprezentować program oraz moją (ciągle w dużej części wirtualną) pracę d. do dupy, znaczy się.

ps. spotkałem wczoraj mrówę(!!!) wciąż żyje i ma się dobrze - zajął się archeologią pod kierunkiem fachowej instruktorki i przy tej okazji oddał mi wreszcie diabolo oraz Przygody Pani Archeolog Dwa, która nie jest mu już potrzebna... :)

kruku

17.06.99
w tecie straszne rewolucje, będzie pamięć, będą zaszczyty, będzie sława (czy będzie dotrzymany termin?). odwiedził nas również nasz
pracownik #300... wszystko to zachęciło swawka do podjęcia ważnego kroku - życiowej decyzji:

LIST MOTYWACYJNY [DO TETY]

Piszę do Państwa w ostatni dzień wizyty Ojca Świętego w naszej Ojczyźnie. Żywię nadzieję, że fakt ten wpłynie na pozytywne rozpatrzenie mojej oferty.

Pokornie proszę o przyjęcie mnie do pracy w waszej Firmie na jakiekolwiek stanowisko.

Nie pracując dodtąd w tzw. branży nie mogę, ku memu szczeremu ubolewaniu, pochwalić się doświadczeniem, którego, jak mniemam, oczekujecie Państwo od kandydatów. Ze wstydem wyznaję, że na studiach wyższych miałem wiele problemów [powtarzanie semestru, wpisy warunkowe], nie przyznano mi również żadnego stypendium naukowego. Kierując niniejszą prośbę do waszej Firmy zdecydowałem się przedstawic całkowicie obiektywną i wolną od zafałszowań historię moich postępów i dokonań w dotychczasowym życiu. Niestety, nie jestem uważany za osobę sumienną. Punktualność nie należy do moich cech, a i z ambicją nie jest najlepiej. Niechetnie podejmuję nowe wyzwania, cierpiąc z powodu permanentnego niedowartościowania. Kwestia motywacji zawsze stanowiła problem...

Błagam jednak o zrozumienie mojej trudnej sytuacji. Sam nie wiem jak przetrwam zimę - potrzebuję pieniędzy. Zdaję sobie sprawę z faktu, że prosząc Państwa o litość mogę zostać posądzony o zbyt wielką śmiałość, lecz, na Boga, nie pozwólcie mi zdechnąć pod płotem jak psu!

"Świadomość, że Bóg nas miłuje powina przynaglać do miłości ludzi" rzekł Ojciec Święty w jednej z ostatnich homilii do Narodu. Rozważcie Jego słowa, zastanawiając się nad moją ofertą. Nie jestem godzien lizać Waszych butów, jestem zasługującym na pogardę ścierwem skamlającym bezradnie jak kundel parchaty, ale moja gotowość do bycia częścią doskonałego, perfekcyjnego wręcz mechanizmu waszej Firmy nie pozwala mi milczeć. Musiałem spróbować, wiedząc nawet, że narażę się na Wasz słuszny gniew moją bezprecedensową propozycją. Niech będzie to gniew ojcowski, po którym nastepuje przebaczenie - nawet jeśli na nie, w odrazającej mej miernocie, nie zasłużyłem. Zaklinam na Wszystkie Świętości, zmiłujcie się!!!

Sławomir Wolf

18.06.99
pojechali. dopiero co się obudziłem (po upojnej nocy z moją pracą dyplomową musiałem zafundować sobie odrobinę rozpusty), a ich nie ma. przyjechał krzysiu, zabrał. sam zostałem. co robić? grać mi się nie chce, spać bez sensu, widoku źródeł oraz worda mam chwilowo dosyć. tęskno mi za wszystkimi, za anetką, prezesem, chłopcami... (oczywiście wszyscy wiecie, jaka jest ich kolejność w moim sercu... PREZESIE, GDZIE TY??? ;) może doprowadzę do porządku l.a.s.k.ę? dobranoc.

sam
19.06.99
"...on to zrobi!!!"

...i dzieńdobry zarazem. słonko wstanie za kilka godzin, a l.a.s.k.a. już biega. wszystkie linki mają małe literki, więc skoro tylko postawię linuksia... nie, nie będę po raz kolejny obiecywał WIELKIEJ AKTUALIZACJI... po prostu to zrobię.

22.35
ciągle nikogo nie ma. raz zadzwonił nawet dzwonek i z nadziei o mało co nie spadłem z krzesła, ale to tylko gruby maciek postanowił sprawdzić, czy jest ktoś w domu. widziałem - cały dzień czaił się ze swoimi pod naszym oknem. gdyby nikt nie otworzył drzwi, wszedłby przez balkon i podusił nas wszystkich we śnie... co ja mówię. nikogo oprócz mnie by nie zadusił. nikogo... nikogo nie ma. pustka. dużo pustego miejsca a ja sam w tym dużym pustymdomu. wyrzuciłem dzisiaj śmietnik. dużo pustegomiejsca dużo świeżegopowietrza duszęsię trzebapomóccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccccc

24.06.99


"Farewell miss Izabela. Farewell..."
                                Wokulski

koledzy nie lubią vima, więc wpisów niewiele... nieuchronnie zbliża się koniec. arek dał sobie upust w występują4 i pomachał nam rączką, swawek pewnie jeszcze pomacha... czas na mnie.

Chciałbym niniejszym podziękować wszystkim przybyłym za wyróżnienie oraz przyznanie mi Statuetki. Dziękuję Mamie, która zawsze była ze mną w trudnych chwilach, Tacie, który nauczył mnie walczyć o swoje i nie poddawać się w bezwzględnych okolicznościach przyrody. Dziękuję cioci, która odegrała równie wielką rolę w mojej życiowej edukacji (właściwie, powinienem podziękować wszystkim ciociom, ciotkom i ciotom)... Wujek, Stryjek oraz Dziadostwo również nie zostaną zapomnieni. Dziękuję Rodzino, Przyjaciele, Koledzy, Wrogowie, Obcy Ludzie. Bez was byłbym niczem.

Dziękuję całemu gronu nauczycielskiemu, a zwłaszcza Marii Miedzianowskiej za wytyczenie azymutu, który doprowadził mnie w miejsce, w którym się obecnie znalazłem. Dziękuję Dziadkowi Marianowi za szkołę stosunków międzyludzkich a jego wszystkim lokatorom za zapewnienie mi (mojej blasze?) poczucia bycia potrzebnym. Grzybuniowi za mądrość, stateczność oraz Radio Maryję. Ojcu Dyrektorowi za fanatyzm a Piotrowi za łagodność. Ministrowi za twardą, koleżeńską pięść oraz refleks. Wojtkowi za bacik i skórzane buty do konnej jazdy. Studentowi Tomkowi za zaciętość oraz dobre piwo. Panu Sakowi za mieszkanie na grunwaldzie. Szurniętemu Wojtusiowi za mocz w windzie. Panu Właścicielowi z grunwaldu za znalezienie Pani Marzenki. Pani Marzence za dobre chęci, a Arturkowi za protekcję. Cezaremu za miłość do poezji (Verlaine) i za darowanie życia. Pani Właścicielce za silne nerwy i płacenie rachunków. Wszelkim sąsiadom za niepuszczanie głośnej muzyki i nierobienie hucznych imprez.

Dziękuję licznym gościom, bez których byłoby smutno. Kreatorowi, który nauczył mnie widzieć z trzeciej strony. Geniuszowi za jego Geniusz (krimzonów masz w prezencie... :). Michałowi, Dużemu Rucie, Krzysiowi, Myszy, Magdzie i innym przybyszom z Jeleniej Góry, którzy nie pozwolili mi zapomnieć o korzeniach. Ojcowi, dziękuję za częste i owocne wizyty. Wszystkim innym (nawet jednorazowym) Przybyszom za koloryt oraz brak tlenu.

Dziękuję Anecie za widokówkę.

Dziękuję Rucie za prawdziwie męską przyjaźń, która łączyła nas przez ostatnie pięć lat i za Hermetyczność, której był mi Mistrzem. Arkowi za tolerancję, liczne przysługi, dokładność, akuratność, gderanie oraz za to, że zawsze był najlepszy. Sławkowi za wiedzę o życiu, syntezatorach i wszystkim innym.

DZIĘKUJĘ PREZESOWI. Wybacz, ale nic więcej nie przejdzie mi przez gardło...

...

Byliście dla mnie wszyscy tacy dobrzy. A ja... trochę mi głupio. Wybaczcie. To, że używałem waszej pasty do zębów, mydełka (nie tylko, kiedy upadło...), koki, masła, chleba, zupek chińskich, wurstu, pomidorów, papryki, szczypioru, serków, szynki i innych wiktuałów. Przepraszam. Przepraszam za pierdzenie przy jedzeniu i nie tylko, za bekanie w nieodpowiednich momentach (mówiłem wam już, to obciążenia z dzieciństwa...) i za wszystkie moje płyny ustrojowe. Za mój egoizm, nietolerancję i wszelką zawiść. Nie chciałem, to znaczy chciałem, ale potem było mi z tym źle. Sławka za to, że zabrałem mu pamięć i procesor, Rutę za zabranie mu karty muzycznej, Arka za zabieranie mu klawiatury oraz Prezesa za niedanie mu pudełka. Prezesa nawet nie próbuję przepraszać - gdybym chciał naprawić całe zło, które mu wyrządziłem nie starczyłoby mi życia...

Przepraszam za tlen, który zużyłem, oczy, które zepsuliście sobie wszyscy czytając ten cały krap i w ogóle. Już nie będę.

Dziękuje wszystkim za przyjęcie przeprosin. Wiem, znam zasady - "wybaczyć owszem, zapomnieć nigdy", ale nawet sama świadomość, że wiecie o moich przeprosinach jest mi ulgą. Będzie mi nieco łatwiej żyć. Owszem, nie będzie to już beztroskie życie, o nie - raczej próba cichego odejścia, tak, aby nie czynić zła gorszego niźli się uczyniło. Byłem złym ludziem - wiem, ale Dzięki Wam zrozumiałem ten fakt i chociaż nie moge już nic naprawić, to przynajmniej mogę się do tego przyznać. Przyznać do tego, że jestem szują. Wiem, może to zabrzmieć jak żart - niejednokrotnie nazywaliśmy sie w żartach "cwelami", "ciotami", "pedałami", a nawet "kurwami". Ale żarty żartami, a rzeczywistość jest o wiele bardzie smutna.

Czuję się jak ostatnia szmata. Moja niezmierzona podłość, małostkowość i inne liczne przywary sprawiły, że nie wiedzieć kiedy stoczyłem się na samo dno. Proszę, zostawcie mnie - nie chciałbym odchodzić ze świadomością, że pociągnąłem za sobą kogoś z Was w niezmierzoną otchłań skończonego sukinsyństwa. Kurwiłem się robiąc dobrą minę i udając grzecznego i miłego chłopca. Tak naprawdę wszystkie te ą i ę służyły tylko ukryciu moich niewybaczalnych i niegodziwych poczynań. Na Boga, gdy o tym myślę, zęby zgrzytają mi ze wstydu i boleści... Na Boga, jak mogę powoływać się na Jego Imię, ja podły. Nie mogę już, nie patrzcie na mnie, proszę... nie.

nędznik

24.06.99
Tu Sławek, po raz ostatni chyba. Nie mogę poskładać myśli do kupy, jakoś nie mamjeszcze świadomości końca. Prawdopodobnie znalazłem pracę od września, więc lipiec i sierpień spędzam w domu, w JG. Będę miał wakacje. Zostało nam już tylko kilka dni. Cała nasza piątka rozpełznie się po mrocznych zakamarkach wszechświata i każde pójdzie w swoją stronę [no, prawie, bo Kruku i Aneta pójdą w swoją razem]. Wypada się pożegnać. Było miło. Wesoło. Bezproblemowo. Przeszłość zawsze się idealizuje i to mi sie podoba. Jak sie rozstaniemy, to dalej będziecie moimi kolegami [ja też będę mieszkał we Wrocławiu]. No, to pa! [Łza się w oku kręci]Przepraszam, dziękuję, smacznego.

Sławek

24.06.99
Na razie.

Arek

30.06.99
na razie się zaczynamy zbierać do wyprowadzki - za chwilę mają przyjechać matoły, które nas kupiły. wiem, że nieładnie oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu, ale mają komórkę i narzekali na rozmiar arkowego leża. trzeba im jednak oddać sprawiedliwość - możemy sobie pomieszkać do piątku, bo te ciołki jadą na wakacje (kolejny powód do obelg - wszyscy, kurde bele, jadą na wakacje, a ja? a ja nie wiem nawet gdzie będę za kilka tygodni... smutny los, ale już się trochę rozjuszyłem przeprowadzką, więc patrzę z ufnością w nadchodzące dni. jak Bozia da, to za pięć dni będę mgr. trzymajcie kciuki...

kruku

Ot, i natał koniec na samym początku. Jak ty mógł Dobry Panie Boże tak się pomylić. To było dobre pięć lat - prawie ćwiartka mojego życia (to i tak znacznie mniej niż dla młodego Kruka). Wiele się zdarzyło, niemało się nauczyłem. Żyłem z wami pięć, cztery, dwa lata. Dziękuję za każdy z minionych dni - nigdy was nie zapomnę. Dziadek, Grunwald, Sienkiewicza, Stalowa na zawsze pozostaną kamieniami milowymi mojego życia. Wojtek, Minister, Student, Dziadek, Naruszewicz, Marzenka, Artur, Grzybunio, Pani Właścicielka, Babcia, Gruby Maciek, Prezes - ludzie którzy wpisali się złotymi zgłoskami na kartach mojego życia. Dziękuję za poczętunki mocarzami, trening boksu, wyluzowanie, szkołę postępowania z ukochanymi kobietami, zdobycie umiejętności zachowania pogody ducha w ciężkich sytuacjach życiowych, zrozumienie konieczności uległości wobec silnych mężczyzn, naukę czułości wobec rodziny, za stoicyzm, za to, że nawet nie wiem jak się nazywa, za siłę prawdziwego uczucia, które ciosów się nie boi, za to, że wiem jak ciężkie może być wspinanie się na schody, za to, że czasem mi pozwolił...
To była naprwdę piękna męska przyjaźń. Byliśmy jak Sonny i Tabs, Franz i Olo, Marlowe i ten drugi. Coś się kończy, ale może nie tak całkiem. Spotkamy się czasem, pójdziemy do knajpy :-), napijemy się, powspominamy stare dobre czasy. Zaśpiewamy, posłuchamy radia (prawie wszyscy), powiesimy kruka, odbędziemy tajemnicze rytuały na balkonie, położymy prezesa na kocyku, zjemy grzanki tegoż, porzycamy się bałwanem, przyłożymy sobie ręcznikiem, lub butelką, powalczymy o pierwszeństwo w kiblu, zrobimy syf, nieposprzątamy, zorganizujemy mikołaja. Zawsze gdy będziemy robić którąś z tych rzeczy, razem lub osobno wspomnimy te piękne czasy.
Wzruszenie..., koniec..., pa...

Mowglie

30.06.99 23.15
Ostatnie chwile MiedziaNetu. Ostatni Kwak. Ostatnie fragi (K7:R1). Ostatni pakiet niosący wrażą rakietę. Piękna śmierć. Shutdown.


Powrót do strony Prezesa oraz do U_ludzi #3 ...